- Strona pocz±tkowa
- 127. Delinsky Barbara Czlowiek z Montany
- Boswell Barbara za wszelka cene #
- McMahon Barbara Odnaleziona rodzina
- McMahon Barbara Bezcenny czas
- Barbara Hannay Muzyka duszy
- McMahon_Barbara_ _Wakacje_z_szejkiem
- Delinsky Barbara Złocisty urok
- Barbara Hannay Przeznaczenie
- Czas milosci i czekolady Gabrielle Zevin
- Milosc i wolnosc poza cialem D. Sugier
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nic, co jest dla pana ważne. Ale oni ryzykują wszystko... nie
tylko pieniądze, ale całą przyszłość, a być może i życie!
- Nie każę im ze mną grać - bronił się markiz.
- Tu nie chodzi o słowa - odparła Araminta. - Chodzi o
to, że panu wszystko się zawsze udaje, więc oni chcą być tacy
sami. I dlatego próbują się z panem zmierzyć. Nie zdają sobie
sprawy, że pańskie bogactwo, władza, pewność siebie z góry
skazujÄ… ich na przegranÄ….
Aramincie załamał się głos. Me chciała wybuchnąć
płaczem, wstała więc i podeszła do okna, starając się odzyskać
samokontrolÄ™.
Markiz nie poruszył się, cały czas jednak ją obserwował.
Po chwili zapytał cicho:
Czego ode mnie oczekujesz?
Araminta odwróciła się ku niemu.
Jej oczy były wilgotne, po policzkach spływały łzy, a
drobne usteczka lekko drżały.
- Proszę pana o anulowanie długu lorda Yeomana -
powiedziała. - Przecież to dla pana tak niewiele znaczy. W
gruncie rzeczy niczego pan nie traci.
Odetchnęła głęboko.
- Jeżeli pan to uczyni, markizie, nie tylko uratuje mu pan
życie, ale takie wykaże hojność i wyrozumiałość - cechy, o
które nikt wcześniej pana nie podejrzewał.
Cóż za szczerość, panno Bouvais - odrzekł markiz,
uśmiechając się krzywo. Zapadła cisza.
- Bardzo mi przykro - powiedziała Araminta. - Proszę
mi wybaczyć, jeśli obraziłam waszą miłość.
- Nieczęsto się zdarza, bym słyszał prawdę o sobie -
rzekł markiz. - Z tego, co przed chwilą usłyszałem,
wnioskuję, że nie masz o mnie najlepszej opinii.
- Moja opinia nie ma tu najmniejszego znaczenia -
oświadczyła Araminta. - Rozmawialiśmy o lordzie
Yeomanie.
- Nigdy w życiu - powiedział markiz - nie proszono
mnie o coś równie niezwykłego. Być może nie tylko
powinienem spełnić twoją prośbę, ale także obiecać, że ilekroć
będę siadał do gry, poproszę moich przeciwników o pokazanie
świadectw urodzenia, by przekonać się, czy są do tego
wystarczająco dorośli?
Był cyniczny, ale oczy Araminty się rozjaśniły. - Czy
naprawdę anuluje pan dług lorda Yeomana? - spytała z
niedowierzaniem.
- Nie mam chyba innego wyjścia - odparł markiz. -
Muszę zrobić to, o co mnie prosisz, albo skazać tego młodego
idiotę na śmierć. Jak słusznie zauważyłaś, miałbym go na
sumieniu. Jeżeli je mam.
- Myślę, że tak.
Gdy mówił, Araminta podeszła do niego i teraz stała przed
nim, patrzÄ…c mu w oczy.
Przez chwilÄ™ spoglÄ…dali tak na siebie, potem markiz
powiedział wolno:
- Jeżeli spełnię twoją prośbę, to będę miał prawo poznać
prawdÄ™ o tobie.
- Nie mogę jej wyznać!
Nie wiedziała dlaczego, ale nie mogła przestać na niego
patrzeć.
Jego oczy także były szare, tyle że jaśniejsze i bardziej
surowe. Ich spojrzenie przenikało do głębi. Czuła się tak,
jakby zaglądał jej do serca. Powiedziała sobie jednak, że to
tylko dziewczęca wyobraznia każe jej tak myśleć.
On wygląda tak wspaniale! - pomyślała. I wcale nie jest
taki straszny, jak o nim mówią. Darował dług lordowi
Yeomanowi i muszę być mu za to wdzięczna!
- Dlaczego nie możesz opowiedzieć mi o sobie? - spytał
markiz.
- Nie ma o czym mówić.
- Wiem, że to nieprawda, i jestem coraz bardziej
zaciekawiony.
- Bardzo mi przykro. Był pan bardzo uprzejmy i łaskawy,
chciałabym spełnić pańską prośbę, ale niestety - nie mogę.
- Dlaczego? - spytał jeszcze raz markiz.
- Dlatego, że muszę zachować tajemnicę. Nie chodzi
tylko o mnie, ale także o kogoś... innego.
Spuściła oczy. Jej ciemne rzęsy stanowiły kontrast dla
bladych policzków.
Markiz nic nie powiedział, a po chwili Araminta zaczęła
nerwowo:
- Wydaje mi się, że powinnam wrócić do kuchni. Nie
wiem, ile osób zostało zaproszonych na dzisiejszą kolację, ale
jeszcze nic nie jest przygotowane.
- Zawrzemy umowę - oświadczył markiz.
- Umowę? - powtórzyła nerwowo Araminta, podnosząc
ku niemu wzrok.
- Uczciwą - dodał uspokajająco markiz. - Odnajdę
lorda Yeomana, powiadomię go o anulowaniu długu i wyślę
go z powrotem na wieś. Musi trochę dorosnąć, nim znowu
zasiÄ…dzie do kart.
Araminta klasnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]