- Strona pocz±tkowa
- Csalogany Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler Jadwiga Szczęście czeka na drugim brzegu
- Courths Mahler Jadwiga Przybrana cĂłrka
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Czarodziejskie_rece
- Courths Mahler Jadwiga Diana
- Courths Mahler Jadwiga Sinobrody
- ebook Mind Power Seduction UnEncrypted
- Linda Farstein AC 07 Entombed
- Chopra The Book of Secrets Unlocking the H
- Bester, Alfred The Computer Connection
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie przecież wszyscy i zawsze mnie lubili. Posłuchają mnie na
pewno.
Pogłaskał jej złociste włosy.
Nie, kochanie, nie łudz się. To nie miałoby sensu. Naraziła-
byś się na wysłuchanie rozmaitych obelg. Nie zdajesz sobie sprawy,
czym jest taki pijany, na pół przytomny tłum. Muszę przede wszy-
stkim pozbyć się tych obydwu łotrów, którzy dostarczali im wódkę.
Wtedy siÄ™ uspokojÄ…, jestem pewny.
A co zamierzasz zrobić?
Dzisiaj w nocy pojadÄ™ do Jaimeville i sprowadzÄ™ na pomoc
wojsko. Nie widzÄ™ innej rady.
Czy to konieczne?
Tak, Dolo. Nie mogę przecież dopuścić do tego, żeby nam
wszystko zdemolowali.
yrenice Dolo rozszerzyły się z przerażenia.
Czy sądzisz, że to możliwe?
Zrozum, Dolo, że ci ludzie są na pół przytomni, sami nie
wiedzą, co się z nimi dzieje. A przy tym od dłuższego czasu nie byli
ani przez chwilę trzezwi. W takich razach wszystko jest możliwe.
Stracili rozum, to obecnie jacyÅ› inni ludzie, nie ci spokojni i Å‚agodni
robotnicy, których znałaś. Mówię ci o tym, bo pragnę, abyś wiedzia-
ła dokładnie, jak się przedstawia sytuacja w Armadzie.
O Boże!
Dotychczas ukrywałem to wszystko przed tobą, bo nie chcia-
łem cię niepokoić. Miałem nadzieję, że uda mi się jakoś załatwić
pojednawczo te sprawy. Dziś po południu przekonałem się, że jest
inaczej. Nie obejdzie się bez pomocy siły zbrojnej. Nie ma zatem
sensu, żebym ci dłużej zamydlał oczy. Wolę, żebyś wiedziała całą
prawdę. Pojmujesz chyba sama, że sytuacja jest bardzo poważna
i nie popełnisz żadnego nierozsądnego kroku.
125
125
Nie, nie! Przyrzekam ci, Luteczku!
Bunt powinien być stłumiony w zarodku. Przy pomocy woj-
ska usuniemy tych dwóch łotrów z kopalni. Zostaną aresztowani
i wywiezieni z Armady. Wtedy na pewno nastąpi spokój i ład.
Ale... Czy robotnikom nic siÄ™ nie stanie, Luteczku?
Właśnie dlatego, że pragnę uniknąć katastrofy, sprowadzam
wojsko. Gdybym dopuścił do poważniejszych ekscesów, zdemolowa-
liby wszystko i puściliby z dymem. Wtedy musiałbym ich wszystkich
oddalić, pozostaliby bez pracy i na domiar wszystkiego osadzono by
ich w więzieniu. A po wyjściu z węzienia nikt nie przyjąłby ich do
pracy. Co by się wtedy stało z ich rodzinami? Większość przecież ma
żony i dzieci. Przede wszystkim mam na względzie ich dobro. Z tej
przyczyny postanowiłem działać prędko i energicznie. Czy rozumiesz
mnie, Dolo?
Tak, Luteczku!
Postaram się ich oszczędzać, znasz mnie przecież, Dolo. Nie
chcę im wyrządzać krzywdy. Pojadę dziś w nocy, potajemnie, nikt
nie powinien o tym wiedzieć. Gdyby nie to, że muszę ukrywać moje
zamiary, byłbym cię zabrał ze sobą. Myślałem w ogóle o tym, żeby
cię odwiezć do Jaimeville i umieścić u rodziców twojej przyjaciółki
Angeli. Mogłabyś pozostać u państwa Frasąuita, dopóki się tutaj
wszystko nie uspokoi.
Dolo energicznie potrząsnęła główką.
W żadnym razie, Luteczku. Zostanę z wami!
Domyślałem się, że odpowiesz w ten sposób, znam cię prze-
cież dobrze, Dolo. A więc pozostaniesz sobie spokojnie w domu,
razem z Jankiem. Wieczorem o dziewiątej, gdy cała służba wyjdzie
z domu, pozamykacie wszystkie drzwi i założycie okiennice. Prawdo-
podobnie jest to zbytnia ostrożność, ale lepiej się na wszelki wypa-
dek zabezpieczyć. Nie przypuszczam jednak, żeby dzisiejszej nocy
mogło dojść do ekscesów. Ludzie zebrali się na naradę w kantynie
i piją dalej wódkę. Zapewne nie ruszą się stamtąd tak prędko. Nie
chcę jednak zaniedbać żadnych środków ostrożności. A teraz, Dolo,
zawołaj Pedra. Musi dla mnie przygotować rozmaite rzeczy, ale tak,
żeby reszta służby tego nie zauważyła.
Dolo wyszła z pokoju. Pan Ludwik z powagą spojrzał na Janka.
126
126
Czy masz dosyć naboi do twego browninga?
O tak, wuju Ludwiku!
Dobrze mniej wszystko w pogotowiu. Dolo także ma swoją
broń i naboje. Również i Pedro jest dostatecznie uzbrojony.
Czy lękasz się napadu na dom? spytał Janek.
Trzeba być przygotowanym na wszystko. W najgorszym
razie, to znaczy, gdyby robotnicy zjawili się tutaj, aby zmusić mnie
do ustąpienia, będziecie się musieli bronić aż do mego powrotu.
Nasi robotnicy nie posiadają broni palnej, tylko noże i swoje na-
rzędzia. Będziecie mogli trzymać ich w szachu waszą bronią. Sta-
rajcie się o to, by nie zranić nikogo, wystarczy jeżeli oddacie kil-
ka strzałów w powietrze; to ich na pewno wystraszy. Wszyscy Mu-
| rzyni bojÄ… siÄ™ jak ognia broni palnej, dlatego trzeba siÄ™ w niÄ…
zaopatrzyć.
Rozumiem, wuju!
Pamiętaj jednak, żebyś tylko w ostateczności użył broni.
Wspominam o tym, bo pragnę, żebyście na wszelki wypadek byli
przygotowani. Cała służba wyjdzie o dziewiątej z domu, tak jak
zwykle. Nie znam ich zupełnie, zostali przyjęci niedawno i tylko na
czas naszej obecności. Nie ufam im jakoś. Z wami pozostanie tylko
mój stary Pedro, jego żona i córka. Z ich strony nie lękam się
zdrady, są bardzo wierni i przywiązani do mnie i do Dolo. Póki ja
nie powrócę, nie wypuścisz Dolo nawet za próg domu. Czy słyszysz,
Janku?
Ależ to rzecz jasna, drogi wuju!
I nie wpuszczaj także nikogo do domu. Zresztą wiem, że
mogę polegać na tobie, ty na pewno dopilnujesz Dolo.
Możesz być spokojny, wuju, wypełnię ściśle wszystkie twoje
, zarzÄ…dzenia. Czy jednak dobrze robisz, jadÄ…c sam w nocy przez ten
step? Czy nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo? A jeżeli tamci zau-
ważą, że jedziesz do miasta, aby sprowadzić wojsko? Czy nie posta-
rają się zatrzymać cię po drodze?
Nie bój się, przewidziałem wszystko. Oni się nie dowiedzą, że
pojechałem dziś w nocy. Nie wiem, czy w ogóle wpadnie im na myśl,
że pojechałem postarać się o pomoc, ale nawet w tym wypadku będą
przypuszczać, że pojadę jutro rano. Gdybym czekał do rana, nie
127
127
pozwoliliby mi odjechać, lecz staraliby się wszelkimi sposobami temu
zapobiec. Właśnie dlatego wyruszam już dziś wieczorem.
Do pokoju powróciła Dolo w towarzystwie Pedra.
Pedro, zapakuj mi trochę żywności na drogę. Muszę pojechać
do Jaimeville. Nikt jednak nie powinien o tym wiedzieć oznajmił
pan. Ludwik.
Tak, rozumiem panie! odparł spokojnie Pedro.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]