- Strona pocz±tkowa
- Kraszewski JÄ‚Å‚zef Ignacy Kunigas WL
- dziekonski jozef bohdan sedziwoj
- Kraszewski JÄ‚Å‚zef Ignacy Banita
- Hen JÄ‚Å‚zef Pingpongista
- 152. Leigh Allison Uwierz mi, kochanie
- 188. Alexander Meg Przyjaźń i kochanie
- Morton Shaw Christine Zagadki Epsilonu
- 03 Laura Wright Wielki ogień
- Heather Graham Nawiedzony dom
- 02. Atkins Dawn Idealny ukśÂ‚ad MiśÂ‚osny talk show
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jaki kochany! i zaniosłem ją do tego łóżka, potem i pierzynką jeszcze dokładnie,
troskliwie okryłem i dopiero teraz przemówiłem:
Najważniejsze w takich chorobach to łóżko, bo jak się wy- leżyaz, wy grzejesz,
choroba jak nic pójdzie na góry, na lasy. Rozumiesz, Hanuś? zaśmiałem się do niej jak do
małego dzieo- ka. Choroba pójdzie na góry, na lasy! Bo na wszystkie choroby to nie
doktór, a łóżko, łóżko! jeszcze raz powtórzyłem, żeby B przypadkiem nie przyszło do
głowy wybierać się do jakiego lekarza, bo, o zgrozo! znów pięć złotych? Dlatego też,
wygrzewaj I
a to zmywanie garnków czy co innego,,. machnąłem lekceważąco ręką. Co tam!
Hanusi aż się oczy zaiskrzyły, taka była uszczęśliwiona, ba, wniebowziętą, zupełnie jak w
dniu ślubu, kiedym ją wprowadzał do naszego domu, na progu którego czekali na nas
ojcowie z chlebem 1 solą, a muzyka jak wściekła grała weselnego marsza, zaś ona,
przytulona do mego boku i co chwila podnosząca na mnie oczy, szeptała: Jak dobrze,
Franuś, jak pięknie! I jakam ja teraz szczęśliwa!".
O, Franuś! zawołała. Jakże mądrze, tak akuratnie mówisz o tym łóżku! O, boś
mądry, a może i najmądrzejszy w całej wsA Tak, tak, łóżko dla mnie to najlepsze lekarstwo,
to I polezÄ™ sobie trochÄ™, polezÄ™, FranuÅ›. Pierzynka na pewno dobrze mi zrobi. Tylko jak ty
beze mnie...? Ale co ja się tym martwię, przecież f z łóżka będę mogła ci mówić, kierować
tobą, co i jak masz robić. A po chwili, wciąż nie spuszczając ze mnie oczu, w których tyle
było miłości dla mnie: Dobryś ty, Franuś, oj, przedobry. Jak się poczuję trochę lepiej I
wstanę, zaraz usmażę ci omlet. Wiesz, to taki grzybek z jajek, ale jadłeś już przecie, to wiesz.
Tak, Hanuś, jadłem. Ale ty nie o omletach teraz myśl, a o tym, żebyś jak najprędzej wstała
zdrowa.
Wstała dopiero po dwóch dniach i najpierw, gdzie poszła, to na wieś... pospacerować
sobie trochę jak powiedziała wychodząc i do taty, i mamy zajść, bo mi się już cni za
nimi, ale o małym wieczorku będę w domu".
Zamiast o małym wieczorku wróciła póznym wieczorem, roześmiana, zadowolona, tak jej ten
spacer dobrze zrobił. Ale jej zawsze dobrze robiło, jak sobie mogła wyfrunąć na wieś i to tu
trochę posiedzieć, to tam pogawędzić, a ściągnąć do domu pózno jak dzisiaj.
Chwalić najwyższego Boga! powiedziałem sobie w duchu ucieszony. Wyzdrowiała!"
Tymczasem gdzie tam ona wyzdrowiała! Bo w niecały tydzień potem znów ją złapało to
kłucie pod łopatką i boleść w pachwinie i znów wpakowała się pod pierzynkę, tym razem
sama, bez mojej pomocy, a odtąd już co i raz powtarzała się jej ta choroba, która nieraz
stawała się tak straszna jak mówiła, a prawie z płaczem że wszystko ją bolało, całe
ciało, a nawet słabość ją ogarniała i dostawała dusznoty. Więc jakby się tak nie położyła
choćby tylko na pacierz czasu, możliwe, że padłaby trupem.
W końcu doszło do tego, że trzy razy w tygodniu musiała sobie poleżeć, a za każdym
razem pół dnia najmniej, bo wciąż zamiast tego polepszenia było jej coraz gorzej I gorzej.
I zachamęcłto mi się nie byle jak i w sercu, i w myślach, bo co będzie, jak się na dobre
rozchoruje i w ogóle nie będzie schodzić z łóżka?
Któregoś więc dnia, kiedy się znów ul ulała pod pierzynką, siadam na krawędzi, biorę
Hanusię za rękę i powiadam delikatnie, czule:
Hanuś, boję się o ciebie, dzień i noc się boję i drżę, bo nic nie idzie ci na lepszość, a
coraz gorzej i gorzej masz, to może był się wybrała do doktora? Mogłabyś nawet do tego
samego, co clę już leczył, a pomógł ci wtedy, to i teraz pomoże, nie myślisz?
A myślę, Franuś, myślę odrzekła takim głosem, jakby za chwilę miała oddać duszę
Bogu. I pamiętam dobrze, jak to było, bo pamiętliwą mam głowę. A ten doktór, nie ma co,
akuratny był, rzetelny, i na chorobach się znający, że tylko popatrzył na chorego i już
wiedział, z czym przychodzi do niego, co mu dolega, i z tej choroby mnie wyprowadza. Ale,
mój ty Franusiu i teraz westchnęła sobie głęboko i popatrzyła mi uważnie w oczy czy
to nie z jego przykazu nie wolno się nam często kochać? To teraz, jakbym się znów udała do
niego, jeden Bóg raczy wiedzieć, co by tam we mnie znalazł i może w ogóle zabroniłby się
nam kochać? A bo to u tych doktorów trudno o takie zakazy? Przecież aby z tego oni tylko
żyją, bo jak zabraniają czego, to zaraz trzeba do nich chodzić, a za każdym razem płać,
wyduszaj ze siebie pieniądze, przecie na ładne oczy nic ci nie zrobią. I to grubo płać, mój
Franusiu, bo wiesz ty, Hem wtedy zapłaciła? Całe dziesięć złotych! A powiedziałam pięć,
żeby ci nie robić żałości, a może i pogniewałbyś się na mnie, żem tyle pieniędzy wydała.
Dziesięć złotych? aż mnie ścięło. A ona, moja Hanusia, miała śmiałość i sumienie
wydać tyle pieniędzy? Chryste na niebie! Bo ja za Boga Ojca nie zrobiłbym tego, choćbym
nie wiem jak był chory. Dziesięć złotych! Tyle pieniędzy! Ale czy jej zdrowie to nie
najważniejsze dla mnie? pomyślałem sobie zaraz. Miałbym więc żałować jej? Jej,
mojej Hanusi? A Boże mnie broń!"
I powiadam głośno:
Ech, gdzie bym się tam miał gniewać o to, Hanulka! Wydałaś nie na bewitko, to i
teraz, kiedy taki mus... Mam już zaprzęgać konie do wozu?
Nie, Franuś, nie zaprzęgaj, bo jeżeli tobie nie żal pieniędzy, to mnie żal, choć to i na
moje zdrowie, a nie na jakieś ba witko. Dziesięć złotych, cobym znów tyle musiała wydać,
jak teraz myślę to majątek, Franuś, wielki majątek, i lepiej je przeznaczyć na co innego,
niż za darmo wepchnąć doktorowi. Zresztą, wydaje cl się, że ten doktór połknąłby ode mnie
tylko tę jedną dziesiątkę I już byłabym zdrowa jak ryba? A jeśli pięć albo i sześć? Bo łatwo
to tylko dostać się w ręce jakiego doktora, a tak łatwo i prędko to się już z nich nikomu nie
udaje wywinąć.
Zwięte słowa, moja Hanuś zawołałem ucieszony, jakbym nagle czapkę złota
znalazł. Zwięte, ale jak jesteś chora...
A jak wyciągnie z nas ostatnie grosze i nie tylko nie wyleczy mnie, ale w ogóle
zabroni się nam kochać, to co wtedy? Kiedym była u tych państwa w Krakowie, poznałam
takie małżeństwo, co mieli zakazane, a właściwie to on, nie ona, bo cierpiał na jakąś chorobę.
I myślisz, że go ona zdradzała na lewo i prawo? Jak trusia była i razem z nim, ani na chwilę
nie odstępowała nigdzie od niego. Ale ja bym też taka była dla ciebie, bo ty... Nie, ty byś na
pewno nie wytrzymał i latałbyś po wsi za kobietami jak kot z pęcherzem. O, to święte, jak
amen w pacierzu, żebyś latał, a ja, wydaje ci się, mój ty barani łebku zaczęła mnie głaskać
po twarzy że patrzyłabym na to spokojnie? Toż żółć rozlałaby się we mnie z żałości albo i
serce pękło, dlatego nie, nie pojadę do żadnego doktora. Z mojego kochania do ciebie nie
pojadę. A jak się wyleżę, wygrzeję pod pierzynką, to mi w końcu na pewno wyjdzie na
zdrowie i uśmiechnęła się do mnie słodko, z oddaniem, moja dawna Hanusia. A może i
choroba się przesili i pójdzie na góry i lasy, jak sam mówiłeś?
I na pewno, Hanuś, będzie tak, na pewno! Tak odrzekłem, ale bez radości, ba, nawet
bez zadowolenia, że Hanusia nie pójdzie do doktora, a ja na tym zaoszczędzę. Inna rzecz, ten
doktór mógłby jej wcale nie pomóc i tyle byłoby z niego korzyści, co z psa gnoju, mimo to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]