- Strona pocz±tkowa
- Csalogany Hedwig Courths Mahler
- Courths Mahler Jadwiga Szczęście czeka na drugim brzegu
- Courths Mahler Jadwiga Przybrana cĂłrka
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Czarodziejskie_rece
- Courths Mahler Jadwiga Diana
- Jadwiga Courths Mahler Zakładniczka
- James_Grippando_ _Jack_Swyteck_03_ _Last_to_Die
- Jerry Pournelle Houses of the Kzinti
- James Susanne Dziedzic z Kornwalii(1)
- Bauslaugh, Robert A. The Concept of Neutrality in Classical Greece
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
49południem widziałam go jeszcze. Dziwię się tylko, że opuścił na pe-
wien czas swoje nieszczęśliwe ofiary.
Pani Melania rozejrzała się ostrożnie wokoło.
Kasiu, nie nazywaj w ten sposób doktora Rodecka. Mówiłam ci już
przecież tyle razy...
Przecież i wy nazywacie go w ten sposób.
Pani Melania zmieszała się, ponieważ Kasia powiedziała prawdę.
Ojciec jednak nie pozwala na to. Gniewa się zawsze, ilekroć usły-
szy, że się zle wyrażamy o Rodecku.
No tak! No tak! Ale tatusia nie ma tu w tej chwili. Jesteśmy same!
Czy to była twoja nowina, Kasiu? zapytała Karola, spoglądając z
upodobaniem na swoje piękne ręce.
Tak, czy to nie dosyć?
Sądziłam, że opowiesz nam coś ciekawego.
Jesteś ogromnie wymagająca. Przecież w Różance rzadko kiedy
zdarza się coś ciekawego. %7łycie upływa spokojnie i monotonnie. Dlatego
49
TL R
uważam, że to bardzo ciekawa nowina. Dziś jest w ogóle ogromnie inte-
resujący dzień.
Czy rozmawiałaś z doktorem Rodeckem? zapytała matka.
Kasia spojrzała na matkę z przerażeniem i otrząsnęła się.
Ja miałabym rozmawiać z Sinobrodym? Dobrowolnie nigdy tego
nie robię. Ukłonił mi się, a ja bardzo ozięble odpowiedziałam na jego
ukłon. Pogardzam nim przecież!
Och, Kasiu, a jeszcze rok temu doktor Rodeck był twoim ideałem!
powiedziała szyderczo Karola.
Kasia wzruszyła ramionami.
Więc cóż z tego? Był również i twoim ideałem, moja droga siostro!
Tylko, że ja uwielbiałam go z oddali, a ty miałaś względem niego zupeł-
nie poważne zamiary. Durzyłaś się w nim, dopóki się nie dowiedziałaś,
że jest żonaty i że ma dwie żony. Moje marzenia były przynajmniej zu-
pełnie niewinne, nie żywiłam żadnych pragnień.
JesteÅ› okropna dziewczyna!
Kasia zeskoczyła z krzesła i wykonała kilka tanecznych kroków.
Wiem o tym, wiem! Powtarzasz to tak często, że się tego już na-
uczyłam na pamięć! Ale ja się nie przejmuję.
To właśnie szkoda!
No, Karolinko, nie gniewaj się, nie chciałam ci sprawić przykrości.
Chodz, daj buzi, pogodzimy siÄ™. A teraz odchodzÄ™.
Dokąd się tak śpieszysz, Kasiu?
Muszę powiedzieć, żeby stajenny zaprzągł konia do wolantu. Od-
wiozę pózniej pannę Holm na stację.
Zachowuj siÄ™ jednak przyzwoicie Kasiu. ProszÄ™ ciÄ™, bez zbytniej
poufałości. Przecież nie znasz jeszcze wcale panny Holm upominała
matka.
Kasia ucałowała matkę, po czym powiedziała serdecznie:
Ach, mamo, nie nudz mnie tymi ciągłymi morałami! To nic nie
pomoże. Wiesz przecież, że gdy kogoś lubię, to nie potrafię się zachowy-
wać jak sopel lodowy. Taka już jestem i pewno się nie zmienię.
50
TL R
Należy panować nad swymi uczuciami. Przecież chcesz uchodzić
za dorosłą.
To nie ma nic do rzeczy. Nie obawiaj siÄ™ mamo, panna Holm na
pewno nie nadużyje mojej sympatii. Posiada wiele taktu i jest bardzo
subtelna.
Ach, Kasiu, jak prędko poznałaś się na jej zaletach! zaśmiała się
Karola.
Kasia znowu ukłoniła się siostrze.
Tak, ma belle soeur!1 Znam siÄ™ na ludziach. A teraz pozwolÄ™
sobie pożegnać obie panie i pozostaję z głębokim poważaniem.
I powiedziawszy to, Kasia w podskokach wybiegła z pokoju. Pani Me-
lania i Karola przez chwilę spoglądały na siebie w milczeniu. Wreszcie
obydwie mimo woli roześmiały się.
Jakiż to dzieciak z tej Kasi! rzekła wreszcie Karola.
Tak, jest jeszcze bardzo dziecinna. Może naprawdę ta panna Holm
wpłynie jakoś na nią. Kasia polubiła ją od razu, może będzie słuchać jej
dobrych rad. A właściwie to ta panna Holm wywarła na mnie bardzo
sympatyczne wrażenie. Musi być osobą miłą i dobrze wychowaną.
Trudno temu zaprzeczyć, mamo potwierdziła Karola.
Tymczasem Astrid omówiła z architektem Saltenem wszystkie szcze-
góły. Zbliżał się czas odjazdu. Astrid pożegnała się z panem Saltenem.
Kasia czekała już na nią w westybulu.
Odwieziesz pannę Holm na stację. Już wielki czas wyruszyć, ina-
czej pani spózni się na pociąg powiedział architekt do córki.
Nie obawiaj się, tatusiu, zdążymy. Do widzenia! Chodzmy, panno
Holm!
To mówiąc Kasia wzięła Astrid pod rękę i pociągnęła ją za sobą. Ar-
chitekt Salten spoglądał z uśmiechem na obydwie dziewczyny. Zaledwie
Kasia wzięła cugle do ręki, gdy zaczęła już znowu mówić.
1
Moja piękna siostro
51
TL R
Czy pani jest zadowolona, panno Holm? zapytała z filuternym
uśmiechem.
Zadowolona i szczęśliwa, panno Kasiu odparła szczerze Astrid
każdy dzień bez posady oznacza dla mnie dotkliwą stratę.
Więc pani jest taka uboga? zapytała naiwnie Kasia.
Tak, panno Kasiu.
A jednak taka dumna. Cieszyłam się bardzo, że się pani nie uko-
rzyła przed mamą.
Astrid drgnęła, lecz odparła spokojnie.
Spodziewam się, że matka pani nie miała zamiaru upokorzyć
mnie.
Ależ nie, bynajmniej. Mama wcale nie jest taka straszna. Pani na
pewno zyska sympatię mojej matki, gdy pani tylko trochę pobędzie u
nas. Najważniejsze, żeby pani nie wchodziła w drogę Karoli.
Jakim sposobem? spytała Astrid ze zdumieniem.
No, chodzi o to, żeby pani nie odbijała jej wielbicieli, gdy któryś z
nich przyjedzie do Różanki.
Ależ, panno Kasiu...
Mówię prawdę, widzę jednak, że pani jest zgorszona.
Astrid nie wiedziała czy się ma gniewać, czy też śmiać. Wreszcie rze-
kła po chwili namysłu:
Postaram się w takich razach być nieobecna.
Kasia poważnie skinęła głową.
Słusznie! Pani jest bardzo mądra! W ten sposób pozyska pani na
pewno względy mamy i Karoli.
Przejeżdżały właśnie znowu obok zamku Rautenfels. Gdy powozik
skręcał, zbliżył się z drugiej strony jakiś jezdziec, w którym Astrid po-
znała natychmiast swego towarzysza podróży.
Doktor Rodeck, usłyszawszy turkot powoziku, podniósł wzrok. Wy-
glądał, jakby się zbudził z głębokiej zadumy. Spojrzenie jego padło na
obie panienki. Gdy spojrzał w cudne, lśniące oczy Astrid, w oczach jego
zapalił się przelotny błysk radości. Widocznie cieszył się z tego ponow-
52
TL R
nego spotkania. Przejeżdżając obok powozu, ukłonił się uprzejmie. Ka-
sia odwróciła się do Astrid i rzekła półgłosem:
Znowu ten wstrętny Sinobrody!
Astrid uśmiechnęła się. Słowa Kasi wyzwoliły ją na chwilę z uroku,
jaki wywierały na niej oczy Doktora Rodecka.
Pani ma bardzo bujną wyobraznię, panno Kasiu rzekła do swojej
towarzyszki dlatego wierzy pani w bajki o Sinobrodym.
Tak, to prawda, mam wiele fantazji. Nieraz wymyślam sobie roz-
maite ciekawe historie. Trzeba sobie trochę urozmaicać życie, bo tu w
Różance mamy niewiele rozrywek. %7łałuję, że nie jestem powieściopisar-
ką. Ach prawda, pani przecież pracowała u jakiejś znakomitej autorki.
Tak, byłam sekretarką pani von Klinger.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]