- Strona pocz±tkowa
- 06.Sanderson_Gil_PrzebudzenieZatoka goracych serc
- Lea Sanders Kolory twojej aury
- 083. Sanders Glenda Dar serca
- 295. Anderson Caroline Nie tylko w œwięta
- 00000233 SśÂ‚owacki Beniowski
- Howard Robert E Conan ryzykant
- Jackson Braun Lilian Kot_ który‌25 Kot_ który sić™ publicznośÂ›ci nie kśÂ‚aniaśÂ‚
- Alan Dean Foster The Mocking Program (v5.0) (pdf)
- Forsythe_Patricia_ _Ksiezniczka_i_ochroniarz
- Cartland_Barbara_ _Powrót_syna_marnotrawnego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o czym warto by mówić. Jestem po prostu zmęczona
tym, że ciągle muszę być dzielna. Mike, zawiez mnie
tam. Wskazała ręką na kępę drzew.
Podjechali do stojącej wśród drzew ławeczki. Mike
pomógł Jenny przenieść się na nią z wózka, po czym
sam usiadł obok, a kiedy otoczył ją ramieniem, długo
powstrzymywane łzy popłynęły jej po policzkach.
Wszyscy są dla mnie tacy dobrzy łkała. Wiem,
że mogłoby być znacznie gorzej. Ale czasem ogarnia
mnie strach i czujÄ™ siÄ™ wtedy taka samotna.
Nie jesteÅ› samotna! Masz mnie.
Wiem. Bez ciebie nie zniosłabym tego. Jednak im
bardziej tracę nadzieję, tym trudniej pokonać ten
strach.
Nie powinnaś się bać. Cokolwiek się stanie,
nigdycię nie opuszczę. Poza tym nadzieję trzeba mieć
zawsze.
Po prostu mnie przytul wyszeptała.
Objął ją więc i mocno do siebie przytulił. Czuła
ciepło jego ciała, dzięki czemu spokój zaczął powoli
wracać. Po chwili wyjęła chusteczkę i otarła twarz.
Przepraszam powiedziała. Nie powinnam
była tak się przy tobie rozkleić. Wiem, jak bardzo to
przeżywasz.
Nie mów tak zaprotestował. Zawsze znaj-
dziesz we mnie oparcie. A ja dam sobie radÄ™ ze
wszystkim. Oczywiście, gdybyś chciała, mogłabyś
mieć formalne prawo do martwienia się o mnie. Mógł-
bym wstać i obiecać, że będę się tobą opiekować,
w chorobie i zdrowiu. A może to znowu zły moment,
aby do tego wracać?
Uśmiechnęła się.
Rzeczywiście zły. Ale już sam fakt, że wciąż tego
pragniesz, sprawia, że chce mi się żyć. Teraz lepiej już
wracajmy. Czeka nas mnóstwo pracy!
ROZDZIAA DZIEWITY
Nadeszła pora podjęcia decyzji w sprawie Ann
Mallon. Jenny wpadała na oddział, by przekonać się,
jak dziewczyna sobie radzi. Teraz zapytała siostrę
oddziałową, czyAnn mogłabyprzyjść do niej na kawę
i porozmawiać.
Myślę, że da sobie radę powiedziała siostra
oddziałowa. Nie bądz dla niej za ostra.
Myślę, że to ona sama jest dla siebie za ostra.
Pięć minut pózniej Ann pukała do jej drzwi. Na
początku przyjęła postawę obronną i niewiele mówiła.
Jenny postanowiła okazać dziewczynie życzliwość
i podkreślać to, co w jej pracyjest dobre. Największym
problemem Ann wydawało się być jej przekonanie, że
nie nadaje siÄ™ do zawodu.
Myślę, że powinnam zrezygnować przyznała.
Nigdy nie będę dobrą położną.
Jenny przeglądała leżące przed nią dokumenty.
Zdałaś dotychczas wszystkie egzaminy i kolok-
wia zauważyła. Szkoda by było zajść tak daleko
i wszystko rzucić. Nie odpowiada ci ta praca?
Ann wybuchnęła płaczem.
Ja po prostu nie mogę tego zapomnieć łkała.
Myślałam, że wreszcie dobrze mi idzie i byłam
z siebie dumna, i wtedy... ta kobieta omal nie umarła,
z mojej winy.
Ale nie umarła rzekła Jenny. To prawda,
popełniłaś błąd. Ale nasza praca to praca zespołowa,
a to znaczy, że błędymogą być poprawione. Ta kobieta
ma teraz silne, zdrowe dziecko, w jakiejś części dzięki
tobie. Twierdzisz, że dobrze się tu czułaś, zanim to się
stało?
Tak. Byłam szczęśliwa.
Czy od tamtej pory nigdy się już tak nie czułaś?
Nigdy.
Przekonajmysię więc, czyuda się nam coś z tym
zrobić. Pójdziemy na porodówkę.
Angela Lamb rodziła trzecie dziecko i wyglądała na
równie szczęśliwą jak jej małżonek. Trwała druga faza
porodu, wszystko szło prawidłowo, nie powinno być
żadnych problemów.
Dyżur tego dnia pełniła Lucy Stephens i Jenny
z zadowoleniem pomyślała, że Lucy jest właśnie taką
położną, której potrzebuje do realizacji swego planu.
Ann była jeszcze studentką, tak więc przyszła matka
musiała wyrazić zgodę na jej obecność przy porodzie.
Nie ma sprawy sapnęła Angela. Im więcej nas,
tym weselej.
Ann i Jenny zostały przedstawione ojcu dziecka,
który siedział przy rodzącej i trzymał ją za ręce.
Mężczyzna uśmiechnął się blado, a Jenny miała wątp-
liwości, czyw ogóle zauważył, że rozmawia z osobą na
wózku.
Angela miała od godzinybóle parte, co wskazywa-
ło, że dziecko może przyjść na świat w każdej chwili.
Jennycofnęła wózek i stanęła na uboczu. Nie zliczyła-
by porodów, które widziała, jednak wciąż odczuwała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]