- Strona pocz±tkowa
- Andrews Amy Medical Duo 479 Wyspa przeznaczenia
- McAllister Anne Światowe Życie Duo W blasku fleszy
- Morgan Sarah Medical Duo 475 Ponowne zaręczyny
- GR582. (Duo) Banks Leanne Jego Wysokość pan doktor
- Campbell Judy Medical Duo 475 Życz mi szczęścia
- 1030. DUO Wilde Lori Rajska wyspa
- 046. Metcalfe Josie Daleko od domu
- 249. Metcalfe Josie Wędrowcy
- Grisham John Testament
- Roberts Alison Powtórka z miśÂ‚ośÂ›ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przytuleni. Musiała tylko przekręcić głowę i unieść brodę, by móc go
pocałować.
To była wspaniała myśl, ale zanim zdążyła się poruszyć, zabrzęczał
głośno jeden z pagerów.
- To w kuchni, czyli mój - westchnęła Libby. Wysunęła się z uścisku
Nicka i wstała.
- Nie mogą oczekiwać, że przyjedziesz. Twoje nazwisko jest daleko na
liście, jeśli nawet kogoś im brakuje.
- To nie ostry dyżur -jęknęła Libby. - To onkologia. Coś się stało z Tash...
- Zadzwoń i zapytaj, zanim umrzesz na serce, zastanawiając się, czego
chcą - zasugerował Nick i podał jej telefon.
Libby zauważyła jednak, że on także zbladł.
- Mówi Libby Cornish, odpowiadam na wezwanie z onkologii - rzekła
szybko, kiedy uzyskała połączenie.
- Chwileczkę. Pan Andrews chciał z panią porozmawiać.
- Czy chce, żebym przyjechała? Czy jest jakiś problem z moją córką?
Nazywa się Natasha Cornish. Mogę tam być już za kilka minut, jeśli...
- Libby, tu Doug Andrews - przerwał jej spokojnie męski głos. - Przestań
panikować. To nie jest zła wiadomość.
To zapewnienie sprawiło, że ugięły się pod nią nogi. Musiała oprzeć się o
ścianę, by nie upaść.
- Nie? - spytała zachrypłym głosem. - A jaka?
- Co byś powiedziała na dobrą, dla odmiany? - Libby usłyszała radość w
jego głosie i wyobraziła sobie uśmiech na jego twarzy. - Na przykład taką, że na
tym etapie wyniki Tash są absolutnie doskonałe?
- Nie! Naprawdę? Nie mogę w to uwierzyć! Czyli wszystko jest w
porzÄ…dku?
- W jak najlepszym.
- Jesteś pewny? - Tak bardzo przyzwyczaiła się, że wszystko w jej życiu
idzie zle, że nie umiała przyjąć dobrych wiadomości.
- Libby, wyniki są tak dobre, że zamierzam pójść do domu, zabrać żonę
na kolację i to uczcić. - W jego głosie zabrzmiała taka pewność, że Libby
pozwoliła sobie wreszcie na nadzieję. - Proponuję, żebyś postąpiła tak samo, a
potem porządnie się wyśpij. Mam wrażenie, że ten brzdąc niedługo zacznie
funkcjonować na pełnych obrotach i będziesz potrzebowała dużo siły, żeby nad
nią zapanować.
- Słyszałeś, Kola? - zapytała, gdy odłożyła słuchawkę. Obróciła się w jego
ramionach, by na niego spojrzeć. Nie zauważyła nawet, jak łatwo przyszło jej
użycie tego zdrobnienia. - Słyszałeś, co on mówił?
- Każde piękne słowo! - zawołał. - Dlatego właśnie tak się przyciskałem
do słuchawki.
- Chemia zaczęła działać! Czy to nie cudowne?
- Wspaniałe! - Uśmiechnął się szeroko. - Naprawdę trzeba to uczcić.
Skoro lekarz kazał... - Podniósł ją i okręcił, zanim schylił się, by ją pocałować.
Na początku w ich pocałunku była tylko radość z poprawy zdrowia Tash,
ale to szybko uległo zmianie. Wkrótce Libby nie była już w stanie myśleć.
Zaczęło się od świętowania dobrej wiadomości, ale szybko stało się czymś
więcej. Byłaby szczęśliwa, mogąc całować się z nim w nieskończoność, ale on
rozluznił uścisk i uklęknął.
- Wyjdz za mnie, Libby. - Lekko dyszał po gorącym pocałunku. - Wiem,
że na dowód masz tylko moje słowa, ale uwierz, że zaczęliśmy planować
wspólną przyszłość już wtedy. Kiedy myślałem, że straciłem cię na zawsze,
wiedziałem, że nigdy nie pokocham żadnej kobiety tak jak ciebie. Straciliśmy
mnóstwo czasu, nie marnujmy ani chwili. Wyjdz za mnie jak najszybciej.
Libby nawet nie podejrzewała, że istnieje takie szczęście.
- Wyjdę za ciebie, ale pod jednym warunkiem - oznajmiła, podniosła go z
klęczek i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Zrobię wszystko, co tylko chcesz - obiecał.
- Pomóż mi odtworzyć pierwsze chwile spędzone razem, żebyśmy mogli
się dzielić wspomnieniami.
Zaśmiał się, zachwycony tym pomysłem.
- Nie mogę ci obiecać, że uda mi się odtworzyć tę ulewę i wolałbym, żeby
nikt nie kradł ci parasola. Ale jeśli chodzi o wszystko pozostałe, to z
przyjemnością...
- Nie martw się, Libby. Tash będzie z nami dobrze - obiecała Leah. Jej
synek, Ethan, spał słodko wtulony w suknię druhny, którą miała na sobie.
- Oczywiście. Kiedy znudzi jej się zabawa z E-thanem, ma przecież
Megan - dodała Maggie, a mała Megan spróbowała ukoić ból ząbkujących
dziąseł, żując suknię mamy.
- Pewnie, mamusiu. Będzie mi dobrze - zapewniła Tash, przeskakując
wesoło z jednej nogi na drugą. Miała niewiele dłuższe włosy niż niemowlęta, ale
przynajmniej odrastały gęste i zdrowe. - Ty i tatuś możecie pojechać na miesiąc
miodowy. I poproszÄ™ o siostrzyczkÄ™!
- Nie mam pojęcia, kto ją do tego namówił - westchnęła Libby ze
świadomością, że odtąd wszyscy będą przyglądać się jej talii. - Rodzice Nicka
są niepocieszeni, że nie załapali się na całą zabawę z małą Tashą.
- Nie oni jedyni. - Leah uśmiechnęła się i spojrzała przez ramię na swoich
teściów, którzy niedawno wrócili na stałe z Nowej Zelandii. - Przynajmniej
rodzice Davida wreszcie wszystko sobie wyjaśnili. Mama na pewno pozostanie
nieco nadopiekuńcza, ale przynajmniej mają teraz wnuki, o które mogą się
troszczyć. Jego ojciec też wreszcie zacznie pomagać...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]