- Strona pocz±tkowa
- Jerzy Stefan Stawiński Pułkownik Kwiatkowski albo dziura w suficie
- Broszkiewicz Jerzy 01 Ci z Dziesiatego Tysiaca
- PS19 Pan Samochodzik I Złoto Inków t.2 Szumski Jerzy
- Andrzejewski Jerzy Popiół i diament
- Edigey Jerzy Najgorszy jest poniedzialek
- Ficowski Jerzy Galazka z drzewa slonca baśnie cygnskie(1)
- Alegria Ciro GśÂ‚odne psy
- 5. Haunted Women of the Otherworld 5 Kelley Armstrong
- Joanna Rybak Klan NieśÂ›miertelnych
- 0146. McReynolds Glenna Skarb
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zie ogólnym nie w cygańskim traktowani byli jako więzniowie polityczni. Były to zresztą
nieliczne jednostki.
Dnia 1 sierpnia roku 1944, o godzinie 20 z minutami, przystÄ…pili hitlerowcy do likwidacji
wszystkich mieszkańców obozu cygańskiego. Cały niecygański personel został uprzednio
usuniÄ™ty z tego terenu gÄ™sto obstawionego przez SS. Przy Blockführerstube staÅ‚o sześć cięża-
rowych samochodów. Między uzbrojonymi esesmanami był również Mengele umunduro-
wany, w wysokich butach. Akcję likwidacyjną poprzedziło posiedzenie specjalnej komisji z
udziałem wizytatora, Reichsarzt Lohle.
Dopiero kiedy pierwszy pełen ludzi samochód skręcił w drogę wiodącą do krematorium,
podniósł się krzyk i wybuchł popłoch. W czasie akcji likwidacyjnej były nieliczne wypadki
rozpaczliwej obrony. Niemiecka Cyganka Lagerälteste rzuciÅ‚a siÄ™ na esesmana z goÅ‚ymi
rękami. Inni rozpierzchli się po terenie obozu, kryli się, wyrywali, wzywali ratunku. Wpę-
dzono Cyganów na ciężarówki przy pomocy kijów. O godzinie 23 wozy ciężarowe podje-
chały pod cygański szpital, gdzie załadowywano po 50-60 osób na jedną ciężarówkę, po
czym odwożono chorych do komór gazowych. Akcja została zakończona po północy. Wy-
wieziono na śmierć cały obóz cygański. Zagazowanych spalono w IV i V krematorium.
Na terenie Zigeunerlager w dwudziestym dziewiątym bloku ukryła się jedna cyganka i
dwoje dzieci. Nazajutrz odnaleziono ukrywajÄ…cych siÄ™ i natychmiast zamordowano. W obo-
zie znajdował się Cygan, który podawał się za Niemca. Po likwidacji, wraz z całym persone-
lem byłego obozu cygańskiego został odesłany do kompanii karnej. Kiedy 2 sierpnia kompa-
nia wyruszyła do pracy, komendant obozu zatrzymał go, sprawdził papiery, po czym upew-
niwszy się, że to Cygan, skierował go do komory gazowej.
40
Masowy mord doprowadzony został do samego końca. Zginęło dwadzieścia kilka tysięcy
Cyganów. Najstarsza z ofiar Hanna Tomaszewicz z Nowogródka miała 110 lat, najmłod-
sza Wiktoria Ditloff z Szepietowa zdążyła ukończyć jeden miesiąc życia...
Wprowadzili nas przez bramy,
wypuścili kominami...
mówią słowa cygańskiej piosenki, która przetrwała zagładę.
41
W latach powojennych
Po zakończeniu działań wojennych było w Polsce wg nieścisłych szacunków ponad
dwadzieścia tysięcy Cyganów, którzy zdołali ujść obozom, komorom gazowym, egzekucjom.
Część ich wyszła z leśnych gęstwin, w których dane im było przetrwać, inni powrócili z obo-
zów koncentracyjnych, gdzie nie zdążono ich zgładzić, jeszcze inni przybyli jako repatrianci
ze Związku Radzieckiego. Nielicznym tylko Cyganom wyżynnym udało się przeżyć wojnę w
swych podgórskich siedzibach, które zamieszkiwali od pokoleń. Powrócili do swych trady-
cyjnych zajęć. Koczownicy nie porzucili wędrówek, osiadli Cyganie wyżynni wzięli się
znów do tłuczenia kamieni, muzykanctwa, kowalstwa. Antagonizmy międzygrupowe nie
wygasły Kwiekowie nie chcieli rezygnować z uzurpatorskiej władzy, a inni, mniejsi przy-
wódcy kotlarscy próbowali nawet akcję produktywizacyjną, podjętą przez władze państwo-
we, wykorzystać dla własnych celów.
Działania wstępne, zmierzające do osiedlenia i produktywizacji Cyganów rozpoczęły się
pod koniec 1949 roku przeprowadzeniem w grudniu spisu ludności cygańskiej. Już w owym
czasie około 25 procent Cyganów prowadziło osiadły tryb życia; ogromna ich większość to
mieszkańcy Podkarpacia, przedstawiciele grup z dawna już nie wędrujących. Władze pań-
stwowe inicjując działania produktywizacyjne rozpoczęły udzielanie pomocy materialnej
Cyganom osiadłym, aby zachęcić w ten sposób i grupy wędrujące do zmiany trybu życia.
Dobrym intencjom nie towarzyszyła tu, niestety, niezbędna znajomość rzeczy. Niewędrują-
cych Cyganów wyżynnych darzyli i darzą wędrownicy tradycyjną pogardą jako gorszych i
obcych, z którymi nie nawiązują żadnej łączności. Toteż pomoc udzielana cygańskim miesz-
kańcom Podkarpacia nie mogła w żadnym stopniu wpływać na pozostałych, stanowić zachęty
dla nich.
Często występującym zjawiskiem, wprowadzającym w błąd, bywało okresowe zgłaszanie
się dość licznych Cyganów deklarujących chęć osiedlenia się na stałe. Zdarzało się to na ogół
jesienią, a po kilku miesiącach, na wiosnę, okazywało się, że chodziło tu tylko o spokojne
przezimowanie pod dachem z zamiarem wyruszenia na wędrówkę, którą rozpoczynali, gdy
się tylko ociepliło na dworze, opuszczając nagle miejsca zamieszkania i podjętej pracy, nie-
raz znikając nocą. W roku 1950 w Zielonogórskiem wędrowna grupa kotlarzy została zatrud-
niona przez spółdzielnię oraz przy pobielaniu kotłów w rzezni miejskiej i w mleczarni w
Skwierzynie. Na propozycję osiedlenia się taboru wójt Cyganów oświadczył, że porozumie
się z królem w tej sprawie, a po paru dniach cały tabor znikł, odjeżdżając w niewiadomym
kierunku. W Bydgoskiem jesienią 1951 roku osiedliła się spora grupa Cyganów; zorganizo-
wano naukę dla dzieci w szkołach, udostępniono przedszkola. Nakłanianie ich do pracy nie
dało rezultatu; oświadczyli, że nie muszą pracować, bo mają zapasy na dwa lata, po czym
pod koniec marca 1952 roku, a więc po kilku miesiącach, odjechali niepostrzeżenie. W
Zwidnicy na zorganizowanej przez miejscowe władze naradzie wyjaśniającej dla Cyganów
jeden z jej uczestników oświadczył: %7łycie jest za krótkie, żeby Cygan miał pracować .
Sentencja ta została nagrodzona hucznymi oklaskami. Nieliczni tylko podjęli czasowo pracę,
która była warunkiem otrzymania mieszkania, i osiedlili się na stałe, traktując zazwyczaj no-
wy dom jako siedlisko trwałe choć jeszcze opuszczane na czas letniej wędrówki.
W latach 1950-52 nie było jeszcze w zasadzie większych nacisków na wędrujących Cyga-
nów, którzy z czasem zorientowali się, że bez większych trudności mogą wędrować nadal.
Tak więc nieco pomyślniejsze, ówczesne próby zatrudniania Cyganów dotyczyły przeważnie
rodzin osiadłych, tzw. wyżynnych, gdzie nie trzeba było przełamywać nawyków wędrowni-
42
czych, dawno już wygasłych. Bieda, niekiedy skrajna nędza, w jakiej żyli, sprawiała, że ofe-
rowana im lepiej płatna praca bywała nieodpartą pokusą. Ale i tu wykonawcy postanowień
władz centralnych popełnili wiele błędów, których można było uniknąć. Nie biorąc pod uwa-
gę cygańskiej odmienności obyczajowej, etnicznej, socjalnej usiłowano, jak to już nieraz w
dawniejszej przeszłości bywało, w przyśpieszonym trybie zmienić całkowicie nawyki, trady-
cje, głęboko zakorzenione normy społeczne. I tak np. zatrudnienie nowotarskich Cyganów,
podtatrzańskich kowali, na roli w PGR w Szczecińskiem było z góry skazane na niepowo-
dzenie. Zachęceni otrzymanym prowiantem i nową odzieżą, w którą zostali zaopatrzeni, dali
się skłonić do wyjazdu na drugi kraniec Polski, nad morze, aby tam uprawiać ziemię, czego
ani oni, ani nikt z ich przodków nigdy nie robił. Nie pomogły niezłe warunki mieszkaniowe,
nieporównanie lepsze od dotychczasowych: ponad stuosobowa grupa Cyganów poczęła top-
nieć; stęsknieni za górami, za prymitywnymi kuzniami powrócili jeden po drugim w swoje
strony, opuścili pracę na roli, obcą im zupełnie.
Przedsięwzięciem rokującym pomyślniejsze wyniki było zatrudnienie Cyganów w Nowej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]