- Strona pocz±tkowa
- John Norman Gor 08 Hunters of Gor
- Avalon Arthur Sir John Woodroffe Kularnava Tantra v1
- Deaver Jeffery John Pallam 01 Plytkie Groby
- John Gardner Bond 28 Seafire
- Fisher John Okiem psa
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu EWANGELIA WEDĹUG ĹWIÄÂTEGO JANA
- Bohaterowie wiary Nowego Testamentu
- Hawksley Elizabeth Testament
- Bova, Ben Orion 07 Vengeance of Orion
- Giordano Bruno De lâÂÂinfinito, universo e mondi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wisiało kilka ekranów telewizyjnych. Nate z chęcią podróżowałby normalnie, ale
Josh nalegał.
Długo patrzył za odjeżdżającym Philem, zanim wszedł na pokład samolotu.
Za dziewięć godzin miał wylądować w Corumbie.
Umowę powierniczą spisano możliwie jak najkrócej, prostymi słowami. Josh
wielokrotnie kazał ją swoim pracownikom przepisywać. Gdyby Rachel zdradziła
cień ochoty na jej podpisanie, musieli być pewni, że dokładnie zrozumie znacze-
nie dokumentu. Nate oczywiście miał jej wszystko objaśnić, ale wiedział dosko-
nale, że w tych sprawach nie wykazywała zbyt wiele cierpliwości.
Majątek, który zapisał jej ojciec w testamencie, zostanie umieszczony w fun-
duszu powierniczym, o nazwie Fundusz Powierniczy Rachel. Kapitał pozostanie
nienaruszony przez dziesięć lat, tak że tylko procenty i wpływy będzie można
przeznaczać na cele charytatywne. Po dziesięciu latach pięć procent z kapitału
w skali roku, łącznie z wpływami, można będzie wydać wedle uznania powierni-
ków. Coroczne wydatki miały być przeznaczane na rozliczne cele charytatywne,
ze szczególnym uwzględnieniem pracy misyjnej World Tribes. Zostało to jednak
tak niezobowiązująco ujęte w umowie, że powiernicy mogli przeznaczać pienią-
dze niemal na każdy cel. Głównym powiernikiem była Neva Collier z World Tri-
bes i do niej należało prawo wyznaczenia dwunastu innych powierników pomoc-
niczych. Powiernicy będą zarządzali funduszem sami i składali Rachel sprawoz-
dania, jeśli sobie tego zażyczy.
Rachel nigdy nie zobaczy ani nie dotknie tych pieniędzy, jeśli taka będzie
jej wola. Fundusz zostanie założony przy pomocy adwokatów wybranych przez
World Tribes.
Było to bardzo proste rozwiązanie.
Wymagało jedynie jej podpisu, jednego krótkiego Rachel Lane, czy jak tam
się nazywała. Jeden podpis na funduszu powierniczym, jeden na umowie powier-
niczej i sprawa majątku Phelana przestanie budzić emocje. Nate będzie mógł zająć
się sobą, stawić czoło problemom, brać lekarstwa i budować życie od nowa. Nie
mógł się tego doczekać.
Gdyby Rachel nie chciała podpisać papierów, Nate poprosi ją o podpisanie do-
kumentu zrzeczenia się. Mogła zrezygnować ze spadku, ale musiała powiadomić
o tym sąd.
Zrzeczenie się spadku czyniłoby z ostatniej woli Troya bezwartościowy świ-
stek papieru, oczywiście ważny mocą prawa, ale niemożliwy do wprowadzenia
w życie. Majątek nie zostanie przekazany nikomu, więc efekt będzie taki sam,
jakby Troy umarł bez testamentu. Sąd podzieli spadek na sześć części po jed-
nej dla każdego spadkobiercy.
Jak postąpi Rachel? Próbował wyobrażać sobie, że bardzo się ucieszy na jego
widok, ale jakoś mu nie wychodziło. Pamiętał, jak machała do niego, gdy odpły-
329
wał, tuż przed atakiem dengi. Stała wśród tubylców, żegnając się z nim na zawsze.
Nie chciała, żeby nękano ją sprawami tego świata.
51
Valdir czekał na lotnisku w Corumbie. Gulfstream kołując zbliżał się do ma-
łego terminalu. Była pierwsza w nocy; lotnisko świeciło pustkami, tylko kilka
awionetek stało gdzieś na końcu czarnego, asfaltowego pasa. Nate spojrzał na nie
i zastanowił się, czy samolot Miltona powrócił z Pantanalu.
Przywitali się jak starzy przyjaciele. Valdira ucieszył zdrowy wygląd Nate a.
Kiedy widzieli się po raz ostatni, Nate przypominał wyschnięty szkielet i kręciło
mu się w głowie po chorobie.
Odjechali fiatem Valdira z opuszczonymi szybkami. Ciepłe, wilgotne powie-
trze dmuchało Nate owi prosto w twarz. Piloci pojechali za nimi taksówką. Na
zakurzonych, opustoszałych ulicach nie widzieli żywego ducha. Zatrzymali się
w śródmieściu przed hotelem Palace . Valdir wręczył Nate owi klucz.
Pokój dwieście dwanaście powiedział. Do zobaczenia o szóstej.
Nate spał cztery godziny i kiedy poranne słońce wyjrzało zza budynków, cze-
kał już przed hotelem na chodniku. Jego uwagę zwróciło przede wszystkim niebo.
Pora deszczowa skończyła się miesiąc temu. Nadchodziły chłodniejsze dni, cho-
ciaż w Corumbie temperatura w ciągu dnia rzadko spadała poniżej czterdziestu
stopni.
W ciężkim worku Nate miał dokumenty, aparat fotograficzny, nowy telefon
satelitarny, nowy telefon komórkowy, pager, najsilniejszy środek przeciwko owa-
dom znany nowoczesnej chemii, niewielki podarunek dla Rachel oraz dwie zmia-
ny ubrań. Grube spodnie khaki i długie rękawy szczelnie zakrywały ciało. Przystał
na niewygodę i siódme poty, by żaden owad nie przedarł się przez jego zbroję.
Valdir przyjechał punktualnie o szóstej i popędzili w kierunku lotniska. Miasto
powoli budziło się do życia.
Za tysiąc dolarów za godzinę Valdir wynajął helikopter z firmy w Campo
Grande. Maszyna mogła pomieścić czterech pasażerów i dwóch pilotów i miała
zasięg sześciuset kilometrów.
Wraz z pilotami obejrzeli na mapach Jevy ego rzekę Xeco i jej dopływy. Po-
nieważ skończyły się rozlewy rzek, nawigacja w Pantanalu była o wiele łatwiej-
sza, zarówno na wodzie, jak i w powietrzu. Rzeki cofnęły się w swoje koryta.
Woda w jeziorach opadła do linii brzegowej. Fazendas wynurzyły się z bagien
331
i można je było bez trudu odnalezć z pomocą map lotniczych.
Wrzucając worek do helikoptera, Nate starał się nie myśleć o swoim ostat-
nim locie nad Pantanalem. Szanse powodzenia były teraz po jego stronie. Istniało
przecież niewielkie prawdopodobieństwo, że raz za razem ulegnie wypadkowi
lotniczemu.
Valdir wolał zostać na ziemi, przy telefonie. Nie pasjonowało go latanie,
szczególnie helikopterem, szczególnie nad Pantanalem. Wzbili się w powietrze,
w spokojne i bezchmurne niebo. Nate zapiął pasy i założył hełm. Polecieli wzdłuż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]