- Strona pocz±tkowa
- 127. Delinsky Barbara Czlowiek z Montany
- Boswell Barbara za wszelka cene #
- McMahon Barbara Odnaleziona rodzina
- McMahon Barbara Bezcenny czas
- Barbara Hannay Muzyka duszy
- McMahon_Barbara_ _Wakacje_z_szejkiem
- Delinsky Barbara Złocisty urok
- Barbara Hannay Przeznaczenie
- Stanisław Wyspiański Achilles powrót Odysa
- Cartland_Barbara_Lucyfer_i_aniol
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drugi - odpowiedziała Prunella. - Czy będąc tam poznałaś jakieś inne osoby?
Była jednak przekonana, że Nanette nie powinna wyjeżdżać do Londynu,
gdyż zależy jej wyłącznie na spotkaniu z Pascoe Lowesem. Jednak postanowiła
działać dyplomatycznie i grać na zwłokę.
- Nikt mi w tej chwili nie przychodzi do głowy, ale spróbuję sobie przypo-
mnieć - odrzekła. - Większość przyjaciół chrzestnej matki nie będzie chciała brać
na siebie kłopotu w postaci panny na wydaniu, inni znów sami mają pod opieką
młode dziewczęta i dla nich jestem potencjalną rywalką. - Ponieważ Prunella pa-
trzyła na nią ze zdumieniem, dodała: - Nie bądz niemądra, Prunello! Jestem
piękną dziewczyną - Pascoe przynajmniej tak sądzi - i na dodatek jestem bogata!
Inne dziewczęta przy mnie nie mają wielkich szans.
- A co możesz mi powiedzieć na temat innych panów, których spotkałaś? -
zapytała Prunella. - Twoja chrzestna matka mówiła mi, że kręciło się koło ciebie
dwóch dżentelmenów, którzy oświadczyliby się, gdybyś tylko zachęciła ich do
tego.
Nanette zaśmiała się.
- Szkoda, że nie mogłaś ich zobaczyć! Jeden z nich to był gruby i stary baro-
net, a z drugiego, markiza, dziewczęta śmiały się po kątach, taki był głupi. Jak
mogłabym chcieć, żeby któryś z nich został moim mężem?
R
L
T
- Masz rację - zgodziła się Prunella.
- Kiedy wyjdę za mąż - powiedziała Nanette cicho -chciałabym być zakocha-
na!
Rozmowa znów wróciła do punktu wyjścia. Prunella nałożyła sobie na talerz
jajka na bekonie. Postanowiła więcej nie sprzeciwiać się Nanette, jak to uczyniła
wczorajszego wieczoru. Wysłuchała więc cierpliwie pochwał urody, inteligencji
i czaru osobistego Pascoe Lowesa. Zastanawiała się, jaką taktykę powinna przy-
jąć.
- Pomyślałam sobie - powiedziała, kiedy śniadanie miało się ku końcowi - że
mogłybyśmy się wybrać na konną przejażdżkę. Wydaje mi się, że wczoraj nie
ujeżdżałaś swojego konia, a dla niego to bardzo ważne, żeby codziennie mógł
pobiegać.
- Dobrze, możemy się przejechać - rzekła Nanette bez entuzjazmu, a po
chwili zastanowienia dodała: - Czy byłoby to dużą niestosownością, gdybyśmy
pojezdziły po parku?
Mówiąc to miała na myśli park należący do majątku hrabiego Winslowa,
gdzie często jezdziły konno, ponieważ był rozleglejszy od ich własnego, a po-
nadto był tam obszerny teren przeznaczony do galopowania. Tam właśnie dzia-
dek obecnego hrabiego Winslowa ćwiczył swoje wyścigowe konie. Prunella bar-
dzo lubiła korzystać z tego miejsca, ponieważ teren był równy i bezpieczny.
- Urządzimy sobie piękny galop - rzekła.
Jeśli hrabia jest zajęty sprzedażą obrazów, nie będzie nawet wiedział, co się
dzieje w oddalonej części majątku. Choć dla Prunelli było niezwykle bolesne
R
L
T
wspomnianie o całej tej sprawie, jednak stwierdziła, że lepiej robić cokolwiek,
niż siedzieć w domu jak wczoraj i czekać na hrabiego. Pół godziny pózniej obie
panny przebrane w stroje do konnej jazdy dosiadały swoich wierzchowców.
- Pascoe powiada, że powinnam sobie kupić nowe konie w Tattersall - zwie-
rzyła się siostrze Nanette, gdy mijały podjazd. - Ja też jestem zdania, że Dragon
jest już zbyt stary i zbyt wolny.
Prunella była pewna, że siostra wymyśliła jeszcze jeden pretekst, żeby tylko
pojechać do Londynu, ale nic nie odpowiedziała. Dragon był to wspaniały koń,
który kosztował niemałe pieniądze, a kupiono go zaledwie półtora roku temu.
- Pascoe ma dużą wiedzę na temat koni - kończyła Nanette. - Pragnie, żeby
go przyjęto do Klubu Koryntyjczyków. Powozi doskonale, lepiej niż ktokolwiek
inny.
- A więc w Londynie jezdziłaś z nim razem? - zagadnęła Prunella. - Mam
nadzieję, że miałaś ze sobą przyzwoitkę.
Nanette zaśmiała się.
- Ależ w jego powozie jest tylko miejsce dla dwóch osób. Chyba sobie nie
wyobrażasz matki chrzestnej siedzącej na tylnym siedzeniu! Wszystkim dziew-
czętom pozwalano na przejażdżki po Hyde Parku. Powóz Pas-coe był zawsze na-
jelegantszy! Wszyscy mi zazdrościli.
Prunella cierpliwie słuchała. Dojechały właśnie do miejsca, w którym można
było rozpocząć galop. Konie były już tu wielokrotnie i same wiedziały, kiedy
rozpocząć bieg.
R
L
T
Szalony galop podniecał Prunellę i usuwał wszelkie troski i zmartwienia. Po-
nieważ czuła, że Nanette usiłuje ją prześcignąć, ponagliła konia, ale udało im się
dobiec do końca toru jednocześnie. Gdy zatrzymały konie śmiejąc się wesoło,
spostrzegły za drzewami jezdzca, ' który zbliżał się w ich kierunku.
Był to hrabia we własnej osobie. Prunella stwierdziła, że prezentuje się w sio-
dle imponująco. Pózniej zwróciła uwagę na wspaniałego czarnego ogiera, które-
go nigdy jeszcze nie widziała. Była pewna, że nie pochodził z opustoszałych
hrabiowskich stajni.
R
L
T
ROZDZIAA 3
Hrabia zbliżając się do dziewcząt uniósł kapelusz.
- Dzień dobry, panno Broughton - powiedział i w tym momencie spojrzał na
Nanette.
Zanim Prunella zdążyła przedstawić siostrę, ta zawołała:
- Jest pan zapewne hrabią Winslow, naszym sąsiadem! Bardzo chciałam po-
znać pana!
- Niezmiernie mi to pochlebia - odezwał się hrabia. -Dużo o pani słyszałem,
panno Nanette! Nanette spojrzała na niego figlarnie.
- Przypuszczam, że nie o moich zaletach - rzekła. Hrabia zaśmiał się.
- Mam nadzieję - odezwała się Prunella - że nie czuje się pan urażony, że
skorzystałyśmy z pańskiego terenu?
- Sądziłyśmy - uprzedziła odpowiedz hrabiego Nanette - że jest pan bardzo
zajęty i nie dowie się, że zapędziłyśmy się aż tutaj.
- Od chłopięcych czasów korzystam z tego miejsca do galopu - rzekł hrabia. -
Myślę, że Cezarowi też spodoba się ten teren.
R
L
T
- To pewnie jest Cezar! - zawołała Nanette. - Nigdy jeszcze nie widziałam
piękniejszego konia!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]