- Strona pocz±tkowa
- Campbell Judy Medical Duo 475 Życz mi szczęścia
- 134. Gina Wilkins Droga do szczęścia
- Droga do szczęścia Wilkins Gina
- Clark Lucy Podwójne szczęście
- Csalogany Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler Jadwiga Przybrana cĂłrka
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Czarodziejskie_rece
- Courths Mahler Jadwiga Diana
- Courths Mahler Jadwiga Sinobrody
- Jadwiga Courths Mahler Zakładniczka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odbieraj mu swojej miłości! %7łyczmy spokoju jego niepokornej duszy! Zawsze
obawiałem się o niego, widziałem czyhające na niego nieszczęścia. Zaskoczyła
go nagła, gwałtowna śmierć, nieprzygotowanego, młodego, w najpiękniejszym
wieku. Ale wydaje mi się, że jest teraz bezpieczny, nie może przynajmniej sam
sobie zadać bólu. Nie gniewaj się na niego, musisz go teraz poznać takim,
jakim był, a jakiego go nie znałaś. To nieszczęsny los obdarzył go tym dzikim
niespokojnym temperamentem. Jego winą była nieumiejętność ujarzmienia
żądzy. I tę winę, Klaryso, ponosimy razem z nim. Nie byliśmy dość surowi,
dawaliśmy mu zbyt wiele swobody, zamiast go poskramiać. Natury, takie jak
on, zle znoszą nadmiar wolności. Poniewczasie dostrzegłem, co się w nim
burzy i buntuje, było już jednak za pózno, by ukrócić jego nieokiełznaną
naturę, którą próbował ukryć pod sztywnymi, nienagannymi formami.
Powinniśmy od początku staranniej zająć się jego wychowaniem, uważniej go
obserwować. Uspokój się, Klaryso, proszę cię, spróbujmy zapomnieć o
wszystkim, co ci wyjawiłem, poza jednym... on był naszym nieszczęśliwym
synem.
Słowa męża wstrząsnęły do głębi zrozpaczoną kobietą. Osunęła się na
kolana i położyła czoło na zimne złożone dłonie syna.
- Moje biedne dziecko, twoja matka będzie się modlić o spokój twojej duszy
- zaszlochała.
Radca delikatnie położył rękę na jej głowie.
- Możemy jeszcze, Klaryso, uczynić dla niego coś dobrego, naprawimy
krzywdy, które wyrządził, o co się dotychczas w miarę możliwości starałem.
Ale zostało jeszcze wiele do zrobienia. Steffen mówił o Annie Werner, która w
przypływie zazdrości wykrzyczała mu, że Georg jest u jego żony. Z pewnością
i ona była jego ofiarą. Musimy się także zastanowić, jak pomóc żonie Steffena.
Robotnicy powinni wiedzieć, że nasze cierpienie nie uczyniło nas
niesprawiedliwymi. Nawet Steffenowi musimy oddać sprawiedliwość, to
przecież z winy naszego syna stał się mordercą. Jego życie jest zrujnowane.
Dopiero teraz z oczu radczyni popłynęły łzy.
Rodzice całą noc czuwali przy zwłokach syna.
Rose i Gert przynieśli naręcza kwiatów. Ozdobili nimi nosze i był to wyraz
pojednania w tej tragicznej sytuacji. Radczyni poddawała się czułym gestom
dzieci, od których cieplej jej się robiło na sercu.
I gdy wychodzili, chcąc zostawić rodziców samych z nieżyjącym synem,
serdeczniej niż zwykle życzyła im dobrej nocy.
Rozdział dwudziesty pierwszy
Po zabraniu noszy ze zwÅ‚okami Anny Werner Käthe rozglÄ…daÅ‚a siÄ™ za
bratem. Ponieważ nie mogła go nigdzie znalezć, poszła do domu. Heinza nie
było na dole w pokoju stołowym. Wiedziona impulsem pobiegła do jego
pokoju na poddaszu.
Heinz leżał na łóżku, miał rozpaloną głowę.
- Na miłość boską, Heinz - zawołała przestraszona, po czym pochyliła się
nad nim zatroskana. - Jesteś chory, masz gorączkę, zaziębiłeś się w tym
mokrym ubraniu. Zaczekaj, zrobię ci gorącej herbaty, zaraz będę z powrotem!
Szybko zaparzyła herbatę, ale gdy weszła ponownie do jego pokoju, spał już.
Postawiła filiżankę na stoliku obok łóżka i cicho wymknęła się na dół.
Na szczęście silny organizm szybko przezwyciężył przeziębienie. Już
następnego ranka przyszedł o zwykłej porze do pokoju stołowego na śniadanie;
dokuczała mu tylko chrypka i piekły oczy. Po śniadaniu z ojcem i siostrą
wyszedł do pracy.
Wieść o nocnych wydarzeniach obiegła już całe zakłady. Mówiono o tym z
ożywieniem na wszystkich wydziałach. Radca z nikim jeszcze nie rozmawiał.
Od razu poszedł do swego gabinetu i polecił, aby poproszono Friedricha
Lindnera.
Stary majster pojawił się u niego natychmiast.
Gdy wszedł, radca podał mu rękę.
- Dziękuję panu, kochany Lindner, że pan przyszedł wczoraj ze Steffenem.
Może pan sobie wyobrazić, co przeżyłem tej nocy. Przecież ma pan dzieci. I
proszę mi wierzyć, kiedy leży przed panem martwe dziecko, nie zastanawia się
pan, czy była z niego pociecha, czy nie.
Lindner pokiwał głową.
- Wierzę panu, Bóg jeden wie, jak dobrze pana rozumiem. I mnie było
bardzo ciężko, gdy słuchałem wyznania Steffena.
Radca westchnÄ…Å‚.
- Lindner, między mną a moimi robotnikami wszystko musi być jasne.
Wiem, że mój nieszczęsny syn wyrządził wiele krzywdy, ale próbowałem ją,
na ile mogłem, zadośćuczynić. Być może nie wiem wszystkiego, ale z całego
serca pragnę zrekompensować złe postępki mojego syna. I dlatego muszę
wiedzieć jak najwięcej. Wczoraj wieczorem słyszałem od Steffena, że Anna
Werner z zazdrości wyjawiła mu zdradę żony. Czy miała romans z moim
synem? Lindner z zażenowania gniótł czapkę w ręku.
- Ciężko o tym mówić, panie radco.
- Proszę pana, Lindner. Proszę niczego nie ukrywać. Niech mnie pan nie
oszczędza, jestem przygotowany na najgorsze i chcę poznać całą prawdę. A
więc... czy mój syn miał coś wspólnego z Anną Werner?
Lindner odrzucił skrupuły.
- No skoro pan nalega... tak, panie radco. Ona spodziewała się jego dziecka.
Radca uniósł się.
- A więc ona także? I dlatego wyjawiła wszystko Steffenowi! Nie można
mieć jej tego za złe, jeśli chce się zachować sprawiedliwość. Jeszcze dzisiaj
pójdę i porozmawiam z nią. Zatroszczę się o nią i o dziecko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]