- Strona pocz±tkowa
- Rardin Jennifer Jaz Parks 03 Biting the Bullet
- Jennifer Estep Elemental Assassin 02 Web of Lies
- 017. Greene Jennifer Slub po latach
- 021. Jennifer Greene Kobieta z wyspy
- Lewis Jennifer Cenniejsze niż złoto
- Jennifer Quiles MÄ‚Ä„s que Amigas
- M287. Taylor Jennifer Przebudzenie
- 0974. Blake Ally Imperium rodzinne 04 Największe wyzwanie
- Jennifer Blake Hiszpańska serenada
- Antoni SśÂ‚onimski Wspomnienia warszawskie 1957
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że "u siebie" był także gdzie indziej - w klubie dla bogaczy i w One River
Place na przykład?
Julie powiedziała sobie, że to nie ma znaczenia. I rzeczywiście nie miało.
Naprawdę. A jednak nie mogła się powstrzymać od porównań, nie mogła
przestać się temu dziwić.
Ciotka Tine ugotowała zupę na mięsie z mnóstwem jarzyn prosto z
ogrodu. Nie było jej jednak w domu. Zostawiła im liścik, w którym pisała,
że pojechała zagrać w bingo w La Place. Julie i Rey zjedli kolację, a potem
posprzątali i pozmywali dyskutując wciąż o tej scenie, w której Dorothea i
Jean-Pierre mieli pływać.
W końcu Rey powiedział: .
- Proszę wziąć kostium kąpielowy i pójść ze mną.
- Chce pan, żebym ... o nie, dziękuję. Miałam już zaszczyt pływać w Blind
River i raczej nie mam ochoty robić tego jeszcze raz. - To nie będzie to
samo. A poza tym gdzie pani gotowość do poświęceń dla dobra dzieła? Co
się stało z pani zamiłowaniem do autentyzmu? I z pani pragnieniem, żeby
film był realistyczny? - Zniknęły - powiedziała stanowczo. - Nie będę się
narażać na niebezpieczeństwo. Jeszcze nie zwariowałam.
- Jest pani tchórzem. No dobrze, więc nie będzie pani pływała. Ale niech
się pani ze mną przejedzie łodzią. Pokażę pani miejsce odpowiednie do tej
sceny.
Julie nie miała najmniejszej wątpliwości, że będzie tego żałować. A jednak
poszła. Miejsce, które chciał jej pokazać, musiało być niezwykłe - inaczej
nie upierałby się w taki sposób. A poza tym dał już tyle dowodów swojej
pomysłowości, że bała się,. by odmówiwszy mu, nie stracić czegoś
ważnego dla filmu.
I rzeczywiście, to miejsce było warte obejrzenia. Znajdowało się w
odnodze tak wąskiej, że z ledwością mieścił się w niej ponton, którym
posłużył się Rey. Wąskie koryto wiło się jak wąż. Płynęli nim długo, tak
długo, że Julie wydało się, iż upłynęli kilka mil. Potem koryto rozszerzało
się, tworząc okrągłe jeziorko będące całkowicie ślepym zaułkiem. Jeziorko
otaczały czarne, wysokie cyprysy, a jego brzegi porastała trawa o
szorstkich krawędziach. Na powierzchni unosiły się lilie wodne o
majaczących jak widma białych kwiatach. Woda parowała w świetle
księżyca. Delikatna mgiełka wisiała świecąc nad jej spokojną, ciemną
głębią, połyskującą jak kamień księżycowy. Był to wodny raj. Wydawał
się tak odosobniony i nierzeczywisty, że Julie obawiała się, że zniknie z
nadejściem świtu.
Rey wyłączył silnik i łódz podryfowała na środek sadzawki.
Julie milczała, rozglądając się wkoło. Czuła zapach lilii wodnych, słodki i
natrętny, przypominający nieco zapach piżma. Nocne owady wydawały
swe ciche, łagodne dzwięki. Proporce z szarego mchu kołysały się na
drzewach w rytm niesłyszalnej muzyki, a spowijająca je srebrna mgła
świeciła w słabym blasku księ-
życa.
Julie nie słyszała, kiedy Rey zsunął się do wody. Zrobił to błyskawicznie,
pozostawiwszy ubranie na ławeczce. Wypłynął na powierzchnię dość
daleko od niej. Jego głowa wynurzyła się prawie bezgłośnie. Niesamowite
niebieskawe światło księżyca zabłysło odbite w kropelkach, które strząsnął
z włosów. Unosił się na wodzie, rozgarniał ją zdecydowanymi ruchami rąk
Jego mokre ramiona rozdzierały jej powierzchnię. A za nim ciągnęła się
bruzda wodna spieniona jak szampan, z tańczącymi bąbelkami.
Był nocnym stworzeniem, mieszkańcem bagien, był wspaniały,
nieoswojony, zanurzony w swój żywioł. Mgła tworzyła wokół jego
wydłużonej sylwetki migoczący obłok, chwilami skrywając go, a chwilami
odsłaniając. Zwiatło coraz jaśniej świecącego księżyca obrysowywało
kształt jego głowy, zaokrąglenie ramienia, krzywiznę uda, malując je
srebrem. Wywoływał malutkie zmarszczki w miejscach, w których
nurkował, tworząc tam opalizujące wiry.
Zniknął. Julie kręciła się niespokojnie czekając, kiedy się znowu wynurzy.
Pomyślała o aligatorach, które chwytają ofiarę i topią ją, trzymając pod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]