- Strona pocz±tkowa
- Bracia St Claire 01 Mortimer Carole Gwiazda z Hollywood
- Nora Roberts Tajemnicza gwiazda
- Arthur C. Clarke Miasto I Gwiazdy
- Kwiatkowski Mariusz Ĺowca gwiazd
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu EWANGELIA WEDĹUG ĹWIÄÂTEGO JANA
- Dickens Charles Ein Weihnachtslied
- Hyde Christopher Zgromadzenie ĹwiÄtych
- Charles Martin W pogoni za Ĺwietlikami
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Anne Weale Lost Lagoon [HP 1085, MB 2787] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dziewczyna dzisiaj przeżyła wstrząs, a on najpierw się z nią kochał, a potem zostawił samą
w obcym łóżku w wielkim domu.
Wciąż patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Code zerwał się z fotela i popędził ku
niej.
- Jestem - wyszeptał. Pokiwała tylko nieśmiało głową.
Code wziął ją za rękę i poprowadził do łóżka, gdzie po dziesięciu minutach już spała ufnie
wtulona w jego ramiona.
ROZDZIAA SZSTY
Przez kolejne dwa dni z całych sił starała się znalezć okazję, aby mu powiedzieć o dziecku.
Razem gotowali, chodzili na spacery i pili popołudniową herbatę, ale żaden moment nie był
dostatecznie odpowiedni.
Obserwowała go pracującego na podwórku, wyobrażając sobie, co będą robić wieczorem i
nocą. Niestety, czuła z jego strony jakiś dystans. Kochali się, był dla niej miły, ale brak w
tym było uczucia.
Tego dnia Sara miała wrócić do hotelu. Nie mogła już dłużej odkładać obowiązków. Jej
nieoczekiwane zniknięcie doprowadziło do powstania szeregu dziwnych spekulacji. W
przeszłości była bohaterką skandalu obyczajowego, więc teraz tym bardziej chciała dbać o
swoje dobre imię.
Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Stała ubrana w piżamę, doglądając babeczek,
które pięknie się rumieniły w piekarniku. Code zawsze lubił zjadać kilka świeżych
babeczek na śniadanie. %7łycie w Willow Bend było bajkowe. Czuła się jak w domu. Nie
angażuj się za bardzo, ostrzegała się w duchu. Code wciąż nie wie, że
244
Charlene Sands
zostanie ojcem. Starała się patrzeć z uśmiechem na swoje przyszłe życie, ale nadal nie mogła
zaufać mu na tyle, żeby ze spokojem ogłosić nowinę. Choć, prawdę mówiąc, był najwyższy
czas na założenie rodziny.
- Coś tutaj pięknie pachnie...
Słysząc jego głos, odwróciła się z uśmiechem. Stał w drzwiach, obserwując, jak się kręci po
kuchni. Ostatnio gdy tylko go widziała, brakowało jej tchu i tak dudniło jej serce, że w
żadnym razie nie umiała nad nim zapanować. Dopiero co wyszedł spod prysznica. Był
najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała. Błękitne dżinsy ciasno
opinały jego wąskie biodra i zgrabne uda. Nie miał koszulki, więc mogła cieszyć wzrok
widokiem jego opalonej, szerokiej klatki piersiowej. Widząc malinkę na obojczyku, ledwo
się powstrzymała od śmiechu. Pokiwała mu głową na przywitanie i wyciągnęła z piecyka
pachnące babeczki. Ostrożnie przełożyła je na talerz.
- Zjemy w ogrodzie? - spytała.
Uwielbiała tam przesiadywać. Wygodne huśtawki i hamak zachęcały do odpoczynku.
Wokół rosło mnóstwo polnych kwiatów.
- Nie, jeśli to oznacza, że musisz się przebrać - wyszeptał, przygarniając Sarę do siebie.
Sara uśmiechnęła się i odstawiła talerz na stół.
- Code, robię śniadanie - chichotała, gdy łaskotał ją po szyi.
- To może mógłbym ci w czymś pomóc?
Zwięta z gwiazdą
245
- Nalej kawy, dobrze?
Spędzili dwa cudowne dni, z dała od zgiełku miasta i całego świata. Sara żałowała, że nie
rozmawiali o przyszłości. %7łyli obecną chwilą, bez zastanawiania się, co może przynieść
nowy dzień.
Code nalał kawy. Po krótkiej wymianie zdań usiedli przy stole kuchennym. Code nie chciał,
aby Sara się przebierała, uwielbiał patrzeć na nią tak ubraną.
Roześmiała się, obserwując, z jakim apetytem pożera babeczki.
- Widzę, że ci smakują - powiedziała.
- Pyszne - odrzekł między jednym kęsem a drugim. Pochylił się nad jej dłonią i ucałował ją.
Sara już się przechylała nad stołem, aby go pocałować w usta, gdy usłyszeli głośne pukanie
do drzwi.
Wymienili zdziwione spojrzenia. Czyżby dziennikarze się dowiedzieli, gdzie jest Sara?
- Poczekaj tutaj. Zobaczę, o co chodzi. Włożył podkoszulek i wyszedł z kuchni.
Kilka sekund pózniej Sara usłyszała kłótnię. Nie mogła zrozumieć poszczególnych słów, ale
doskonale rozpoznała damski głos. Nie mogła dłużej czekać. Cichutko wyszła z kuchni. W
progu stała piękna czarnowłosa kobieta. Drzwi były otwarte. Za jej plecami Sara zauważyła
długą, ciemną limuzynę.
- Po co tu przyjechałaś, Mario? Między nami wszystko już skończone.
246
Charlene Sands
Kobieta, która wyglądała na Hiszpankę, położyła dłonie na biodrach. Miała na sobie biały
kostium, który idealnie współgrał z jej śródziemnomorską urodą.
- Kochaliśmy się! - wysyczała. - Jak możesz to wszystko tak łatwo przekreślać?
- To był błąd! De razy mam ci to tłumaczyć? - wycedził Code.
Maria przeniosła dłonie na jego klatkę piersiową i uśmiechnęła się zalotnie.
- Tylko mi pozwól, a sprawię, że zmienisz zdanie. Sara miała ochotę udusić tę kobietę.
Zazdrość stanęła
jej w gardle, nie pozwalając oddychać. Głośno przełknęła ślinę.
Obydwoje odwrócili się ku niej. Oczy kobiety rozszerzyły się ze zdumienia. Pewnie
rozpoznała Sarę. Każdy, kto choć w małym stopniu interesował się muzyką, rozpoznawał
ją. Sara była częstym gościem w telewizji i w radiu.
Oczy Marii zatrzymały się na stroju Sary, który stanowiła stara rozciągnięta koszulka
Code'a. Sara, widząc furię malującą się na twarzy kobiety, niepewnie przystanęła, starając
się zakryć nogi.
- Saro, poznaj Marię Marąuez. Mario, to Sara Rose.
- Jestem jego narzeczoną - wycedziła Maria.
- Byłą narzeczoną - sprostował Code, lekko znudzonym tonem.
- Czy to przez nią nie odpowiadasz na moje telefony?
Zwięta z gwiazdą
247
Code spojrzał przelotnie na Sarę, ale potem od razu przeniósł wzrok na Marię.
- Jestem tu z nią, nie z tobą.
Maria gwałtownie wciągnęła powietrze i po raz kolejny obdarzyła Sarę złym spojrzeniem.
- Nie, to wcale nie jest tak - zaczęła mówić Sara, rozdrażniona z powodu całej tej dziwnej
sytuacji. Code nie powinien tak prowadzić tej rozmowy.
- Mario, proszę, wyjdz. Między nami wszystko skończone.
- Rozumiem - powiedziała cicho Maria, ocierając łzy. - Byłam taką idiotką.
Sara obserwowała ją z żalem w sercu. Ta kobieta zdawała się naprawdę go kochać. Nie
mogła uwierzyć w ten jego twardy ton i bezlitosne słowa. Mógł to inaczej załatwić.
Maria już schodziła po schodach, gdy nagle odwróciła się i wycedziła:
- Nie ufaj mu i pod żadnym pozorem się w nim nie zakochuj. Jest zimny... jak kamień.
Oboje obserwowali, jak Maria zanosi się od cichego szlochu i wsiada do limuzyny, nie
odwracając się ani razu w kierunku rezydencji.
Gdy tylko samochód opuścił podjazd, Code odwrócił się do Sary.
- Przepraszam, że musiałaś to widzieć, ale cieszę się, że przyjechała akurat teraz, gdy ty tutaj
byłaś. Maria...
248
Charlene Sands
- Cieszysz się, że zobaczyła cię z inną kobietą? Upokorzyłeś ją na moich oczach i złamałeś jej
serce... i to po raz drugi!
- Zaręczyny były wielkim błędem. Mówiłem jej to już tuzin razy, ale nic do niej nie
docierało. - Code, byłeś dk niej okrutny.
- Musiała odejść z mojego życia.
- Zraniłeś ją.
- Chciałem się rozstać w przyjacielskiej atmosferze. Jest rozpieszczona i zawsze dostaje to,
czego chce. Musi zrozumieć, czym jest prawdziwe życie.
Sarze nagle zrobiło się chłodno. Widząc, jak Code żegna się ze swoją byłą narzeczoną, zdała
sobie sprawę, że mówienie mu o dziecku nie jest najlepszym pomysłem. Nie wiedziała, jak
zareaguje. A jeśli będzie wobec niej tak samo okrutny jak wobec Marii?
- Muszę dzisiaj jechać do hotelu. Najwyższy czas wrócić do pracy - powiedziała, nie patrząc
mu w oczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]