- Strona pocz±tkowa
- Dostojewski Fiodor Wspomnienia z domu umarłych
- Wylie Trish Witaj w domu
- 387,_DUO_Metcalfe_Josie_ _Rozdzina_ze_snow
- 249. Metcalfe Josie Wędrowcy
- Jane Lindskold Firekeeper Saga 1 Through Wolf's Eyes
- Iain Banks A Song of Stone
- Darcy Maguire Spragnieni uczuć‡
- Alpha and Omega 4 Alpha Mine Aline Hunter
- B Ella Donna Blood Pool (pdf)
- 295. Anderson Caroline Nie tylko w Âświęta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chroniła Matta przed zmiażdżeniem.
Przednia część dachu została niestety zgnieciona jak kartka papieru, a
przednia szyba rozbita, i tędy właśnie do wnętrza kabiny dostało się mnóstwo
mniejszych odłamków skalnych, które całkowicie go unieruchomiły.
- Co mam robić?
Mogli teraz rozmawiać bezpośrednio. Widząc jego głowę, Honorata
znowu odnalazła w sobie siłę i spokój.
- Dasz radę wsunąć... łopatę... pod blachę? - Przerwał, żeby nabrać
powietrza. - Wez jakiś kamień... podłóż... zrób dzwignię...
Powoli wsunęła łopatę ponad jego ciałem, ustawiając ją płasko nad jego
piersiÄ….
Kiedy zorientowała się, że oczyściła tył ciężarówki zbyt dokładnie,
niemal się rozpłakała. Teraz musi marnować bezcenne sekundy na budowanie
podpórki do dzwigni, mającej unieść dach ponad jego ciałem.
- O! - krzyknął, kiedy naparła na stylisko. Odskoczyła puszczając łopatę,
pewna, że go zabiła.
- Matthew? - Sięgnęła przez okno, żeby dotknąć jego głowy. - Matthew!
Ze świstem wciągnął powietrze, zanim odzyskał przytomność. Usłyszała,
jak z wysiłkiem oddycha, starając się coś powiedzieć.
- Jeszcze raz... - wydusił w końcu. - Ale z wyczuciem! - zażartował.
Zobaczyła, że przechylił głowę, usiłując spojrzeć w jej stronę.
Pogłaskała go po włosach, po czym zacisnęła wargi i ponownie chwyciła
oburÄ…cz stylisko.
- Zaczynamy - ostrzegła trzęsącym się głosem. - Raz, dwa, trzy! - Całym
ciężarem naparła na dzwignię.
- O, tak! - Opadając na kolana, usłyszała jego głos. Czuła, że opuszczają
ją siły.
- 100 -
S
R
- Udało mi się? - spytała z niedowierzaniem, przeciskając się w jego
stronę. - Możesz się ruszać?
- Witaj... ślicznotko...
Z trudem się odwrócił, by na nią popatrzeć.
- Chyba niezle dostałeś w głowę.
Roześmiała się i wierzchem dłoni odgarnęła z twarzy mokre włosy.
Szorstkość skóry uświadomiła jej, że jest umazana błotem.
- Kiedy to naprawdę... piękny widok. - Wokół jego oczu pojawiły się
wesołe zmarszczki.
- Wariat - powiedziała półgłosem. - Zupełny wariat. - Nie mogła oderwać
od niego oczu.
- Teraz... - przerwał, żeby wziąć oddech, chociaż jego głos brzmiał już
znacznie silniej - wystarczy sprowadzić stado mułów, żeby mnie stąd
wyciągnęły...
- Zamiast mułów masz mnie - zażartowała, mimo że wzruszenie chwytało
ją za gardło, i podniosła łopatę. Zaczęła rozgarniać gruz wypełniający kabinę. -
Czy możesz ruszać rękami?
- Jeszcze nie... Już! - Najpierw jedno, a potem drugie ramię wyłoniło się z
ciasnej pułapki. - Boję się dotknąć dachu kabiny. Nie mam pojęcia, jak mocno
oparty jest ten pień. Podaj mi ręce i ciągnij... - Wysunął ramiona przez dziurę w
oknie. - Ciągnij, a ja spróbuję uwolnić nogi...
Oboje byli wyczerpani i osłabieni, ale po jakimś czasie osiągnęli cel.
Był już do połowy poza kabiną, kiedy uderzył kolanem w zgnieciony
dach. Rozległ się złowieszczy zgrzyt i ciężarówka zadrżała.
- Wyskakuj! - rzucił, wyszarpując ręce z jej dłoni. - Wyskakuj z
ciężarówki! Już!
- Nie! - wycedziła przez zęby i chwyciła go pod pachy. - Uważaj...
- Psiakrew, rób, co ci każę! - ryknął. - Uciekaj! Zaraz...
- 101 -
S
R
- Rusz się, do cholery! Zamknij się i rusz! - wrzasnęła, zapierając się
piętami i ciągnąc, aż wszystkie jej mięśnie i ścięgna napięły się do granic
wytrzymałości.
Nagle, niczym korek z butelki, Matthew wyskoczył z pułapki i oboje
potoczyli się na tył platformy.
- Szybko. - Odwrócił się i zerwał na nogi. - Wyskakujmy! - Podłożył rękę
pod jej siedzenie i wypchnął ją ponad tylną klapą. Wylądowała na stosie gruzu,
po czym przewróciła się na bok akurat w porę, żeby nie upadł prosto na nią.
- Biegiem!
Chwycił ją za rękę. Gramolili się na czworakach w kierunku drogi, nie
spuszczając wzroku z głazów ponad głowami.
Nagle, z ogłuszającym trzaskiem i hukiem, ciężarówka przechyliła się
powoli i, spychana nieubłaganie przez sunące rumowisko, zniknęła poza
krawędzią drogi, żeby ruszyć w swoją ostatnią podróż na dno wąwozu.
- Mój Boże, niewiele brakowało. - Odetchnął z ulgą, kiedy kakofonia
dzwięków wreszcie ustała. - Naprawdę niewiele...
Honorata wybuchnęła płaczem.
- Matthew... Och, Matthew - powtarzała, gdy przyciągnął ją do siebie i
przytulił do piersi. - Myślałam, że nie żyjesz... - Ukryła twarz w jego koszuli,
rozpaczliwym gestem zarzucajÄ…c mu ramiona na szyjÄ™.
- Kobieto... - mruknął. - Musisz nauczyć się słuchać rozkazów. Kiedy ci
mówię, że masz wysiadać z ciężarówki...
- Nie będziesz mi rozkazywać. - Ze złości zapomniała o łzach. - Niezle się
narobiłam, żeby cię wydostać, i nie miałam zamiaru patrzeć, jak cały mój
wysiłek idzie na marne...
Spostrzegła, że zadrżały mu kąciki warg i dopiero wtedy się zorientowała,
że to był żart.
- Idiota! - Uderzyła go w ramię i skrzywiła się, bo zabolała ją ręka.
- 102 -
S
R
- Pokaż! - rozkazał i kiedy chciała schować ręce za siebie, chwycił ją za
nadgarstki. - Honorato... - Jego szare oczy pociemniały. - Twoje biedne ręce... -
Podniósł jej poranione dłonie do ust i delikatnie pocałował każdy palec z
osobna, nie zwracając uwagi na błoto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]