- Strona pocz±tkowa
- 180. Graham Lynne Grecki biznesmen
- 310.Graham Lynne Ślub w Petersburgu
- Swift Graham Kraina wĂłd
- Graham Masterton Studnie Piekieł
- Graham Masterton Dziedzictwo
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku 11 Dom Hańby
- Heather Killough Walden The Chosen Soul (pdf)
- 0010. Leclaire Day Tam dom twoj
- Kwasniewski Aleksander Dom wszystkich Polska
- Heather MacAllister Ogłoszenie matrymonialne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdemaskowany. Z tą myślą powróciła do łóżka i próbowała zasnąć. Już drzemała, gdy nagle
poderwała się z jakimś dziwnym przeczuciem. Rozejrzała się dokoła, ale niczego podejrzanego nie
zauważyła. Podeszła do balkonu. Drzwi były uchylone, a zasłony lekko powiewały na wietrze. W
jednej chwili muślinowa zasłona otoczyła jej ciało i Darcy poczuła się tak, jakby objęły ją czyjeś
potężne ramiona, jakby wpadła w niebezpieczną pułapkę bez wyjścia.
ROZDZIAA PITY
- No, dobra, powiedz teraz, jak to zrobiłeś? - zapytał Carter kumpla, gdy tylko znalezli się u
siebie.
- Co masz na myśli?
- Nie udawaj, chodzi mi o to stukanie w stół.
- To nie ja! Sądziłem, że to ty, Carter!
- Ja? Chyba żartujesz! - Carter był szczerze oburzony.
- To co to było?
- Może jeszcze zaczniesz wierzyć w duchy, Clint?
- W takim razie to była Penny! - podsumował Clint.
- Penny?
- No tak, przecież chce, żeby potwierdziła się jej teoria.
- Wybacz, ale nie bardzo ją sobie wyobrażam w tej roli... Może, zresztą... Raczej stawiałbym na
Liz. Prawdopodobnie chciała nam coś udowodnić.
- Sam nie wiem. A co sądzisz o tym, że nasza zapalona łowczym duchów wybiegła w nocy z
pokoju, zupełnie jak niedawno pewna panna młoda?
- Szkoda tylko, że nie nago - uśmiechnął się pod nosem Carter.
- Byłoby ekstra, ale to i tak dziwne, bo jest raczej dość przytomną osobą. - Clint wyglądał na
zaniepokojonego.
- To prawda, myślę, że coś tu jest nie tak i ktoś sobie z nas stroi żarty. Matt ma chyba rację.
- Dawniej nic się tam nie działo, nawet za czasów dziadka. A ja, możesz mi wierzyć lub nie,
spędziłem w tym pokoju najpiękniejsze chwile mego życia! - Clint westchnął błogo.
- I ja mam za sobą parę upojnych nocy w pokoju Lee. Nie rozumiem, o co tu chodzi. Pamiętam,
że kiedyś przebrałem się za starego żołnierza i nastraszyłem pół domu - roześmiał się Carter. -
Pewnie teraz też ktoś dobrze się bawi.- Interesuje mnie tylko, kto i po co to robi. I z całą pewnością
rozwikłam tę zagadkę, bo nie daje mi spokoju.
Penny stała niezdecydowana w korytarzu i zastanawiała się, co ma zrobić, a przede wszystkim
jak przekonać Marta, że coś tu jest nie tak. Czemu Darcy nie chciała powiedzieć, co jej się
przydarzyło? W końcu Penny zdecydowała się zejść na dół. Na czas pobytu Darcy w Melody
House zajęła sypialnię pod pokojem Lee. Weszła do środka, energicznie popychając drzwi.
- Jestem tu i słucham! - powiedziała na głos i rozejrzała się dokoła. - Kimkolwiek jesteś,
przemów do mnie! Jestem gotowa i nie obawiam się niczego! Pomogę ci!
Ale wokół panowała niczym niezmącona cisza. Penny postała jeszcze chwilę, potem zgasiła
światło i bardzo zawiedziona położyła się do łóżka.
W żelaznym uścisku niewidocznych ramion, wciąż owinięta zasłoną, Darcy nie mogła poruszyć
się z miejsca. Była gotowa walczyć na śmierć i życie. Serce waliło jej jak młotem. Po chwili
usłyszała tuż koło ucha niski, głęboki głos, który zabrzmiał niczym grozba:
- Kim jesteś i czego chcesz? Głos wydał się jej trochę znajomy. Pokonała strach i odrzekła:
- Jestem twoim niechcianym gościem. Miałam zamiar wyjść na balkon, by zaczerpnąć świeżego
powietrza, gdy schwytałeś mnie w pułapkę. - Przez moment miała wrażenie, że to prawdziwe
męskie ramiona i prawdziwy uścisk. Po chwili była już tego pewna. Poczuła znajomy zapach wody
po goleniu, potem Mart pomógł jej wyplątać się z firanki. Dziwne, bardzo dziwne, nic z tego nie
rozumiała.
- Co tutaj robisz? Czemu czaisz siÄ™ na moim balkonie?
- Po pierwsze to mój balkon - usłyszała w odpowiedzi - a po drugie wcale, się nie skradam.
Powiedz raczej, co ty tu robisz?
- Podeszłam do balkonu, bo coś usłyszałam.
- No, pewnie mnie. . - A po coś tu wlazł?
- Bo coś usłyszałem, pewnie ciebie.
- Chyba raczej ja ciebie...
- Daj spokój, Darcy, to naprawdę śmieszne. Najrozsądniej byłoby zakończyć tę zabawę i położyć
się spać.
- Już prawie spałam, kiedy tu wtargnąłeś.
- Dobra, zamknij drzwi balkonowe i kładz się do łóżka.
- A ty swoje też zamkniesz?
- Ja? Nie.
- A to niby dlaczego?
- Będę nasłuchiwał.
- Przez sen?
- Niektórzy tak mają.
- Więc mam zamknąć balkon?
- Tak.
- Ale dlaczego?
- Bo ktoś tu robi głupie sztuczki.
- Uważasz więc, że niebezpieczeństwo pochodzi z zewnątrz?
- Tak, Darcy, tak uważam.
- A ja ci mówię, że jeśli w ogóle mamy do czynienia z jakimś zagrożeniem, to jego zródło
znajduje siÄ™ w domu!
- Ale mimo to chcesz zostać w tym pokoju?
- To nie ma nic do rzeczy - westchnęła, tracąc powoli cierpliwość. - Po co to wszystko nagrałeś?
- Bo cenię Adama i wiem, że potrafi rozwikłać każdą zagadkę. Spędziłem tu wiele, wiele nocy -
powiedział, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi balkonowe. - Nic mi się tu nigdy nie
przydarzyło, nie słyszałem żadnych szeptów, nikt nie przemykał obok mnie.
- Słucham? - Ciekawe, skąd wiedział o tym wszystkim? - Przecież ja o niczym takim nie
wspominałam! Znił mi się jakiś koszmar i tyle.
- I dlatego wybiegłaś jak szalona z pokoju?
- Podszedł do niej bliżej i objął ją ramieniem.
- Wiem, że dzieje się tu coś dziwnego, ale to na pewno nie ma nic wspólnego z siłami
nadprzyrodzonymi. Ktoś się głupio zabawia, a ja nie chcę, żeby ten żartowniś cię skrzywdził.
Jego dotyk i spojrzenie hipnotyzowały ją. Stała jak zaczarowana, a jednocześnie była przerażona
siłą swojej reakcji na tego mężczyznę. Nie rozumiała tego, przecież on nawet nie był dla niej miły.
Miał na sobie tylko bokserki i szlafrok, widziała jego muskularny tors. Gdyby uzyskała pewność, że
ona też nie jest mu obojętna, przylgnęłaby do niego całym ciałem. Na samo wyobrażenie tego, co
mogłoby nastąpić, przeszył ją dreszcz podniecenia.
- Będę spał w pokoju obok - powiedział i cofnął się o krok. - W razie czego po prostu głośno
krzycz.
Po chwili pożegnał się i wyszedł, a Darcy poczuła się bardzo rozczarowana. Dlaczego Matt tak
szybko wypuścił ją z uścisku?
Ranek nie był dla Matta zbyt łaskawy. Gdy jadł śniadanie, powiadomiono go o niebezpiecznym
incydencie w miejscowej szkole średniej. Brad Nidleton Jeden z uczniów, natychmiast po wejściu
do klasy oświadczył, że ma broń. Zabójczym narzędziem okazał się na szczęście pistolet na wodę,
niestety minęły czasy, gdy tego typu żarty zbywano lekceważącym wzruszeniem ramion.
- Chłopak musi stanąć przed sądem - oświadczył Matt. - Nic na to nie poradzę.
Spisywał jeszcze protokół, gdy powiadomiono go o napadzie z bronią na stację benzynową.
Niestety tym razem nie posłużono się pistoletem na wodę i dopiero w wyniku wzmożonej
policyjnej akcji zdołano pojmać sprawcę. Brało w niej udział kilka samochodów policyjnych i
brygada antyterrorystyczna.
Po południu Matt zaczął się zastanawiać, co go podkusiło, żeby zostać szeryfem. Doszedł do
wniosku, że jest podobny do jednego ze starych dębów w pobliskim lesie. Czuł się odpowiedzialny
za miasto, w którym się urodził i wychował, w którym był zakorzeniony właśnie niczym dąb. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]