- Strona pocz±tkowa
- Cartland_Barbara_ _PowrĂłt_syna_marnotrawnego
- 127. Delinsky Barbara Czlowiek z Montany
- Cartland_Barbara_Lucyfer_i_aniol
- Cartland Barbara Lucyfer i anioł
- Boswell Barbara za wszelka cene #
- Cartland_Barbara_ _Spragniona_milosci
- Barbara Hannay Muzyka duszy
- Delinsky Barbara Złocisty urok
- Barbara Hannay Przeznaczenie
- 060. Jordan Penny Francuskie wakacje
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszedł. Próbował przekonać siebie, że jest po prostu uprzejmy wobec
swojego gościa. Chciała zobaczyć kawałek jego kraju, więc jej to
64
RS
umożliwi. Zapewne tak samo zachowałaby się Bridget, gdyby to on
przyjechał do San Francisco. Z drugiej strony czuł, że ogarnia go nie-
cierpliwość. Od wielu lat niczego nie wyczekiwał tak bardzo, jak ich
wspólnego wyjazdu.
Oparł się o samochód i ponownie spojrzał na zegarek. Była minuta
do dziesiątej, czyli godziny, o której mieli wyruszyć. Przez ułamek
sekundy pomyślał, że może Bridget nie przyjdzie i potem jakoś się będzie
usprawiedliwiać. Po ich pamiętnym pocałunku niemal wybiegła z ogrodu.
Przez resztę dnia unikała go jak ognia. Ale spostrzegł, że ukradkiem mu
się przygląda. Kiedy jednak ich wzrok się spotykał, natychmiast odwracała
głowę.
Myśli kłębiły mu się w głowie. Czyżby pocałunek znaczył dla niej
więcej, niż sądził? Do diabła, przecież sam nie wiedział, co miał znaczyć.
To stało się naprawdę całkiem spontanicznie. Poczuł impuls, pocałował ją
i koniec. Nic ponad to.
A może to nie był jedynie impuls? Może to w nim narastało? Bo jak
wytłumaczyć, że dostawał przy niej gęsiej skórki? %7łe chciał pozbyć się
pozostałych gości, zostać tylko z nią i zobaczyć, co się z tego wykluje?
Zapewne nic poważnego czy stałego. Nie sądził, że mogłaby ich
połączyć wieczna miłość, w jaką Bridget szczerze wierzyła. Ale przecież
związki nie muszą być oparte na dozgonnym uczuciu.
W drzwiach domu stanęła Bridget. Miała na sobie jeden z
najnowszych zakupów. Pozbawiony rękawów top w kolorze niebieskim, a
na nim gładka, biała koszula. Do tego wielobarwna spódnica i sandały.
Spostrzegł, że jej oczy zabłysły radością.
65
RS
- Jedziemy kabrioletem, jak cudownie - uradowała się. Zawiedziony
zrozumiał, że ów błysk w oku wywołał widok samochodu. Nie potrafił
ukryć, że go to nie cieszy.
- Pod warunkiem, że nie boisz się palącego słońca -burknął cierpko,
otwierajÄ…c drzwiczki.
- Mam na sobie grubą warstwę kremu z filtrem. Nic mi nie będzie.
Nigdy nie jechałam takim sportowym wozem - entuzjazmowała się.
A szofer się nie liczy? - pomyślał zgryzliwie i zaraz skarcił siebie za
tak niepoważną reakcję. Przecież wybierał się w drogę z ekscytującą
kobietÄ…!
Zajął miejsce za kierownicą, ostatni raz rzucił okiem na dom i
gwałtownie ruszył z miejsca. Czuł się, jakby potajemnie wymykali się
przed wzrokiem ciekawskich osób. Oczywiście nie licząc ochroniarzy,
którzy mknęli w bezpiecznej odległości za kabrioletem.
Franceska już wyjechała. Pozostali goście mieli zapewnioną
rozrywkę. On tylko spełniał zachciankę jednego z nich. Nie potrafił jednak
zrozumieć, dlaczego miał wrażenie, że odzyskał wolność.
Bridget rozsiadła się wygodnie w fotelu. Włożyła przeciwsłoneczne
okulary, spięła włosy i rozkoszowała się jazdą. Czuła się cudownie.
Zerkała co jakiś czas na szejka i zastanawiała się, skąd zebrała w sobie tyle
odwagi, żeby pojawić się dziś przy samochodzie. Od chwili pocałunku nie
potrafiła przestać myśleć o Raszidzie. Na wspomnienie tego, co wydarzyło
się w ogrodzie, drżała na całym ciele. %7łałowała, że Franceska już
wyjechała, bo chciała o tym z kimś porozmawiać. Poza kuzynką nie miała
tu nikogo, komu by ufała. Męczyło ją, że nie wie, jakie intencje
przyświecały Raszidowi.
66
RS
Nie tak dawno temu, kiedy umarł jej ojciec, straciła nadzieję, że
kiedykolwiek jeszcze będzie szczęśliwa, lecz kilka dni spędzonych w
Aboul Sari zmieniło jej nastawienie. Zrozumiała, że mimo bólu i tęsknoty
życie toczy się dalej i trzeba czerpać z niego jak najwięcej.
Na przykład jechać kabrioletem prowadzonym przez
najseksowniejszego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek poznała. Chciałaby
zdobyć jego zdjęcie, żeby pochwalić się przyjaciółkom.
- Dokąd jedziemy? - spytała.
- Na poczÄ…tek zwiedzimy miasto. Obejrzymy najstarsze budynki
zaprojektowane przez Francuzów. Zajrzymy do ogrodów miejskich, bo
właśnie jest pora kwitnienia. Pózniej, jeśli będziesz chciała, podjedziemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]