- Strona pocz±tkowa
- 04. Oakley Natasha KrĂłlewski rod Ksiezniczka i magnat
- 295. Knoll Patricia Dziewczyna Clantona
- Brittainy C. Cherry Kochajć…c pana Danielsa
- modular logistics capabilities book
- Studies in the Psychology of Sex, Volume 2 by Havelock Ellis
- Nicola Cornick 01 Cudowna przemiana
- FRANCO ADESSA MATKA BOśąA POMYśÂšLNOśÂšCI (Objawienia w Quito)
- Schone Robin Erotic romance 02 Kobieta Gabriela
- Glen Cook Black Company 10 Soldiers Live
- !Mark Twain Listy z Ziemi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko Esther, jako najbardziej zaprzyjazniona z księżnicz
kami, jest w stanie przemówić im do rozsądku.
Anna stanęła za swoim biurkiem. Nerwowo bębniła
palcami w lakierowany blat.
- Konkretnie, co takiego nieodpowiedniego zrobiłem?
- spytał spokojnie. - Wydawało się, że zgadzasz się ze
mną. Potem nagle ciągniesz mnie tutaj, żeby na mnie
krzyczeć.
- Krzyczeć? Dopiero zacznę.
Uniósł brwi.
- Po pierwsze: pamiętaj, że podobno jesteśmy zako
chani. Po drugie: moja praca polega na tym, że mam cię
chronić.
- Ale nie możesz mnie traktować jak swojej własności!
RS
- SÅ‚uchani?
- Rozmawiałeś z Guyem tak, jakby mnie coś ż nim
łączyło.
- Sprawiacie wrażenie bardzo sobie bliskich - zauwa
żył cicho,
- To stary przyjaciel.
- Nie stary kochanek? - spytał.
- Nie!
- Wasza znajomość wygląda na zażyłą, jeśli nie intymną.
Reeve splótł ręce na piersi i zaczął lekko kołysać się na
piętach.
Anna na chwilę zaniemówiła ze złości. Spokojny ton
Reeve'a jeszcze bardziej wyprowadził ją z równowagi.
Powiedział to, o czym czasem pisali dziennikarze, speku
lując na temat jej bliskiej przyjazni z Guyem. Wzięła głę
boki oddech.
- Nie powinno cię to obchodzić, ale łączy nas tylko
przyjazń. To wszystko - oświadczyła spokojnym tonem.
Reeve okrążył biurko.
- To mnie musi obchodzić, jeśli rnam cię ochraniać.
- Przed Guyem Bernardem? Przecież to śmieszne.
- Co w tym śmiesznego ? - spytał Reeve z irytacją.
- Jest zaufanym człowiekiem. Pracuje tu od dziesięciu
lat. Objął stanowisko, gdy jego ojciec przeszedł na eme
ryturę. Przedtem pracował tu jego dziadek i pradziadek.
- Uważasz, że jeśli pochodzi z rodziny, która od czte
rech pokoleń zajmuje się ochroną pałacu, to automatycznie
jest poza wszelkimi podejrzeniami?
RS
- Nie, chociaż pewnie tak właśnie jest. Chcę tylko
powiedzieć, że przyjaznimy się od lat i nic więcej nas nie
Å‚Ä…czy.
Reeve zbliżył się do niej o krok.
- Wątpię, żeby jemu to wystarczało. Chce być z tobą,
i to nie w roli przyjaciela.
Pokręciła głową.
- Zupełnie nie rozumiesz.
- Jestem mężczyzną i potrafię się zorientować, kiedy
inny mężczyzna jest zainteresowany kobietą. To ty nie
rozumiesz jego intencji. Ostrzegał cię przede mną nie z po
wodu jakichś rozdmuchanych podejrzeń co do mojej prze
szłości i uczciwości. Po prostu jest zazdrosny. Chce cię
dla siebie.
Na pewno nie myśli w ten sposób. Zdaje sobie spra
wę, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Bernard chce to zmienić - stwierdził Reeve. Pod
szedł tak blisko, że czuła ciepło jego ciała. Odchyliła
głowę i spojrzała mu w oczy. Nie mogła mieć wątpliwo
ści: patrzył na nią z pożądaniem. - On chce to zmienić
- powtórzył Reeve. -I ja też chcę to zmienić.
- Nie rozumiem... - zaczęła. Poczuła przyspieszony
rytm serca.
- Anno, niełatwo być ciągle o krok od ciebie i udawać
przyjazń, gdy tak naprawdę chodzi o coś innego - powie
dział powoli poważnym tonem, jakby zastanawiał się nad
każdym słowem.
Anna milczała przez chwilę.
RS
- Ja nigdy nie zachęcałam nikogo, żeby myślał, że...
Chciałam być w przyjacielskich stosunkach.
- Bernard nie chce się ograniczyć do przyjacielskich
stosunków. Ja tym bardziej.
Była zbyt zmieszana, by zrozumieć, co do niej mówił.
- Nie możemy się przyjaznić? - spytała bez sensu.
Reeve roześmiał się.
- Za pozwoleniem, Wasza Wysokość, proszę nic nie
mówić.
Chwycił ją za ramiona, przyciągnął do siebie i zaczął
całować. Nie zaprotestowała. Szczerze mówiąc, nawet
przez chwilę nie miała takiego zamiaru.
Chciała, żeby ją całował i obejmował. Uniosła dłonie
i objęła go za szyję. Przeczesała palcami włosy. Reeve
przycisnął ją mocniej do siebie, nie przestając całować.
Uświadomiła sobie, że dla niego jest przede wszystkim
atrakcyjną kobietą, nie tylko księżniczką.
Wreszcie Reeve odsunął się od niej o pół kroku. Pokrę
cił głową.
- Musimy przestać - powiedział bez przekonania.
- Dlaczego? spytała niepewnie. - Przecież mieliśmy
udawać, że jesteśmy sobą zainteresowani.
Chciała znów znalezć się w jego ramionach, zamiast
zastanawiać się, czy to na pewno rozsądne.
- Tak, ale zacząłem odnosić wrażenie, że to się dzieje
naprawdę - odpowiedział z uśmiechem.
Anna cofnęła się, nie pojmując jego intencji. Zrozumia
ła, że została odrzucona. Zdarzało jej się to, ale nie po
RS
jednym pocałunku! Wyprostowała się sztywno, z godno
ścią poprawiła włosy.
- Cóż, rozumiem. Myślę, że w takim razie czas, żebyś
sobie poszedł. Zdaje się, że wyjaśniliśmy sobie różnice
poglądów i...
- Niczego nie wyjaśniliśmy - stwierdził stanowczo
Reeve. - Przede wszystkim książę Michael nie chciał po
wierzyć odpowiedzialności za twoje bezpieczeństwo ko
muś, kto się w tobie kocha. Uważał, że w takiej sytuacji
Guy Bernard nie będzie w stanie obiektywnie oceniać
wszystkich faktów.
Anna pokręciła głową.
- To niemożliwe.
- Możliwe, a ja nie jestem lepszy od Bernarda. Nie wiem.
dlaczego twój ojciec uparł się, że mamy udawać zakocha
nych. Natychmiast wszystko się okropnie skomplikowało.
Jednak masz rację, powinienem już sobie pójść.
Wyszedł, nim zdążyła powiedzieć coś sensownego, że
by sytuacja między nimi ponownie była jasna. Chciała
znów być osobą, która podejmuje decyzje. Usiadła za
biurkiem. Pomyślała, że sama się oszukuje. Nawet przez
chwilę nie panowała nad sytuacją.
Uchyliły się drzwi. Melina zajrzała i chrząknęła zna
czÄ…co..
- Czy Wasza Wysokość czegoś potrzebuje?
- Tak - stwierdziła ponuro, - Poproszę szklankę zim
nej wody.
RS
Reeve wyszedł z biura Anny z przekonaniem, że postą
pił jak głupiec. Przecież wiedział, że nie wolno tak kom
plikować układów z klientami. Na dodatek Anna nie była
przeciętną kobietą. Była dla niego nieosiągalna, jak po
dróż na Księżyc. Starał się nigdy nie angażować emocjo
nalnie w sprawach służbowych. Gdy książę Michael za
proponował mu odgrywanie roli narzeczonego, wydawało
się, że może to mieć jakiś sens. Teraz Reeve coraz bardziej
dochodził do wniosku, że pomysł był idiotyczny. Poczuł,
że pocą mu się dłonie ze zdenerwowania. Miał do siebie
pretensję, że w pewnym momencie przestał trzezwo my
śleć. Nawet zdarzyło mu się fantazjować, że zabierze ją
i Jeana Louisa na farmę, żeby poznali jego rodzinę. Wy
obraził sobie ich miny. Już słyszał komentarze brata, Ty-
lera. Chociaż może Tyler zaniemówiłby z wrażenia? - po
myślał i zaklął pod nosem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego
sobie wyobrażał, że Anna, przyszła władczyni Inbourga,
mogłaby potrzebować go w nieskończoność. Zdawał so
bie sprawę, że ten jeden pocałunek wiele zmienił. Reeve
naraził swoją zawodową reputację, stracił obiektywne
spojrzenie, niezbędne, żeby bez emocji zapewnić bezpie
czeństwo Annie i jej dziecku. Było jednak za pózno i nie
miał pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji.
Anna uważała, że każdą niezręczną sytuację trzeba jak
najszybciej wyjaśnić. Zaplanowała sobie dokładnie, co
powinna powiedzieć. Przecież chwilowy brak rozsądku
nie może wpłynąć na ich dalsze kontakty. Nadal miała do
RS
Reeve'a zaufanie w sprawie ochrony. Jednak poza tym
muszą zachować dystans.
Spojrzała w lustro i zadowolona skinęła głową. Dziś nie
planowała żadnych oficjalnych spotkań. Miała na sobie
spodnie i bawełnianą koszulkę. Na ramiona zarzuciła sweter.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]