- Strona pocz±tkowa
- Jayne Ann Krentz Jak woda na pustyni
- Bohaterowie wiary Nowego Testamentu
- 48. Conan nieokieśÂ‚znany (Conan the Savage) 1992
- ep08r4
- Gretkowska Manuela Europejka
- C Howard Robert Conan Kull
- Dć™bski Eugeniusz Aksamitny Anschluss
- SzataśÂ„skie wśÂ‚osy
- Laurie, Hugh The Gun Seller
- facet_na_telefon_ _a.j._gabryel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po sobie bardzo szybko i wyglądało na to, że tym razem się nie wycofam i złożę
przysięgę małżeńską.
Czułam coraz większe zdenerwowanie, ale myślałam, że tak właśnie czuje się każda
panna młoda, gdy zbliża się dzień ślubu. Wcześniej czy pózniej musisz podjąć to
zobowiązanie", wmawiałam sobie, choć powinnam była raczej przekonywać się w
inny sposób: Na litość boską, masz dopiero dziewiętnaście lat, nie musisz
podejmować żadnych zobowiązań, jeśli nie masz na to ochoty". Zdecydowanie zbyt
łatwo można dać się ponieść różnym wydarzeniom, zamiast kontrolować całą
sytuację. Myślę, że tak właśnie dzieje się z wieloma Brytyjkami, które wychodzą za
muzułmanów ze Zrodkowego Wschodu czy Afryki Północnej. Prawdopodobnie przed
ślubem odczuwają niepokój i mają wątpliwości, ale po prostu zbyt trudno jest
zatrzymać bieg wydarzeń, które toczą się jak lawina. Być może przyjaciele lub
krewni ostrzegali je przed niebezpieczeństwami związanymi z takim krokiem, ale one
nie chciały ich słuchać. Traktowały małżeństwo jako przejaw buntu i próbowały
udowodnić, że przestrzegający je bliscy są ograniczonymi ignorantami i rasistami.
Taka determinacja z pewnością potrafi zagłuszyć wszelkie wątpliwości. Postanowiły
coś w imię miłości i nie zamierzały z tego rezygnować, bez względu na
konsekwencje.
W dniu ślubu, gdy goście zebrali się na wystawne przedweselne przyjęcie, moje
wątpliwości sięgnęły zenitu. Było mi słabo ze zdenerwowania. Z boku być może
wyglądałam jak idealna panna młoda, ale naprawdę byłam bardzo roztrzęsiona.
Miałam trudności ze skupieniem się na tym, co dzieje się wokół. Gdy siedziałam w
swojej pięknej, białej
73
sukni i co chwilę przyjmowałam pocałunki od rozmaitych wujków i ciotek, miałam
wrażenie że wokół mnie wirują setki osób. Wszyscy byli niezmiernie mili i tak
dobrze się bawili, że nie wiedziałam, co im powiedzieć. Przyjęcie trwało w najlepsze,
a mnie kręciło się w głowie. Gdy pomieszczenie było tak zapełnione gośćmi, że
wydawało się, iż nie zmieści się w nim już ani jedna osoba, odwróciłam się i
zobaczyłam, jak w całej swej chwale wchodzi do niego pan młody. Przyjrzałam mu
się uważnie. Właściwie nie mogłam go rozpoznać i przez chwilę nie wiedziałam,
dlaczego. Nagle zorientowałam się, że na tę uroczystość wyprostowano mu włosy.
Wcześniej wydawał się wątły, ale teraz wyglądał idiotycznie. Wszystkie wątpliwości,
które do tej pory nachodziły mnie dość nieśmiało, odezwały się ze zdwojoną siłą.
Widok tego biednego, palącego się do ślubu głupka, wstrząsnął mną tak bardzo, że
wreszcie dotarło do mnie, że popełniam ogromny błąd.
Musiałam natychmiast podjąć decyzję, w przeciwnym razie skończyłabym jako żona
człowieka, który na własnym ślubie wyglądał tak głupio, że nigdy nie mogłabym
myśleć o nim, nie wybuchając śmiechem - bądz płaczem. Wiedziałam, że ta cała
ceremonia nie może toczyć się dalej, ale nie miałam pojęcia, jak ją przerwać. Czy
powinnam wstać i oświadczyć to tłumowi gości? Najpewniej by mnie zlinczowali.
Może powinnam podejść do Ahmeda i powiedzieć mu prawdę? Wtedy błagałby
mnie, abym zmieniła zdanie i znalazłabym się w okropnej sytuacji. Nie miałam serca,
by zniszczyć całe przyjęcie, ani odwagi, by stanąć twarzą w twarz z Ahmedem.
Wstałam i jak lunatyczka zaczęłam iść w kierunku drzwi. Pozwalałam, by goście
mnie czule ściskali, przytulali, podziwiali suknię i mówili, jaka jestem piękna, że
Ahmed ma wielkie szczęście i życzyli mi
74
dużo pomyślności. Przedstawiano mi jakichś krewnych Ahmeda, których nigdy
wcześniej nie spotkałam. Grzecznie pytałam ich, jak minęła im podróż do Tunisu, ale
nie pamiętam, co odpowiadali.
Cały czas, jak we śnie, kierowałam się do drzwi, którymi przed chwilą wszedł
niedoszły pan młody. To była najdłuższa droga, jaką w życiu przebyłam. Okropnie
bałam się, że spotkam mojego narzeczonego i będę musiała spojrzeć mu w oczy, i
zobaczę, jaki jest szczęśliwy. Dotarłam w końcu do drzwi, otworzyłam je i wyszłam
na zewnątrz. Nikt nic nie powiedział, ani nie próbował mnie zatrzymać. Być może ci,
którzy mnie widzieli, myśleli, że wychodzę zaczerpnąć świeżego powietrza. Część
kobiet z pewnością wymieniła znaczące spojrzenia, przypominając sobie, jak
zdenerwowane były podczas własnego wesela. Ostrożnie zamknęłam drzwi i gwar
przyjęcia natychmiast ucichł. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to to, że muszę
uciec z tego miejsca, zanim ktoś inny wyjdzie z sali i zapyta, co się stało. Nie byłam
w nastroju do wyjaśniania czegokolwiek. Zatrzymałam taksówkę i usiadłam na
brudnym siedzeniu, owijając wokół siebie zwoje białego materiału. W oknach
taksówki wisiały kolorowe talizmany i symbole religijne.
Podałam kierowcy nazwę najtańszego hotelu, jaki znałam. Byłam prawie pewna, że
tam nikt się mną nie zainteresuje, nawet jeśli pojawię się w ślubnej sukni, bez
pieniędzy i bagażu. Miałam na sobie trochę biżuterii, którą dałam kierowcy jako
zaliczkę na podróż. Koniecznie chciałam odjechać, zanim Ahmed z rodziną
zorientują się, że mnie nie ma i zaczną mnie szukać. Pewnie uznaliby, że zle się czuję
i narobiliby wokół mnie mnóstwo szumu, aby tylko przyjęcie przebiegało bez
zakłóceń. Wtedy nie miałabym szans na jakiekolwiek wyjaśnienia.
75
Gdy kierowca ruszył, wyjrzałam przez tylną szybę, ale drzwi wciąż były zamknięte.
Powinno minąć trochę czasu, zanim zorientują się, że zniknęłam. %7łal mi się zrobiło
Ah-meda. Był dla mnie dobry, a ja go unieszczęśliwiłam i upokorzyłam przed
rodziną i przyjaciółmi.
W hotelu zameldowałam się ubrana w ślubną suknię, ale nikt nic nie powiedział.
Pokazano mi pokój i gdy tylko się w nim zamknęłam, zadzwoniłam do przyjaciół,
żeby usłyszeć czyjś znajomy głos. Po kilku godzinach zatelefonowałam do mamy do
hotelu. Bałam się powiedzieć, co zrobiłam, ale okazała mi więcej zrozumienia, niż
się spodziewałam.
- Nie mam paszportu - lamentowałam. - Został w domu Ahmeda razem ze
wszystkimi moimi rzeczami.
- Nie martw się - powiedziała. - Jakoś sobie z tym poradzimy.
Byłam wzruszona jej opiekuńczością, ale nie miałam pojęcia, jak mogłaby poradzić
sobie z bałaganem, w który sama się wpakowałam.
- Nie wrócę tam - powiedziałam kategorycznie. - Chcę jechać do Londynu.
- Dobrze - próbowała mnie uspokoić. - Mam palestyńskich przyjaciół w Tunisie.
Zdobędą dla ciebie nowy paszport.
Nigdy nie rozumiałam, jak nawiązała kontakty z tyloma Palestyńczykami, a gdy o
nich wspominała, raczej nie rozwijałam tego tematu. Teraz jednak z prawdziwą
wdzięcznością przyjmowałam ich pomoc. Położyłam się i zapadłam w nerwową
drzemkę. Z jednej strony czułam ulgę, że udało mi się uniknąć małżeństwa, które
[ Pobierz całość w formacie PDF ]