- Strona pocz±tkowa
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Żšdza złota Primke Robert, Szczerepa Maciej, Szczerepa Wojciech
- Wojownik Trzech Światów 04 Strażnicy Kościuszko Robert
- Tindal Robertson Timothy Fatima, Rosja i Jan Paweł II
- Bauslaugh, Robert A. The Concept of Neutrality in Classical Greece
- Samotność anioła zagłady Robert J.Schm
- Ann Roberts Beacon of Love
- Nora Roberts Obiecaj mi jutro
- Heinlein, Robert A For Us The Living
- Suvorov The Liberators My Life in the Soviet Army (1981)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obaj mę\czyzni mieli oczy nabiegłe krwią. Widocznie pili tęgo ju\ od wielu godzin. Na
dywanie między nimi le\ała para kości.
Amalryk skłonił się ceremonialnie.
Moi panowie&
Conan podniósł mętny wzrok; na głowie miał wysadzany klejnotami turban, podobny do
tego, jaki nosił Zehbeh.
Amalryk! Siadaj tu i rzuć z nami parę razy. Z pewnością będziesz miał dziś więcej
szczęścia ni\ ja!
Mój panie, naprawdę nie stać mnie na&
Och, do diabła z tym! Oto twoja działka.
Conan zgarnął garść monet ze stosu i z rozmachem poło\ył je przed Akwilończykiem. Gdy
Amalryk usiadł na podłodze, Conan, jakby ra\ony nagłą myślą, spojrzał ostro na Sakumbe.
Powiem ci coś, bracie królu rzekł. Rzucimy ka\dy po razie. Jeśli ja wygram,
rozka\esz armii maszerować przeciw królowi Kush.
A jeśli ja wygram? rzekł Sakumbe.
No to nie ruszÄ…, tak jak wolisz.
Sakumbe potrząsnął głową i zachichotał.
Nie, bracie królu, nie dam się złapać tak łatwo. Wyruszymy, kiedy będziemy gotowi,
nie prędzej.
Conan rąbnął pięścią w podłogę.
Do diabła, co się z tobą dzieje, Sakumbe? Nie jesteś tym samym człowiekiem, co za
dawnych dni. Wtedy byłeś gotów na wszystko; a teraz obchodzi cię jedynie jedzenie, wino i
kobiety. Co cię tak zmieniło?
Sakumbe czknÄ…Å‚.
Dawniej, bracie królu, chciałem być monarchą, mieć wielu poddanych, którzy będą
słuchali moich rozkazów, oraz wiele wina, jedzenia i kobiet. Teraz mam wszystkie te rzeczy.
Dlaczego miałbym ryzykować, \e je stracę w niepotrzebnej awanturze?
Przecie\ musimy poszerzyć nasze państwo a\ do Zachodniego Oceanu, aby uzyskać
kontrolę nad szlakami handlowymi biegnącymi do wybrze\a. Wiesz równie dobrze jak ja, \e
bogactwo Tombalku bierze się z kontrolowania szlaków handlowych.
A kiedy pokonamy króla Kush i dotrzemy do morza, co wtedy?
No, wtedy skierujemy nasze armie na wschód, aby podporządkować sobie plemiona
Ghanatan i skończyć z ich napadami na nasze ziemie.
Strona 72
Howard Robert E - Conan ryzykant
A potem zapewne zechcesz uderzyć na północ i na południe, i tak bez końca. Powiedz
mi, człowieku: a gdybyśmy podbili ka\dy naród w promieniu tysiąca mil od Tombalku i
posiedli bogactwa większe od skarbów królów Stygii? Co robilibyśmy wtedy?
Conan ziewnÄ…Å‚ i przeciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™.
No& chyba cieszylibyśmy się \yciem: obwiesili się złotem, polowali i ucztowali po
całych dniach, a nocami pili i obłapiali dziewki. W tym czasie moglibyśmy opowiadać sobie
kłamstwa o naszych przygodach.
Sakumbe znów się zaśmiał.
Jeśli tylko tego pragniesz, to przecie\ właśnie to robimy! Jeśli chcesz więcej złota,
jedzenia, picia czy kobiet, powiedz mi, a dostaniesz.
Conan potrząsnął głową. Mamrocząc coś pod nosem i marszcząc brwi, myślał z
widocznym wysiłkiem. Sakumbe zwrócił się do Amalryka:
A ty, mój młody przyjacielu, przyszedłeś tu, \eby nam coś powiedzieć?
Mój panie, przybyłem, aby zaprosić lorda Conana do mego domu, aby zatwierdził moje
mał\eństwo. Myślałem, \e pózniej mógłby zrobić mi przyjemność i zostać na skromnym
przyjęciu.
Skromne przyjęcie? rzekł Sakumbe. O nie, na nos Ajuja! Wyprawimy wielką
biesiadę z pieczeniem osłów, rzekami wina, bębnami i tancerkami! Co na to powiesz, bracie
królu?
Conan beknął i wyszczerzył zęby.
Jestem z tobą, bracie królu. Urządzimy Amalrykowi takie weselisko, \e nie obudzi się
po nim przez trzy dni!
Jest jeszcze inna sprawa rzekł Amalryk, nieco przera\ony jeszcze jedną ucztą z
rodzaju tych, w jakich gustowali obaj barbarzyńcy, nie wiedząc jednak jak odmówić.
Opowiedział o tym, jak Askia wypytywał Lissę.
Kiedy skończył, królowie zmarszczyli brwi. Sakumbe rzekł:
Nie obawiaj się Askii, Amalryku. Wszystkim czarownikom trzeba patrzeć na ręce, ale
ten jest moim wiernym sługą. No, bez jego czarów&
Zerknął w stronę drzwi i rzucił ostro: O co chodzi? Stra\nik, który stanął w drzwiach,
powiedział:
O Królowie, zwiadowca jezdzców Tibu chce wam coś powiedzieć.
Przyślij go tu powiedział Conan.
Czarnoskóry chudzielec w podartym, białym burnusie wszedł i zło\ył im pokłon. Gdy
wyciągnął się na posadzce, z jego stroju uniosła się chmura kurzu.
Moi królowie! wysapał. Zehbeh i Aphakowie idą na nas! Widziałem ich wczoraj w
oazie Kidessa i jechałem całą noc, \eby przynieść wiadomość.
Conan i Sakumbe, obaj nagle zupełnie trzezwi, zerwali się na równe nogi. Conan rzekł:
Bracie królu, to oznacza, \e Zehbeh mo\e tu być ju\ jutro. Ka\ bębnom bić na zbiórkę.
Gdy Sakumbe wzywał oficera i wydawał mu ten rozkaz, Conan zwrócił się do Amalryka:
Czy myślisz, \e uda ci się zaskoczyć nadciągających Aphaków i rozbić ich swoją jazdą?
Mo\e i tak odparł ostro\nie Amalryk. Mają przewagę liczebną, ale niektóre
wąwozy na północy znakomicie nadają się na zasadzkę&
5
Godzinę pózniej, gdy słońce skryło się za ciemnoczerwone mury Tombalku, Conan i
Sakumbe zasiedli na tronach stojących na podium, na placu. Gdy bębny wzywały na zbiórkę,
czarni zdolni do noszenia broni przybywali na plac. Rozpalono ogniska. Wodzowie w
pióropuszach ustawiali wojowników w szeregi i dotykali grotów włóczni, aby upewnić się, \e
sÄ… dostatecznie ostre.
Amalryk przeszedł przez plac, aby zameldować królom, \e jego jezdzcy będą zdolni do
wymarszu o północy. W głowie kłębiły mu się pomysły i plany. Czy jeśli zaatakowani
Aphakowie nie rozpierzchną się, powinien wstrzymać natarcie i wycofać się, aby uderzyć
ponownie, kiedy rozwinÄ… szyk i zsiÄ…dÄ… z koni, szykujÄ…c siÄ™ do szturmu na mury Tombalku..?
Wszedł po schodach i stanął przed królami, otoczonymi przez czarnych dowódców,
którym wydawali rozkazy.
Moi panowie& zaczÄ…Å‚.
Przerwał mu głośny wrzask. Obok tronu pojawił się Askia, pokazując palcem na Amalryka
i krzycząc do królów:
Oto on! wrzeszczał czarownik. Człowiek, który zabił boga! Jednego z moich
bogów!
Strona 73
Howard Robert E - Conan ryzykant
Zebrani wokół tronów Murzyni spojrzeli ze zdumieniem na Amalryka. W blasku ognisk
białka oczu lśniły dziko w ich czarnych twarzach. Patrzyli ze zgrozą i z podziwem.
Widocznie wydawało im się niepojęte, \e człowiek mo\e zabić bóstwo. Ten, który tego
dokonał, sam musiał być czymś w rodzaju boga.
Jaka\ kara byłaby dostatecznie surowa za takie świętokradztwo? mówił dalej Askia.
śądam, aby zabójcę Ollam ongi i jego dziewkę wydano mi na tortury! O bogowie, będą
cierpieć tak, jak \aden śmiertelnik nie cierpiał od zarania świata&
Zamknij się! ryknął Conan. Jeśli Amalryk zabił upiora z Gazal, to świat tylko na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]