- Strona pocz±tkowa
- Anna Leigh Keaton [Serve & Protect 01] Five Alarm Neighbor (pdf)
- Anna Leigh Keaton Time and Again (pdf)
- Leigh Lora Poświecenie
- 188. Alexander Meg Przyjaźń i kochanie
- Morton JÄ‚Å‚zef Wielkie kochanie
- Gwiezdne Wojny 152 Przeznaczenie Jedi I Wygnaniec
- Jack Ketchum & Lucky McKee Kobieta
- 310.Graham Lynne śÂšlub w Petersburgu
- śąukowski LesśÂ‚aw Najwieksze klamstwa i mistyfikacje w dziejach KosciośÂ‚a
- Cartland_Barbara_Lucyfer_i_aniol
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak własną kieszeń. Bronił się przed tym, jak mógł, lecz w końcu
musiał ustąpić, zwłaszcza że w tym samym czasie jego matka złamała
nogę i ktoś powinien się nią zająć.
88
RS
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek telefonu komórkowego.
- Scalise - rzucił.
- Podejrzana sprawa. Nie mam pojęcia, skąd się wziął ten facet -
usłyszał w słuchawce głos szeryfa. - Nie figuruje w rejestrze, żadnego
konta w banku, nic. W jaki sposób wszedł ci w drogę?
- Nie wszedł.
W każdym razie jeszcze nie. Max wiedział już, że Brody był
albo po jednej, albo po drugiej stronie prawa. I wbrew temu, co
twierdziła Sara, na pewno coś ich łączyło.
W poniedziałek Eli Scalise przyszedł do szkoły. Był
zdecydowanie w bojowym nastroju. Bez względu na to, jaką taktykę
Sara przyjmowała, chłopiec był nastawiony na to, by sprawiać
kłopoty.
Trzeba przyznać, że świetnie mu to szło, chociaż Sarze nie udało
się przyłapać go na gorącym uczynku. Nie widziała, jak smarował
klejem krzesło małej Chrissy, ani jak wyciągał wędlinę z kanapki
Jonathana i włożył na jej miejsce pociętą gumkę do wycierania. Pod
koniec dnia atmosfera w klasie była fatalna, a wszyscy uczniowie byli
podenerwowani.
Kiedy dzieci udały się na lekcję muzyki, Sara postanowiła
zadzwonić do Genny. Wiedziała, że tchórzy przed rozmową z
Maksem, ale nie była na nią gotowa, i dlatego to babci opowiedziała o
wybrykach jej wnuka.
- Max o niczym mi nie wspominał. - Genna była wyraznie
zaskoczona.
89
RS
Sary wcale to nie zdziwiło.
- Myślisz, że Eli w ten sposób odreagowuje śmierć matki? -
zapytała naprawdę zmartwiona.
Sara początkowo nie wzięła tego pod rozwagę. Przyszło jej to do
głowy dopiero wtedy, gdy Brody zadzwonił do niej w sprawie Megan.
Dziewczynka, która niedawno straciła rodziców, zazwyczaj cicha i
spokojna, nagle zaczęła sprawiać problemy. Najwyrazniej w ten
sposób dopominała się o uwagę i pomoc.
- Myślę, że nie. Ten etap ma już za sobą. Jennifer zachorowała
nagle. Max zadbał o to, żeby Eli był pod stałą opieką psychologa. Na
pewno przeszedł przez wszystkie fazy żałoby. Jennifer umarła ponad
rok temu.
Sara westchnęła. Może problem leżał zupełnie gdzie indziej.
Niewykluczone, że chłopiec po prostu jej nie polubił.
- Spróbuję porozmawiać z nim poza szkołą. Co o tym myślisz? -
spytała. - Zadzwonię do Maksa i zapytam, czy mogę odprowadzić dziś
Eliego do domu.
- To dobry pomysł. Nie musisz do niego dzwonić, ja go
zawiadomię. Masz moją zgodę. Może to ja powinnam porozmawiać z
własnym wnukiem?
- Nie, lepiej nie. Pomyślałby, że nagadałam na niego do babci.
- No cóż, rzeczywiście wyjawiłaś to i owo - zauważyła Genna. -
Nie przejmuj się, zrobiłaś to, co do ciebie należy. Doskonale
zajmujesz się swoimi uczniami, nie powinnaś mieć sobie nic do
zarzucenia.
90
RS
- Dzięki. - Sara przyjęła z ulgą słowa doświadczonej
nauczycielki, jakÄ… jest Genna.
- Dasz mi znać, jak układa się z Elim? Max nie jest zbyt
gadatliwy, a ze zrozumiałych względów wolałabym wiedzieć, co się
dzieje.
- Oczywiście. I jeszcze raz dziękuję. - Sara odłożyła słuchawkę.
Po ostatniej lekcji uczniowie zaczęli się pakować i wychodzić z
klasy. Sara poprosiła Eliego, żeby został.
- Babcia na mnie czeka - odpowiedział, zarzucając plecak na
jedno ramiÄ™.
- Nie martw się, uprzedziłam ją, że przyjdziesz pózniej. Wydął
usta, najwyrazniej niezadowolony. Sara zaczekała, aż wszystkie dzieci
opuszczą salę lekcyjną. Nie patrzyła na Eliego. Wzięła gumki, które
biedny Jonathan wyjął ze swojej kanapki, i położyła je przed
chłopcem.
- To chyba należy do ciebie?
- Ohyda. - Eli podniósł jedną nadgryzioną gumkę.
- Też tak uważam. Włóż kurtkę, idziemy - poleciła, pakując
książki do torby.
- Gdzie? - zapytał podejrzliwie.
- Do domu.
- Nie muszę zostać w szkole za karę?
- Nie. OdprowadzÄ™ ciÄ™ do domu.
- Ale dlaczego? - Nie krył zdziwienia.
- Zgadnij - powiedziała oschle. Eli zapiął kurtkę i włożył plecak.
91
RS
- Nie chciałem nikogo skrzywdzić - zaczął się usprawiedliwiać.
Sara włożyła kurtkę, ale szalik wsadziła do torby. Po ostatniej
śnieżycy temperatura trochę się podniosła i powietrze nie było tak
mrozne. Wyszli przed szkołę.
- Nie ma pani bryki? - zapytał zdumiony, kiedy nie skierowali
siÄ™ w stronÄ™ parkingu.
- Samochodu - poprawiła go automatycznie. - Mam, ale nie
jeżdżę nim do szkoły. Mieszkam bardzo blisko - wskazała ręką przed
siebie - ulicę stąd. Widzisz, nie tylko uczniowie przychodzą do szkoły
na piechotÄ™.
- Dziwne.
Pewnie nigdy nie przyszło mu to do głowy, pomyślała Sara. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]