- Strona pocz±tkowa
- Borowski Tadeusz WybĂłr opowiadaĹ_
- Asimov Isaac Opowiadania
- opowiadania, publicystyka zerowski
- Antologia SF Stało się jutro 21 Różni
- Antologia SF Stało się jutro 32
- Lori Foster The Winston Brothers & Visitation 7 of 12 Fantasy
- Linda Cajio Jak czysty jedwab
- Foster, Alan Dean Icerigger 2 Mission to Moulokin
- Franklin W Dixon Hardy Boys Case 03 Cult of Crime
- Fred Saberhagen Berserker 11 Berserker Kill
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przegródka w głębi sekcji i ukazała się, nieco zniekształcona przez przyspieszenie, zaniepokojona
twarz profesora Gromowa.
Proszę wybaczyć, profesorze, że tak się stało w poczuciu winy powiedział Benew
wskazujÄ…c Rujka.
Skoro tak się stało, to lepiej będzie, jeśli uświadomimy sobie wszystko do końca
odrzekł z gniewem Gromow. Jeszcze nie jest za pózno, by poświęcić kapsułę ratowniczą i
wyrzucić was w kosmos. W chwili, gdy zbliżymy się już do pierścienia, będzie za pózno. Wtedy
najprawdopodobniej nie tylko, że nie będziemy mogli skorzystać z kapsuły ratowniczej, ale nie
będziemy w stanie zawiadomić o tym Ziemi. Nie jestem pewien, czy w warunkach silnych
anomalii grawitacyjnych uda nam się utrzymać łączność z Ziemią. Najbardziej prawdopodobne
jest to, że dla ludzi przestaniemy istnieć i o tym, czy żyjemy i walczymy dalej z czarnym
diabłem będą wiedzieli tylko pośrednio śledząc zmiany jego orbity. Tak myślę.
Nie ma sytuacji bez wyjścia naiwnie zauważył Rujk.
Niestety, zdarzajÄ… siÄ™.
Przecież Ziemia jest tuż obok, a na niej cały uczony świat. Oni coś wymyślą.
Gromow popatrzył na niego z Uwagą.
Chciałbym mieć tę nadzieję. Kiedyś nawet marzyli o tym, by mieć pod bokiem ,,czarną
dziurę i w ten sposób za jednym zamachem rozwiązać dwa najważniejsze problemy
energetyczny i problem odpadów. Przyzwyczajony jestem jednak do tego, by brać pod uwagę tę
gorszą ewentualność.
Umilkł przenosząc zachmurzony wzrok z Benewa na Rujka i z powrotem. Miarowo
pracowały silniki, wibracja była ledwie wyczuwalna przez grube podeszwy skafandrów i
powietrzne amortyzatory foteli. Jasna krawędz Księżyca wisiała pod iluminatorem, zapadała się
powoli.
A najgorsze jest to z okrutną surowością w głosie kontynuował Gromow że
będzie pan się musiał rozstać z marzeniem o pierwszym reportażu znad czarnej dziury . Nie
będzie pan mógł przesłać tych zdjęć, jeśli w ogóle będzie ich można dokonać.
Szkoda.
Jeśli tak, to niech pan odejdzie jak najszybciej.
Szkoda powtórzył Rujk szkoda, że nie zabrałem swoich aparatów. Jakich
wspaniałych zdjęć bym wam narobił!
Przełożyła Barbara Stepczyńska
Jurij Tupicyn
PLANETA WESOAKÓW
1
W dziewięćdziesiątym szóstym dniu codziennych poszukiwań zdarzył się wreszcie ów
przypadek, w oczekiwaniu na który kosmonauci cierpią nudę i niewygody życia patrolowego.
Podczas kolejnej wachty nawigator Klim Zdań namierzył działającą radiostację na trzeciej
planecie żółtego karła %7ł II 23.
Zawsze wierzyłem, że to się kiedyś stanie! z podnieceniem mówił Klim.
Nie mógł znalezć sobie miejsca. Krążył nerwowo po mesie, mierzwiąc swoje sztywne,
czarne włosy i od czasu do czasu siadając to na kanapie, to na poręczy fotela, to wręcz na brzegu
stołu.
Teraz przejdziemy do historii. Iwan Aobow, Klim %7Å‚dan i Aleksy Kronin odkryli nowÄ…
cywilizacjÄ™!
Po jakimś czasie zajrzał do kabiny nawigacyjnej i z niecierpliwością w głosie spytał:
Iwan, kiedy wreszcie zmienimy kurs?
Jak namierzymy następną audycję odpowiedział Aobow nie odrywając się od pracy.
Czy jeden namiar nie wystarczy?
Mogłeś się omylić.
Ja?! Bzdura! obruszył się nawigator. A jeśli następnej audycji nie będzie?
Wtedy pomyślimy, co robić.
Klim z rozdrażnieniem chrząknął, przez chwilę stał patrząc ze złością na kark Aobowa, po
czym wrócił do mesy. Z rozmachem rzucił się na fotel i zamyślił się. Wyraz irytacji stopniowo
znikał z jego twarzy.
Jeśli ich język jest tak podobny do ziemskiego, dlaczego nie mogliby być antropoidami?
zwrócił się do inżyniera.
To już byłby zbyt wielki sukces.
Pod koniec drugiej godziny oczekiwań z tej samej planety namierzono jeszcze jedną
audycję radiową. Trwała dłużej niż pierwsza i zawierała nie tylko mowę, lecz i muzykę, która
nawet jak na ziemski gust brzmiała lekko, rytmicznie i dała się słuchać z przyjemnością.
Przecież mówiłem, że są antropoidami! tryumfował Klim.
Nie śpiesz się z wyciąganiem wniosków ostudził jego zapał Kronin. Znałem dość
dobrze pewnego mówcę, który świetnie mówił po hiszpańsku. Nie był jednak antropoidem.
W odpowiedzi na niedowierzające spojrzenie Kronin niewzruszonym tonem wyjaśnił:
Nazywał się Lampi. Przemiłe stworzenie z gatunku papug.
Nie rozumiem, jak możesz żartować w takiej chwili?!
Aobow nie brał udziału w sporze. Był zajęty zestawianiem danych z obu namiarów. Po
dwukrotnym sprawdzeniu wszystkich obliczeń i braku istotnych różnic wydał wreszcie rozkaz
zmiany kursu statku. Tornado wykonało ten trudny manewr, wymagający całej mocy silników
głównego napędu, i skierowało się ku planecie.
Liczba odbieranych audycji radiowych rosła z godziny na godzinę, a na trzecią dobę lotu
nowym kursem pojawiły się nawet obrazy telewizyjne. Były to prymitywne, czarno białe
obrazki, rozłożone zaledwie na pięćset czterdzieści linii. Audycje telewizyjne były bardzo
niedoskonałe i zniekształcone zakłóceniami, ich treści można się było tylko domyślać. Lecz oto
udało się odebrać kilka wyraznych kadrów. Na ekranie poruszały się obnażone istoty, a
właściwie nie istoty, lecz tacy sami ludzie jak kosmonauci. Wyglądało na to, że nieznajomi zajęci
są jakimś sportem. Tak więc znikły wszelkie wątpliwości. Statek zbliżał się do planety
zamieszkałej przez antropoidów! To było epokowe odkrycie! Klim tryumfował tak, jak gdyby to
on ich stworzył.
Od chwili odebrania pierwszych audycji pokładowa aparatura lingwistyczna pracowała z
całą mocą. Połączenie mowy, obrazów i napisów wyjaśniających stworzyło dla niej prawie
idealne warunki. W krótkim czasie udało się określić fonetykę języka, zrozumieć jego morfologię
i składnię. Szybko rósł również słownik, a gdy przekroczył pierwszy tysiąc słów, do studiów
nad językiem włączyli się kosmonauci. Pracowali pełną parą: w ciągu dnia studiowali gramatykę
i trenowali mowę potoczną, w nocy zaś z pomocą hipnopedów uzupełniali słownik. Wyjaśniło się
szybko, że planeta, na którą leciał statek, nosi piękne imię Ula, a jej mieszkańcy nazywają siebie
Illenami.
Jednocześnie ze studiami nad językiem kosmonauci starali się zrozumieć biologię i
stosunki społeczne Illenów, lecz tu zetknęli się z nieoczekiwaną i nieco zabawną przeszkodą.
Odbierana informacja miała interesującą cechę szczególną, która niczym gęsta mgła przesłaniała
zarówno szczegóły, jak i istotę życia Illenów. Dopóki zapas słów u kosmonautów był niewielki, a
przez to przekład przybliżony, owa cecha niezbyt rzucała się w oczy. W miarę jednak jak
opanowywali język i zaznajamiali się z życiem codziennym Illenów, zaczęła się zarysowywać
coraz jaśniej i wyrazniej. Wszystkie audycje radiowe i telewizyjne, które udawało im się odebrać,
miały charakter żartobliwy, humorystyczny, rozrywkowy! Składały się na nie muzyka lekka,
reportaże z różnych zawodów, wesołe przedstawienia, przypominające ziemską operetkę,
opowieści przygodowe z humorystycznym zabarwieniem& Poważnej informacji nie było wcale.
Jedyny wyjątek stanowiły szczegółowe komunikaty i prognozy pogody, nadawane z godną
zazdrości regularnością sześć razy na dobę, która, nawiasem mówiąc, liczyła sobie koło
dwudziestu godzin ziemskich. Z początku wszystko to bawiło, a nawet cieszyło kosmonautów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]