- Strona pocz±tkowa
- Graham Heather Za wszelką cenę 01 Za wszelką cenę
- Heather Killough Walden The Chosen Soul (pdf)
- Heather Graham Nawiedzony dom
- Grisham John Testament
- A. MacLean Ostatnia granica
- C Howard Robert Conan Kull
- Ficowski Jerzy Galazka z drzewa slonca baśÂ›nie cygnskie(1)
- Zopa Rinpoche, Lama Virtue And Reality (Buddhanet 1998, Buddhism, English)
- FRANCO ADESSA MATKA BOśąA POMYśÂšLNOśÂšCI (Objawienia w Quito)
- Barrett Susanne Poskromić‡ bestić™(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pomaszerowała w kierunku wozu.
Clarence szarpnÄ…Å‚ lejcami.
- Wy oboje tu zostańcie i bawcie się dobrze! - Z
uśmiechem pomachał im ręką.
- Niech pan zaczeka! - Rusty biegła za nimi.
- Kochanie, nic mi nie będzie! - zawołała Agnes. Wóz już
wyjeżdżał z polanki.
Przerażona Rusty zwróciła się do Trenta.
- Zrób coś!
Pokiwał odjeżdżającym ręką. Rusty patrzyła, jak wóz
toczy siÄ™ coraz szybciej.
- Nie mogę w to uwierzyć. Trent sięgnął po siekierę.
- A ja mogę. Słyszałaś, co powiedział Clarence? Wrócę
po was oboje". Zanim jeszcze Harvey wsiadł na wóz.
- Nie mogli tego zaplanować. Babcia naprawdę
uszkodziła sobie nogę.
- Nie sądzę, by i to zaplanowali. - Czubkiem buta wskazał
leżące na ziemi gałęzie. - Ale czy nie złożyło się szczęśliwie,
że one złagodziły upadek?
Westchnęła. Ona i Trent zostali razem sami... bez
komputerów.
- I co teraz zrobimy?
- Chyba zabierzemy się do ścinania choinki.
ROZDZIAA 9
- Panno Rusty! - zawołał Harvey. - Jest przesyłka dla
pani.
Oczekiwała na rekwizyty i produkty, które zamierzała
fotografować w scenerii chaty. Dopiero wczoraj wysłała kliszę
do wywołania i Alisa jeszcze nie widziała zdjęć, ale z
entuzjazmem odniosła się do pomysłu Rusty. Tyle że główną
przeszkodą był upływający czas. Alisa poinformowała, że pan
Dearsing pytał, czy jest z nią w kontakcie, i napomykał coś
niejasno o ewentualnym przyspieszeniu o tydzień prezentacji
projektów.
To sprawka George'a Kaylee, była tego pewna. %7łeby nie
zdążyła się przygotować. A może podejrzewał, że Alisa
odkryła fotografie, i to miała być jego zemsta. Bez względu na
przyczyny Rusty musiała się spieszyć. Tymczasem minęło
trzy dni od wyprawy po choinkÄ™.
Gdy tylko Trent ściął drzewo, cały czas do przyjazdu
Clarence'a poświęcili na urządzenie w chacie sekretnego
biura. Teraz trzeba było jedynie znalezć czas na pracę. Dopóki
Agnes leżała w łóżku, Rusty nie mogła się ruszyć z domu. I co
gorsza, musiała gotować. Efektem tego był olbrzymi
uszczerbek w zgromadzonych przez Harveya zapasach
gotowych, zamrożonych dań. O dziwo, nikt się nie skarżył.
Babcia i wujkowie zatrudnili swatanÄ… parÄ™ przy wieszaniu
girland, lampek i oczywiście ubieraniu choinki. Dzisiaj Rusty
i Trent wymyślili, że wybiorą się razem na konną przejażdżkę.
Sami.
Od tego pomysłu nie odwiódł Rusty fakt, że nie umiała
jezdzić konno. Kiedy podpisywała odbiór przesyłki, Trent i
Clarence wyszli z domu pomóc Harveyowi wnosić do domu
jego rozliczne pakunki. Trent podszedł do niej i spytał
szeptem:
- Będziesz gotowa o pierwszej?
- Już nie mogę się doczekać. Czy udało ci się uruchomić
prÄ…dnicÄ™?
- Tak. - Rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. - Uśmiechnij
się, bo pomyślą, że się kłócimy.
Rusty uniosła kąciki ust i pokiwała wujkom ręką.
- Już nigdy nie będę jechała stępa. - Rusty zsunęła się z
konia wprost w ramiona Trenta. Gdyby była mniej obolała,
może wykorzystałaby tę sytuację. - Nie mam pojęcia, jak
wrócę do domu.
- Wrócisz, wrócisz. Pamiętaj, nie zostało zbyt dużo czasu.
Droga zajęła nam więcej, niż myślałem.
- Mówiłam ci, że nie umiem jezdzić konno. Sądziłeś, że
pojadÄ™ galopem?
- Spodziewałem się cwału od czasu do czasu. - Trent
uwiązał konie.
- Teraz już wiem, dlaczego kowboje mają kabłąkowate
nogi. - Rusty powlokła się w stronę chaty. - Możesz odwiązać
kosz piknikowy?
- Proszę bardzo. W koszu zamiast jedzenia był jej
komputer i różne rekwizyty, chodziło tylko o uniknięcie
podejrzeń. Trent wręczył jej kosz.
- Jeżeli zaniesiesz go do chaty, to ja włączę prądnicę.
Generator zaczął po chwili łomotać. Rusty westchnęła.
Raczej nie najkorzystniejsze warunki do pracy, lecz lepsze
to niż nic. Powinna i tak być wdzięczna.
- To pomieszczenie wygląda teraz zupełnie przyzwoicie -
pochwaliła Trenta, gdy wszedł do środka. Musiała mówić
bardzo głośno.
- Dziękuję. - Przeniósł wzrok z jej oczu na usta, po czym
umknÄ…Å‚ spojrzeniem w bok.
Ona z kolei starała się nie patrzeć na jego tors, który jawił
siÄ™ w jej nocnych fantazjach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]