- Strona pocz±tkowa
- Hermann_Kai_ _Miłość_w_Berlinie
- Hesse Hermann Knulp
- herman hesse S
- Atras Anna Zanim rodzina cić™ wykośÂ„czy i zanim ty wykośÂ„czysz rodzinć™ [PL] [pdf]
- Anne Weale Lost Lagoon [HP 1085, MB 2787] (pdf)
- Green, Simon R Haven 01 Hawk and Fisher
- Jenkins Kate Stara panna wychodzi za mć…śź
- Antologia SF StaśÂ‚o sić™ jutro 32
- Bohdan Arct Kamikaze
- 068. Merritt Jackie Szefowa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że we własnym getcie będą się wyrzynać o parę gramów heroiny. Bez cienia perspektywy na
poprawÄ™ swojej sytuacji.
Popatrzyłem na moją żonę. W myślach zachęcałem ją, by zadała Serge owi, jak to
mówią, cios litości. To było po prostu zbyt żenujące, że w normalnej dyskusji o ludziach i
różnicach między nimi przemycał program własnej partii. Poprawa... to tylko słowo, nic
więcej - gówno prawda przeznaczona dla własnych zwolenników.
- Nie mówię o poprawie, Serge - uściśliła Claire. - Chodzi mi o wyobrażenie, jakie
mamy o innych kulturach my - Holendrzy, biali, Europejczycy. Czego się boimy. Gdy zbliża
się do ciebie grupka ciemnoskórych mężczyzn, którzy noszą na głowach bejsbolówki albo
chodzą w rozłażących się butach Nike , raczej przechodzisz na drugą stronę ulicy, ale nie
robisz tego, kiedy mijajÄ… ciÄ™ ludzie porzÄ…dnie ubrani, prawda? Jak ty i ja? Albo jak
dyplomaci? Albo urzędnicy?
- Nigdy nie uciekam na drugą stronę ulicy. Uważam, że do wszystkich trzeba
podchodzić jak do równych sobie. Mówisz o tym, czego się boimy. Tu się z tobą zgadzam.
Dopiero kiedy raz na zawsze przestaniemy się bać, będziemy mieli się na czym oprzeć i
mogli zacząć rozwijać lepsze zrozumienie dla innych.
- Serge, nie jestem kimś, kogo podczas debaty musisz urabiać oderwanymi pojęciami,
jak poprawa czy zrozumienie. Jestem twoją bratową, żoną twojego brata. Siedzimy sobie po
prostu we własnym gronie. Jak przyjaciele. Jak rodzina.
- Chodzi o prawo do bycia sukinsynem - powiedziałem.
Na krótko zapadła cisza, i byłaby to cisza jak makiem zasiał, gdyby nie gwar panujący
w restauracji. Przesadziłbym, gdybym powiedział, że wszystkie głowy jednocześnie zwróciły
się na mnie, jak to się zdarza w książkach. Ale rzeczywiście ściągnąłem na siebie uwagę.
Babette zachichotała.
- Paul! - żachnęła się.
- No bo przypomniał mi się nagle taki program telewizyjny sprzed lat - pospieszyłem
z wyjaśnieniem. - Nie pamiętam już, jak się nazywał. - Pamiętałem, ale nie miałem ochoty
wymieniać nazwy programu; to tylko odwróciłoby ich uwagę. Nazwa mogłaby sprowokować
mojego brata do sarkastycznego komentarza, który już na wstępie pozbawiłby moje
przesłanie rzeczywistej wagi. Nie wiedziałem, że coś takiego oglądasz... Coś takiego, kto by
pomyślał . - Chodziło o gejów. Przeprowadzono wywiad z jedną panią, której sąsiadami z
góry byli geje, dwaj młodzi mężczyzni, którzy mieszkali razem i czasem opiekowali się jej
kotami. Skarby, nie chłopaki! , mówiła ta pani. Chciała właściwie powiedzieć, że jej dwaj
sąsiedzi są prawdopodobnie gejami, ale troska o jej koty dowodzi, że mimo to są ludzmi, jak
ty i ja. Pani ta siedziała w programie, lekko promieniejąc z samozadowolenia, ponieważ teraz
wszyscy już będą wiedzieli, jaka to ona jest tolerancyjna. %7łe jej sąsiedzi z góry to skarby, nie
chłopaki, choć wyczyniają z sobą takie brzydkie rzeczy. Tak naprawdę odrażające rzeczy,
niezdrowe i wbrew naturze. Jednym słowem perwersje, które jednak usprawiedliwiała
bezinteresowna troska o jej koty.
Przerwałem na chwilę. Babette się uśmiechała. Serge parę razy ściągnął brwi. A
Claire, moja żona, wyglądała na rozbawioną - jak zawsze, gdy wiedziała, do czego zmierzam.
- By zrozumieć, co ta pani myślała o swoich sąsiadach z góry - podjąłem, gdyż nikt się
nie odezwał - trzeba by odwrócić tę sytuację. Gdyby dwóch słodkich gejów nie chodziło
sypać kotom karmy, ale, przeciwnie, obrzucało je kamieniami, wtedy byliby po prostu
obrzydliwymi pedziami. O to według mnie chodziło Claire ze Zgadnij, kto przyjdzie na obiad
- że przyjacielski Sidney Poitier również był słodkim chłopcem. %7łe twórca filmu ani o włos
nie różnił się od pani z programu telewizyjnego. Sidney Poitier pełnił właściwie funkcję
wzorcową. Musiał służyć jako wzór dla wszystkich kłopotliwych Murzynów, szkodliwych
Murzynów, niebezpiecznych Murzynów: włamywaczy, gwałcicieli i dealerów
narkotykowych. Kiedy włożysz taki ładny garnitur jak Sidney i także będziesz się
zachowywać jak idealny zięć, wtedy my, biali, wezmiemy cię w ramiona.
14
FACET Z BROD wycierał sobie ręce. W tym czasie ja zasunąłem zamek rozporka.
Udałem, że skończyłem sikać, choć w ogóle nic nie dało się słyszeć, i od razu skierowałem
się do wyjścia. Moja dłoń znajdowała się już na nierdzewnej gałce drzwi, gdy usłyszałem głos
brodacza:
- Czy to przypadkiem nie uciążliwe dla pańskiego przyjaciela siedzieć w restauracji,
majÄ…c tak znanÄ… twarz?
Zatrzymałem się. Nie puszczając gałki, zrobiłem półobrót. Mężczyzna z brodą
wycierał dłonie plikiem papierowych ręczniczków. Pośrodku gąszczu zarostu jego usta
ponownie wykrzywiły się w uśmiechu, tym razem nie tryumfalnym - raczej w tchórzliwym
odsłonięciu zębów. Nie mam nic złego na myśli, brzmiało przesłanie tego grymasu.
- To nie jest mój przyjaciel - odpowiedziałem.
Grymas zniknął. Również ręce się zatrzymały.
- Proszę mi wybaczyć - odezwał się. - Po prostu zobaczyłem państwa siedzących.
Pomyśleliśmy sobie, ja z córką, że będziemy się zachowywać jak gdyby nigdy nic, że nie
będziemy się na niego gapić.
Nic nie powiedziałem. Wyznanie, że chodzi o córkę, podziałało na mnie lepiej, niż
byłem skłonny przyznać. Pomimo swego bezwstydnego strumienia brodacz nie był w stanie
upolować trzydzieści lat młodszej od siebie kobiety. Wyrzucił wilgotne zwitki papieru do
kosza z nierdzewnej stali - był to model z wahadłową pokrywką i kosztowało go trochę
wysiłku, by za jednym zamachem pozbyć się wszystkich ręczników.
- Tak sobie myślę - podjął. - Zastanawiałem się, czy nie byłoby możliwe... Oboje z
córką wierzymy, że nasz kraj potrzebuje zmiany. Córka studiuje nauki polityczne,
zastanawiałem się, czy mogłaby za jakiś czas zrobić sobie zdjęcie z panem Lohmanem?
Wyjął błyszczący, płaski aparacik z kieszeni marynarki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]