- Strona pocz±tkowa
- Andrews Amy Medical Duo 479 Wyspa przeznaczenia
- McAllister Anne Światowe Życie Duo W blasku fleszy
- Morgan Sarah Medical Duo 475 Ponowne zaręczyny
- Campbell Judy Medical Duo 475 Życz mi szczęścia
- 1030. DUO Wilde Lori Rajska wyspa
- 387,_DUO_Metcalfe_Josie_ _Rozdzina_ze_snow
- Banks, Iain Culture 06 Inversions
- LA Banks Huntress 10 The Darkness
- Iain Banks A Song of Stone
- Iain Banks Complicity
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przepraszam cię - powiedziała cicho.
- Za co przepraszasz?
- Za to, że musiałeś się ze mną ożenić.
Nie zdawał sobie sprawy, że Tara przeżywa to wy-
darzenie znacznie głębiej od niego. Wstał, obszedł
stół i z troską ogarnął ją ramionami.
- Co robisz? - spłoszyła się.
- To, co każdy nowo poślubiony małżonek zro-
biłby na moim miejscu: zabieram cię do łóżka. -
Odszedł na chwilę, aby napełnić kieliszki. - Przestań
zadręczać się odpowiedzialnością. Oboje byliśmy na
tych zdjęciach. Jak już mówiłem, są gorsze rzeczy
niż nasze małżeństwo.
Zmarszczyła brwi, ale przyjęła kieliszek i napiła się.
- Wcale nie pociesza mnie ta świadomość.
- Okej, czy w takim razie nie należy wyciągnąć
korzyści z powstałej sytuacji?
Tara upiła kolejny łyk. Ich spojrzenia spotkały się.
W jej oczach zobaczył czujność, ukrytą za zmysłową
mgiełką. Mimowolnie rozchyliła wargi.
- Tylko ich nie, oblizuj - ostrzegł.
- Dlaczego nie?
- Bo chcę, żeby smakowały szampanem.
129
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Tarę zbudziły pierwsze promienie słońca, zaglą-
dające przez żaluzje. W pierwszym odruchu odwró-
ciła się ku Nicholasowi. Miała okazję przyjrzeć mu
się bezkarnie, gdy spał, zmęczony miłosnymi sza-
leństwami. Arystokratyczny profil kontrastował z
rozwichrzoną czupryną. Wargi miał zmysłowe, a
podbródek twardy i męski. Fascynujące było w
tym mężczyznie połączenie intelektu oraz dżen-
telmeńskiej ogłady z siłą. Tara nie mogła się nadzi-
wić, że tak szaleńczo jej pożądał. Zdawało się, że
nigdy nie będzie miał dosyć; z pasją poznawał tajniki
jej ciała, aż zatraciła się do reszty w zmysłowym
wirze. Zgadywała każdą jego potrzebę i spełniała ją
z nawiÄ…zkÄ….
Ciało, w przeciwieństwie do słów, potrafiło wy-
powiedzieć wszystko, co czuła do Nicholasa.
Przebudzenie przywołało z powrotem lęki i nie-
pokoje. Siła własnych odczuć w stosunku do tego
człowieka przerażała ją. Tara zaczęła się na serio
obawiać, że stanie się to, przed czym najbardziej się
zarzekała - zakocha się.
Powieki śpiącego drgnęły, zamrugały i za mo-
ment czujne spojrzenie powędrowało ku niej.
130
S
R
- Jak długo mi się przypatrujesz? - zapytał, przy-
ciÄ…gajÄ…c jÄ… do siebie leniwym gestem posiadacza.
- Niedługo - odparła, czując, jak serce przyspiesza
rytm. - Zastanawiałam się, czy nie obudzić cię na
śniadanie.
Nicholas pogłaskał ją po biodrze.
- Zniadanie może poczekać - powiedział niskim,
zmysłowym głosem. Tara natychmiast zapomniała
o głodzie.
Ten dzień byłby wart uwiecznienia w każdym pa-
miętniku. Zjedli śniadanie w łóżku, a potem kąpali
się w oceanie. Zmiali się, żartowali i unikali poważ-
nych tematów.
Posiłek podano im na pokładzie, a potem siedzieli,
przytuleni, obserwując bajeczny zachód słońca. Do-
piero pod wieczór błogi nastrój Tary zburzyło nagłe,
dręczące przeczucie, że kiedy nazajutrz wrócą do
Marceau, wszystko siÄ™ zmieni.
- Taka jesteÅ› milczÄ…ca - szepnÄ…Å‚ Nicholas, prze-
czesując jej włosy palcami.
- To był cudowny dzień. Martwię się, że już się
kończy - powiedziała, tuląc się do niego.
- Przecież nie może trwać wiecznie.
- Wiem. Mam nadzieję, że zdołam jakoś się prze-
stawić.
- Nie ma obaw - zbył jej wątpliwości lekcewa-
żącym gestem. - Nie stoję zbyt wysoko w oficjalnej
hierarchii. Jeśli dworski protokół zechce za bardzo
ingerować w twój plan zajęć, powiedz im, żeby zo-
stawili ciÄ™ w spokoju.
131
S
R
- Muszę się przygotowywać do dyplomu, bo
ostatnio niewiele posunęłam się naprzód - powie-
działa nerwowo.
- Zlub tak bardzo ci przeszkodził? A może obo-
wiązki małżeńskie? - Popatrzył jej z bliska w oczy.
- Fakt, jesteś bardzo absorbujący - przyznała z
zalotnÄ… minÄ….
- Jutro sobie ode mnie odpoczniesz. Wyjeżdżam
na dyżur do kliniki na drugim końcu wyspy.
- Chciałabym pojechać tam z tobą.
- Przecież mówiłaś, że musisz posiedzieć przy
komputerze. - Czule pocałował ją w sam czubek
nosa.
- Owszem - przyznała z ociąganiem - ale wy-
jazd z tobą byłby ciekawym przerywnikiem. - Serce
ścisnęło się jej na myśl, że mieliby się rozstać, na-
wet na jeden dzień. Zganiła się natychmiast za głu-
pie myśli. - Czy uważasz, że wszystko jakoś się
ułoży?
- Masz na myśli nasze małżeństwo? - zapytał
czujnie. - Zapewniam cię, że układ będzie funkcjo-
nował idealnie. Ja zrealizuję swoje cele i pozwolę,
abyś zrealizowała swoje. Zapewnimy sobie nawza-
jem niezależność, o jakiej oboje marzymy. Przecież
świetnie się rozumiemy. Poza tym łączy nas namięt-
ność nie obciążona niepotrzebnymi uczuciowymi
komplikacjami. Są jak widać korzyści z małżeń-
stwa, które nie zostało zawarte z miłości.
Tara miała wrażenie, jakby nagle tropikalny raj
zmroził polarny chłód. Nicholas zakładał z góry, że
nie może się w nim zakochać, a tego nie mogła mu
gwarantować. Doskonale wyczuwała, że gdy
132
S
R
by ujawniła swoje uczucia, postawiłaby go w nie-
zręcznej sytuacji. Tymczasem uczucia zdawały się
wymykać spod kontroli. Musiała znalezć sposób,
aby zdusić w sobie miłość, rodzącą się wbrew jej
woli.
Następnego dnia Tara i Nicholas zgodnie pozdra-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]