- Strona pocz±tkowa
- 074. Rimmer Christine Książę jednej nocy
- Dr Pierre Dukan Nie potrafię schudnąć(cała książka)
- Świadectwo (książka), Kard. Stanisław Dziwisz
- Christine Rimmer Książę jednej nocy
- Eagle Kathleen Księżniczka i kowboj
- Barker Clive Księga krwi 3
- Bandler R. Ginger J. Z żab w księżniczki
- Simmons Deborah Książę złodziei
- Anderson Kevin J. & Moesta Rebecca Najciemniejszy rycerz
- Cabot Meg Pamiętnik księżniczki 10 Pożegnanie księżniczki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie skłamałabym twojej babci.
Zaklął po sardyńsku.
- Nie to chciałem powiedzieć.
- Przepraszam. Rozumiem, dlaczego jesteś zaskoczony. Ja też byłam zaskoczona.
Mama dała mi ją dosłownie na minutę przed tym, zanim zeszliśmy do kaplicy. Obrączka
miała spocząć w jego grobie, ale ojciec kazał zachować ją dla mnie. Nie wiedziałam o
tym. Spełniła swoją rolę podczas ceremonii, ale jeśli zbyt dobitnie przypomina ci o tym,
do czego zostałeś zmuszony, nie noś jej.
- Nikt nie przystawił mi pistoletu do skroni.
- Ale celował w ciebie przez wiele lat. I w końcu nacisnęłam spust.
- Jeszcze żyję, jak widzisz.
- Przestań, Dizo. Wiem, co zrobiłam. Będę za to płaciła do końca życia. A skoro
mowa o obrączkach, to skąd wziąłeś tę, którą ja mam na palcu?
- Lucca dał mi ją w ostatniej chwili.
- Tak myślałam. - Zmrużyła oczy. - Nadworny jubiler przydaje się czasami.
Dizo wydał z siebie dziwny dzwięk.
- Papa zaproponował mi własną obrączkę, ale była zbyt duża i spadłaby ci z palca.
- Guido jest zapewne zadowolony, że nie musiał jej poświęcić.
- Gina, nie mów tak. Nie myśl sobie, że ojciec cię nie lubi; on cię po prostu nie zna.
- Dizo wydał z siebie poirytowane westchnienie. - To typowe na prowincji, gdzie się
urodził. Ale nie chcę o nim rozmawiać. Może po prostu spróbujemy być w miarę dobrym
małżeństwem?
R
L
T
- Dlaczego nie? - przyznała drżącym głosem.
- Myślę o dzisiejszym wieczorze. - Jego oddech zrobił się urywany. - Zacznijmy od
nowa. Powiedzmy, że wrócimy do nocy, kiedy do mnie przyleciałaś.
Poczuła, jak łóżko skrzypnęło. Odwrócił się w jej stronę i położył dłoń na ramie-
niu.
- Wuj dał nam szampana na noc poślubną. Wypijmy toast za przyszłość. Może
przestaniemy się wzajemnie zadręczać i zaakceptujemy to, co się stało - szepnął.
- Czy to znaczy, że bez pomocy alkoholu nie możesz wykrzesać w sobie namiętno-
ści?
- Dio mio! Nie o to chodzi, wiesz o tym.
- Naprawdę? - zapytała szczerze. - Po tylu latach powinnam wiedzieć, że moje
wdzięki na ciebie nie działają.
- To nieprawda.
- Nie wiem, czy wspominałam, ale nie toleruję alkoholu. Robi mi. się przez niego
niedobrze, więc pomysł z szampanem odpada. Już wolę pozostać niedoszłą królową
dziewicÄ….
ObjÄ…Å‚ jej taliÄ™ i przysunÄ…Å‚ do siebie.
- Chyba żartujesz - powiedział z ustami przy jej szyi.
Wreszcie przestała się trząść.
- Może nie, ale fakt, że wyszłam za faceta, który, żeby się kochać, potrzebuje
wspomagania, to marna pociecha. Wszyscy mi powtarzają, że z czasem seks przestaje
być tak ekscytujący jak na początku.
- Mylą się. - Odwrócił ją do siebie. - Możesz się przekonać - wyszeptał. - Pokażę
ci, jakie to wspaniałe uczucie.
Przeszedł ją dreszcz.
- Już zdążyłam się przekonać. Zasnąłeś i skończyło się katastrofą. Koniec bajki, tak
mi powiedziałeś wtedy w szklarni. Już nie wierzę w bajki. Dzięki tobie stałam się realist-
kÄ….
- Zwietnie, bo to jest bardzo realne - rzucił, a chwilę pózniej wpił się w jej usta z
pragnieniem, które wydawało się prawdziwe.
R
L
T
Regina nie potrafiła odwzajemnić pocałunku. Położyła mu dłonie na piersi i ode-
pchnęła go od siebie.
- Lepiej chodzmy spać, żeby móc stawić czoło jutrzejszemu dniu. Ty już chyba
wiesz, jak chciałbyś spędzić resztę życia; ja niekoniecznie. - Odwróciła się do niego i
schowała twarz w dłoniach.
Niezrażony Dizo powiódł palcem po jej plecach.
- Gina? - Jego ciepły oddech wprawiał w drżenie jej włosy. - Jeżeli czujesz się aż
tak zle, możemy wyjechać.
- Wszystko bym za to oddała.
Zapadła cisza. Po chwili odezwał się:
- Zaplanowałem nam wakacje na Costa Smeralda, ale jeśli tak stawiasz sprawę, ju-
tro rano wracamy do domu.
Kolejne drzwi zamknęły się z hukiem w jej sercu. Costa Smeralda - sardyfiska pla-
ża, jedna z najpiękniejszych na świecie. Zobaczyć ją z nim...
- Nie mam już domu.
- Owszem, masz. Ale nie w tym rzecz. Zadzwonię do twojego brata i poproszę, że-
by przysłał po ciebie śmigłowiec.
Podskoczyła jak oparzona i odwróciła się do niego.
- Ani mi się waż! Już wystarczająco mnie upokorzyłeś. Ponieważ teraz do końca
życia będę musiała zadowalać się byle czym - to ty tak powiedziałeś - polecę zwykłym
lotem. Ty zostań z babcią.
Nagle Dizo wstał z łóżka.
- DokÄ…d siÄ™ wybierasz?
- Zadzwonię do Gia. Skoro mój kuzyn tak pragnie ci usługiwać, zaprowadzi auto
do Porto Torres. Polecimy razem do Genui i złapiemy prom.
- A co z babcią? Ucieszyła się, że przyjechałeś.
- Kiedyś, dawno temu, ona też przeżyła miesiąc miodowy, więc pomyśli, że po-
trzebujemy więcej prywatności. Wolałbym nie niszczyć jej marzeń.
- Ale nie wahałeś się zadzwonić do Lucki i zniszczyć jego marzenia co do mojej
osoby. To stąd wie, że nasze małżeństwo to farsa!
R
L
T
Położył dłoń na klamce.
- Nie musi tak być, Gino. Spróbujmy chociaż zostać przyjaciółmi.
- Zaproponowałam ci to w szklarni, ale tak bardzo chciałeś opowiedzieć o wszyst-
kim Lucce, że mnie zignorowałeś.
- Dziś wieczorem twoja komitywa z moją rodziną przyniosła im ogromną radość -
rzekł po chwili. - Jeśli zobaczą nas skłóconych, będą mieli argument na poparcie swoich
uprzedzeń.
Regina wiedziała, co zamierzał powiedzieć, więc go uprzedziła:
- %7łe nic dobrego nie wyniknie ze związku księżniczki z synem ogrodnika? Znam to
na pamięć.
Gdy wyszedł, schowała twarz w poduszce, próbując stłumić szloch.
Kiedy zobaczyła wysoką ceglaną latarnię morską u wejścia do portu, uświadomiła
sobie, że samolot zbliża się do Genui. Myślami wróciła do rodziny Diza, która rano ze-
brała się przy kolejnym wspólnym posiłku. Potem wuj odwiózł małżonków na lotnisko.
Podczas śniadania ustalono, że rodzina Fornese'ów odwiedzi Castelmare równo za
miesiÄ…c.
Na lotnisku Fertilia złapali popołudniowy lot, podczas którego zjedli kolejny posi-
łek. W Genui taksówką pojechali do portu, by odebrać auto z promu.
Nikt nie wiedział, dokąd się wybrali. Wszyscy sądzili, że czmychnęli na jakąś eg-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]