- Strona pocz±tkowa
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku 11 Dom Hańby
- Sandemo_Margit_25_Pewnej_deszczowej_nocy
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku 10 Echo
- Margit Sandemo Tajemnica Władcy Lasu
- Antologia Bion. Wybór radzieckich opowiadaśÂ„ fantastyczno naukowych
- Donald Robyn Rezydencja w Nowej Zelandii
- Williams Cathy Kaprysy milionera
- Jennifer Quiles MĂĄs que Amigas
- Frankowski, Leo Tank 1 A Boy and His Tank
- James Axler Outlander 16 Tigers of Heaven
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkich swoich aktywów, aż do końca, kiedy nagle wszystko zaczęło się
sypać. Jako mąż jednak był, niestety, nudny, to Judy musiała przyznać, i jako
kochanek też nie nadzwyczajny. Zwłaszcza jeśli porównać jego dokonania z
możliwościami Jacka. Ten wdarł się w jej życie niczym burza, okazywał jej takie
uwielbienie, że była kompletnie oszołomiona. Poza tym wiedziała, że jest
niesamowicie bogaty i posiada nieprawdopodobne wpływy. Układny, elegancki
świat Judy zaczął się chwiać, nie wiedziała, co ma robić, w jego obecności była
jak z galarety, wystarczyło, że usłyszała jego imię, a traciła panowanie nad sobą.
Był po prostu samcem!
I oto nieoczekiwanie zmarł jej mąż. Zginął w wypadku samochodowym. Judy była
rozdarta między uczuciem ulgi a okropnymi wyrzutami sumienia. Wtedy Jack był
przy niej nieustannie i pocieszał ją. Odnosił się też fantastycznie do Altei, która
miała wówczas trzynaście lat.
Pamiętała tamten moment, kiedy Jack i ona po raz pierwszy przekroczyli granicę
tego, co wypada . Dopiero od dwóch miesięcy była wdową, ale nie byli w stanie
przeciwstawić się pożądaniu. Wtedy to Judy dowiedziała się, czym może być
miłość fizyczna.
Pełen czułości uśmiech Judy zgasł pod wpływem niepokoju. W ostatnim czasie
Jack jest dziwnie nieobecny. Czyżby borykał się z jakimiś problemami w
interesach? A może to nieodpowiednie zachowanie Altei tak go irytuje?
Judy powinna mu kupić coś naprawdę ładnego, to może znowu się do niej
uśmiechnie w ten taki podniecający, obezwładniający sposób.
Nagle drgnęła.
- Czy to właściwa droga? Dlaczego jedziesz w tym kierunku?
Devlin widział jej twarz w lusterku. Powiedział, że ma zabrać coś dla Jacka z
kopalni, to nie potrwa długo.
Mam nadzieję, pomyślała Judy i znowu opadła na siedzenie.
Co to za okropna okolica. Taka nieludzka, bezlitosna, całkowicie obojętna wobec
43
wszystkiego, co próbuje tutaj żyć. Judy nienawidziła tej martwej pustyni
otaczającej hacjendę śmiertelnym pierścieniem.
Teraz starannie, z grymasem obrzydzenia strząsnęła z ubrania pył, który
przedostawał się do środka przez szparę w oknie. Wygładziła swój piękny
jedwabny kostium w kolorze piasku. Jack nalegał, by właśnie tak ubrała się na
wizytę u burmistrza. Ale on się zlewa w jedno z kolorem pustyni , odpowiedziała
ze śmiechem, lecz zrobiła, jak Jack sobie życzył.
Mimo otaczającej ją zewsząd martwoty nie tęskniła za Bostonem. Większość
przyjaciół odwróciła się od niej, kiedy ponownie wyszła za mąż. To bardzo
nieładnie z ich strony, widocznie byli bardziej przyjaciółmi jej zmarłego męża niż
jej. Tu jednak żyło jej się dobrze, czuła się bezpieczna, strzeżona przez silnych
mężczyzn. W miastach panowała coraz większa przestępczość, rządzili
kryminaliści, trudno było bezpiecznie poruszać się po ulicach nawet w biały dzień.
Mało kto odważył się wyjść z domu bez uzbrojonej eskorty. Zresztą i we własnym
domu nikt nie był pewien dnia ani godziny.
Judy bardzo dobrze wiedziała, że niektórzy z ludzi odwiedzających Jacka stoją po
niewłaściwej stronie prawa. To jednak czyniło go w jakiś sposób jeszcze bardziej
interesującym. Zresztą w dzisiejszych czasach każdy musi zaciekle walczyć o
własną egzystencję, czyż nie? Nie żeby uważała Jacka za gangstera, nic
podobnego, ale od czasu do czasu bywał pewnie zmuszony robić interesy z
ludzmi, jakich wolałoby się nie znać. Sam tak kiedyś powiedział, kiedy zwróciła
uwagę na wygląd jednego z gości. Tacy ludzie stanowili jedynie ogniwa pośrednie,
chłopcy na posyłki, nic więcej. Wszystkie jego ważne interesy były, rzecz jasna,
najzupełniej uczciwe.
Judy nigdy się nie mieszała do interesów Jacka.
Uff! Ależ wyboista droga! A poza tym, czy kopalnia jeszcze działa? Przecież miała
być zamknięta... Tym razem Jack nie pomyślał chyba o niej, dlaczego kazał
Devlinowi jechać do kopalni akurat teraz, z nią? To w ogóle do niego
niepodobne...
44
Powinna jeszcze raz porozmawiać z Alteą, nakłonić córkę, by zaczęła cenić
Jacka, odnosić się do niego bardziej przyjaznie, wtedy nastrój w domu się
poprawi. Bo co by to było, gdyby Jack stracił cierpliwość i zażądał, żeby Altea się
wyprowadziła?
Przez ułamek sekundy Judy była pewna, że to najlepsze rozwiązanie, ale zaraz
doznała wyrzutów sumienia.
Nie, nie, tak nic można, Judy jest dobrą matką, nikt nie może zaprzeczyć!
Samochód się zatrzymał, byli na miejscu. Kilka porzuconych starych rynien, to
niemal wszystko, co zostało z dawnej kopalni. Potwornie samotne miejsce.
- Wysiadaj! - zarządził Devlin.
- Co takiego?
Devlin się odwrócił.
- Powiedziałem, wysiadaj! Natychmiast!
- Dlaczego? Czy z samochodem coÅ› nie w porzÄ…dku?
- Z samochodem? Nie.
- W takim razie nic rozumiem...
Devlin bez słowa wysiadł z samochodu i gwałtownym szarpnięciem otworzył jej
drzwi.
- Nie, Devlin, coś ty! To najgorsze, co... załatw szybko, co masz załatwić, zabieraj,
co trzeba, i jedzmy z tego zapomnianego przez Boga i ludzi miejsca!
Złapał ją za ramię i wyciągnął z samochodu, mimo że się opierała. Na zewnątrz
upał był dławiący.
Judy zaczęła się bać.
- Devlin, tyś chyba zwariował? Nie zastanowiłeś się, co Jack na to powie?
Tamten zaśmiał się szyderczo.
- Jack? Chyba nie powie nic takiego. Zajrzyj no do tej koperty, którą ci dał!
Wciąż niczego nie pojmując, rozerwała kopertę. Znajdowały się w niej równo
poskładane kawałki gazety.
To Jack zakleił kopertę, w jej obecności. On jej to dał.
45
- Devlin, co to wszystko znaczy? Co ty robisz, dlaczego działasz przeciwko
swemu pracodawcy?
- Wypełniam jego wolę - odparł Devlin chłodno.
- Wcale ci nie wierzÄ™. Jack by nigdy...
- Nie? Otóż dowiedz się, że nie jesteś już pożądana, stara babo!
- Jak ty do mnie mówisz?
- Tak, jak mi siÄ™ podoba. Jack ma teraz inne zainteresowania, nie pojmujesz tego?
Oczu nie masz czy jak?
A kiedy patrzyła na niego zrozpaczona, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje, ryknął
na niÄ…:
- On chce usunąć cię z drogi, bo zamierza cieszyć się twoją córką, naprawdę tak
trudno to zrozumieć?
- Altea? - wrzasnęła Judy. - To ona uwodzi mojego męża?
- Nie, no coś ty, naprawdę jesteś taka głupia, ty stara pomarszczona harpio? Altea
nie zwraca na niego uwagi, będzie potrzebował mnóstwo czasu, żeby ją
obłaskawić. No i na tym właśnie polega cała sprawa, jeśli mu się to nie uda,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]