- Strona pocz±tkowa
- Rardin Jennifer Jaz Parks 03 Biting the Bullet
- Jennifer Estep Elemental Assassin 02 Web of Lies
- Jennifer Blake Hiszpańska serenada
- Lewis Jennifer Cenniejsze niż złoto
- Jennifer Quiles MÄ‚Ä„s que Amigas
- Blake Jennifer Z dala od zgiełku
- M287. Taylor Jennifer Przebudzenie
- Schone Robin Erotic romance 02 Kobieta Gabriela
- Jack Ketchum & Lucky McKee Kobieta
- 017. Greene Jennifer Slub po latach
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dni. Wiedział tak\e, dlaczego wrócił.
Starał się stąpać bezszelestnie, nie chciał, \eby go usłyszała.
Pragnął nasycić się jej widokiem. Znów wyglądała jak mała,
bezbronna dziewczynka. Na jej skroniach świeciły kropelki potu.
Kiedy zatrzymał się nad nią, poruszyła się, otworzyła na
chwilę niebieskie, lekko nieprzytomne oczy. Wpatrywał się w nią
uwa\nie. Sara spała. Nie była to drzemka ani opalanie się.
Chocia\ Kip pływał jak ryba, nigdy nie pozwalała mu zbli\ać się
do wody, gdy nie mogła pilnować go przez cały czas. Sen w takiej
sytuacji był czymś niezwykłym.
Gdy uświadomiła sobie obecność Jarla, natychmiast usiadła.
Przygotowany był na gniew, złośliwości i odrzucenie, ale ona
wpatrywała się w niego bez słów. Widział, \e jej spojrzenie pełne
jest miłości i po raz pierwszy od kilku dni odetchnął z ulgą.
Sara patrzyła, jak mę\czyzna siada obok niej, mru\ąc oczy
przed blaskiem słońca. Nagle poczuła się znowu senna i
rozleniwiona. Wyciągnęła nogę, starając się zignorować
przejmujący ból w kostce. On tu był, chocia\ nie powinien. Nie
chciała tego. Myślała, \e to wszystko stresy, wyczerpanie,
niepokój, bezradność i po\ądanie jest ju\ poza nią. Gdyby tylko
nie wracał, ale wrócił.
Z powodu upału tętno jej biło nierównym rytmem. Przez cały
dzień upał wyczyniał z nią dziwne rzeczy. Czuła się nieswojo. Nic
nie było normalne, takie jak trzeba, a teraz nagle poczuła się
świetnie, jakby spadł jej z serca olbrzymi cię\ar.
Byłam pewna... poczuła, \e zaschło jej w gardle. Patrzyła
na wodę, w której odbijało się słońce. Byłam pewna, \e nie
wrócisz.
Zawsze wracam. Potrzebowałem tylko trochę czasu, \eby
przestać się na ciebie wściekać.
Wściekać? Nie słyszała w jego głosie \adnego gniewu.
Zamierzał przeprowadzić długą, powa\ną rozmowę, ale
zdawał sobie sprawę, \e Kip nie będzie szukał \ółwia wiecznie.
Nie wiedziałem, co zrobić, nainen... Odkąd cię spotkałem,
nie wiem tak\e, jak poradzić sobie z tobą. W moim \yciu
wszystko jest logiczne i uporzÄ…dkowane. I nagle zjawia siÄ™
kobieta, która sprawia, \e znów czuję się jak zakochany smarkacz.
Kobieta, która jest uparta jak osioł. Prędzej zbudowałbym dom,
ni\ sprawił, \eby się do mnie uśmiechnęła. Od pierwszego dnia ta
kobieta robi wszystko, \eby usunąć mnie ze swojego \ycia.
Jestem chyba szalony, \e walczÄ™ o ciebie.
Nie brzmi to jak wynurzenia szaleńca.
Jak na razie nie powiedział nic, co brzmiałoby specjalnie
rozsądnie, ale tak było dobrze. I to, \e le\ał obok niej, te\ było
takie kojące. Tak bardzo za nim tęskniła.
Zaczął mówić bardzo niskim i powa\nym głosem.
Byłem na ciebie zagniewany, poniewa\ chciałem, \ebyś
zaczęła mówić prawdę, a ty wcią\ kłamałaś.
Kiedy zaczęła protestować, poło\ył jej delikatnie dłoń na
ustach.
Wiem, nainen, powiedziałaś mi prawdę o swoim byłym
mÄ™\u i o tym, co czujesz do swojego syna. Ale wiesz przecie\, \e
ja równie\ podzielam to uczucie. Musisz wiedzieć, \e prędzej
zraniłbym siebie ni\ Kipa. Więc zasłanianie się nim, \eby nie
dopuścić do miłości między nami, jest nieuczciwe. A potem
pomyślałem sobie: ,,Mo\e ona naprawdę nie chce, abym był w jej
\yciu". Więc spędziłem te cztery dni, pytając siebie, dlaczego
nalegam. Dlaczego po prostu nie uszanujÄ™ twojego wyboru?
Pochylił się i odgarnął kosmyk włosów z jej policzka.
Pachniała brzoskwiniami.
Jest powód, dla którego wróciłem. Chciałbym powiedzieć to
po fińsku, ale nie zrozumiesz. W jednej z naszych piosenek są
takie słowa jesteś wiatrem w moich skrzydłach". Tak właśnie się
czuję i dlatego wróciłem, kissa. Nie kłóć się ze mną. I tak cię nie
zostawiÄ™.
Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Znała uczucie, o
którym opowiadał. Ona czuła podobnie. Jednak udało się jej
wyszeptać:
Nie.
ZostanÄ™.
Nie.
Posłuchaj, mimo wszystko mo\emy zrobić tak, jak pragniesz
zapewnił ją. Nie będę cię pytał, dlaczego nie opuszczasz
wyspy, czego się boisz, dlaczego nie wezmiesz wioseł i nie
przypłyniesz do mnie na kolację.
Chciał powiedzieć więcej. Chciał uczciwie przyznać, \e
przyjmując jej warunki nie zamierza ciągnąć tej idiotycznej gry w
nieskończoność, ale zauwa\ył nadbiegającego Kipa. Natychmiast
przerwał i usiadł. Stonce ju\ go tak nie oślepiało. Ponownie
spojrzał na Sarę.
Ej, co to znaczy? DotknÄ…Å‚ palcem cieni pod jej oczami.
Nic odpowiedziała miękko.
Nie spałaś?
Nic mi nie jest. Jarl. Stan własnego zdrowia był ostatnią
sprawą, która zaprzątała jej uwagę. Kiedy zapewniała Maksa, \e
sama zadba o Kipa i o siebie, wiedziała, co mówi. A teraz
wiedziała, \e zdoła znalezć siły, aby zadbać o tego tak drogiego
jej mę\czyznę. Wszystko, co mówił, sprawiało, \e go kochała.
Wszystko, co mówił, przera\ało ją.
Siła umysłowa, emocjonalna i fizyczna nigdy dotąd nie
była tak wa\na. Jednak czuła, \e podzwignięcie się z piasku
pochłonęło całą jej energię.
Co się z tobą dzieje? zapytał Jarl.
Nic. Naprawdę nic przesłała mu uspokajający uśmiech.
Chwilę pózniej przybiegł Kip z rozdzierającą serce historią o
zaginionym \ółwiu.
Jarl wstał, otworzy! usta i natychmiast je zamknął. Kiedy Sara
rozmawiała z Kipem, wyglądała zupełnie normalnie. Mo\e mu się
tylko wydawało, mo\e była po prostu zmęczona. On przecie\ był.
Mo\e czuła się nie najlepiej z powodu zwykłych kobiecych
dolegliwości. A to wcale nie musiało znaczyć, \e była chora.
Jarl? drobna dłoń szarpała go za kieszeń od spodni. Czy
jesteś za stary, \eby bawić się w chowanego!?
W chowanego? Zanurzył pieszczotliwie dłoń w czuprynie
chłopca. Kochał Kipa bardzo, lecz w tej chwili pragnął pozostać
tylko z jego matkÄ….
Jarl? Jarl? Nie jesteÅ› za stary, prawda?
Nikt nie jest za stary, \eby bawić się w chowanego.
No to chodz! Słyszysz? Mama będzie nas szukać.
Schowamy siÄ™ w sadzie i nigdy nas tam nie znajdzie.
Spojrzał na Sarę, rozbawiony i zirytowany jednocześnie.
Jeszcze z tobą nie skończyłem, nainen.
Licz, mamo!
Raz, dwa, trzy...
Usłyszała tupot i śmiech od strony sadu. Przez krótką chwilę
zapragnęła zwinąć się w kłębek.
Cztery, pięć, sześć... słońce świeciło zbyt jasno i bolały ją
oczy. Działo się z nią coś niedobrego i nie miało to nic wspólnego
z Jarlem ani z jej kłopotami.
Dziewięć, dziesięć!
Chciała spać, a nie bawić się, ale śmiech Kipa spowodował, \e
poczuła w sobie dość siły, aby pójść za nimi. Kip śmiał się,
poniewa\ był tu Jarl.
Walcząc z osłabieniem w ka\dym mięśniu odkryła ze
zdumieniem, \e szybko porusza się między drzewami, dziwnie
chichocąc. Czy to obecność Jarla wyzwala w niej tę irracjonalną
radość? Wiedziała, \e musi oszczędzać siły na dalszą rozmowę z
nim, ale ta zabawa była przecie\ taka nieszkodliwa. I tak łatwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]