- Strona pocz±tkowa
- Rardin Jennifer Jaz Parks 03 Biting the Bullet
- Jennifer Estep Elemental Assassin 02 Web of Lies
- 017. Greene Jennifer Slub po latach
- 021. Jennifer Greene Kobieta z wyspy
- Jennifer Blake HiszpaĹska serenada
- Lewis Jennifer Cenniejsze niĹź zĹoto
- Jennifer Quiles MĂĄs que Amigas
- Blake Jennifer Z dala od zgieĹku
- 06.Sanderson_Gil_PrzebudzenieZatoka goracych serc
- Lingas Ĺoniewska Agnieszka Ĺatwopalni 02 Przebudzenie(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście. I dziękuję za dzisiejszy dzień.
Cieszę się bardzo. Pochylił się, by ją pocałować. Złożył też pocałunek na lokach
Grace.
Poczekała, aż Ross odjedzie, po czym zaniosła Grace do sypialni i szybko ją rozebrała.
Następnie udała się do saloniku i opadła na kanapę. Wzięła głęboki oddech. Pomyślała o
wydarzeniach dnia, łącznie z poranną rozmową z Sandrą. Wprost trudno uwierzyć, że tyle się
zmieniło w ciągu zaledwie kilku godzin!
Przez parę następnych dni Ross miał prawdziwe urwanie głowy. Zamieszkał u Kate, by
rano odwozić blizniaków do szkoły, następnie udawał się do pracy, a wieczorem odbierał
chłopców od przyjaciół. Telefonował co wieczór do Heather, ale była to kiepska namiastka
prawdziwego kontaktu.
W czwartkowe popołudnie sprawy przybrały fatalny obrót. W połowie dyżuru załoga
otrzymała wiadomość, że na pokładzie barki, która zatonęła w Tamizie, zostało uwięzionych
dwóch mężczyzn. Odnawiali tę starą łajbę, gdy wybuchła butla gazowa, której używali. Barka
leżała na głębokości blisko dwóch metrów, a mężczyzni nie mogli się z niej wydostać.
Wsiadając do wozu strażackiego, Ross przebiegał w myślach problemy, jakie mogą
napotkać. Według informacji policji wodnej zbliżał się przypływ, a odcinek rzeki w miejscu,
gdzie barka zatonęła, znany był ze zdradzieckich prądów.
Na miejscu od razu włożysz na siebie sprzęt do nurkowania zwrócił się do Baza
Russella. Ty też, Charlie. %7łeby ich wydostać, musimy przeciąć kadłub, a to nie będzie
łatwe, gdy zacznie się przypływ.
W taki ładny dzień można sobie popływać zażartował zawsze wesoły Baz.
Zależy gdzie mruknął Charlie. Nie rozumiem, co może być przyjemnego w taplaniu
się w takim błocie.
Och, sam nie wiem. Ale poszukaj w tym jasnych stron. Wyobraz sobie, jak to nam
poprawi cerę. Gwiazdy filmowe wydają kupę szmalu na błotne kąpiele, a ty możesz mieć je
za darmo!
Pamiętajcie tylko, żeby to z siebie spłukać, zanim wsiądziecie do wozu ostrzegł Jack
Marsh. %7łeby nam nie cuchnęli, prawda, chłopaki?
Ross nie krył rozbawienia, gdy inni dodawali swoje komentarze.
Jesteście gorsi niż dzieciaki stwierdził. Spoważniał, gdy zbliżali się na miejsce.
Dobra, dość już żartów. Zajmijcie się tym, co do was należy. I nie zapominajcie, jaka
zdradziecka bywa woda.
Wyskoczył z kabiny i poszedł zamienić parę słów z oficerem koordynującym akcję
ratowniczą. Na miejscu była już ekipa telewizyjna jednej ze stacji. Ross potrząsnął głową,
gdy reporter poprosił go o wywiad. Nie było czasu do stracenia. Podobno dwaj mężczyzni
jeszcze żyli, ale trzeba ich wyciągnąć, zanim przypływ osiągnie najwyższy punkt.
Wydał szybkie polecenia i dołączył do swych ludzi na brzegu rzeki. Terry i Jack
zabezpieczyli linami obu członków załogi, którzy mieli wejść do wody, i podali im sprzęt do
cięcia metalu. Ross spojrzał na zegarek.
Macie dwadzieścia minut do kulminacji przypływu, musicie się więc uwijać.
Nie ma sprawy odparł wesoło Baz, po czym włożył maskę i zniknął w mętnej wodzie,
a za nim Charlie.
Ross czekał niecierpliwie, co chwilę zerkając na zegarek. Woda stale się podnosiła, i
wkrótce widoczna dotąd część kadłuba zniknęła. Odetchnął z ulgą, gdy wreszcie wynurzył się
Charlie z jednym z uwięzionych mężczyzn.
Bierzcie ich! zawołał Ross. Spojrzał ponownie, ale Baz i drugi mężczyzna nie
pojawili się. A gdzie tamci?
Ten drugi wpadł w lekką panikę dyszał Charlie, wciągając powietrze w płuca. Ale
Baz chyba opanuje sytuację.
Lina się poluzowała! zawołał nagle Terry. Albo pękła, albo Baz ją odpiął.
Wracaj na dół i zobacz, co się stało polecił Ross. Gdy Charlie zanurzył się w wodzie,
sam też zrzucił kurtkę. I niech ktoś mi przypnie drugi aparat!
Przebrał się w piankowy strój w rekordowym czasie, umocowując na plecach aparat
tlenowy. Ekipa telewizyjna przez cały czas filmowała przebieg wydarzenia, ale Ross nie
zwracał na nich uwagi. Już miał się zanurzyć, kiedy na powierzchni znów pojawił się Charlie.
Nie widzę ich! wołał zdesperowany. Przypływ nanosi coraz więcej błota.
Ross szybko przyczepił się do asekuracyjnej liny i zanurkował. Choć prąd go znosił,
udało mu się uchwycić balustrady barki. Trzymając się jej, spuścił się w dół, ale daremnie
wypatrywał Baza i drugiego mężczyzny.
Szukał dalej, prąd spychał go na środek rzeki, gdzie było najgrozniej. Wiedział, że
podejmuje ryzyko, ale jeszcze nie rezygnował. Nagle lina się napięła, lecz nadal nikt się nie
pokazał. Ross, wyczerpany walką z żywiołem, wrócił dzięki linie do brzegu, i załoga
wyciągnęła go z wody.
Zaalarmujcie policję wodną powiedział, zdejmując maskę tlenową. Powiedzcie im,
że zaginęli dwaj mężczyzni.
Pozostali na miejscu do czasu wezwania ich do bazy. Mieli świadomość, że szansa na
przeżycie tamtych dwóch jest zerowa. Po powrocie Ross udał się wprost do swojego biura.
Wielokrotnie odtwarzał w myśli całą sytuację i zastanawiał się, czy nie powinien był
zejść do wody zamiast Baza. Ale czy można cokolwiek przewidzieć? Takie jest ryzyko ich
zawodu. Przecież szczęście może każdego kiedyś opuścić. I nagle ogarniające go od kilku dni
wątpliwości skrystalizowały się. Następnym razem zły los może wybrać jego. I choć godził
się z niebezpieczeństwem swojej pracy, to jednak nie był przygotowany na przysparzanie
cierpień Heather.
Wstał i podszedł do okna. Serce miał jak z ołowiu, kiedy wpatrywał się w panoramę
miasta, ponieważ wiedział, co powinien zrobić. Musi przestać marzyć o Heather.
O rany, popatrz!
Heather odwróciła się, słysząc wołającą ją Mel, która właśnie włączyła telewizor w
pokoju dla personelu.
To przecież Ross! zawołała.
Aha. Podobno wywróciła się barka i posłali po straż pożarną. Mówią, że na pokładzie
zostali uwięzieni dwaj mężczyzni. Mel westchnęła. Jednego ze strażaków i mężczyznę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]