- Strona pocz±tkowa
- Celmer Michelle Miłosna gra(1)
- Anderman Janusz Gra na zwloke
- Roberts Nora Przerwana gra(1)
- J.T. Ellison Gra w zabijanie
- Dominiak Ryszard Tenegera 3 wzywa SOS
- Celmer Michelle Niebezpieczna namiętność
- Bennett Jules SśÂ‚odka zemsta
- Hot Nights 3 Make Me, Take Me Amanda Usen
- Daugherty C. J. Wybrani 04 Zbuntowani
- Bogowie musza byc szaleni 2 Aneta Jadowska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowach, lub nie wiadomo gdzie, ale z pewnością nie było go tu.
To tylko sen powiedziałem niepewnie.Pokręciłeś głową. Nie. To
nie był sen. Był tu przed chwilą. Widziałem go. Stał i śmiał się
głośno.Zamarłem. Przecież przed chwilą słyszałem jakiś nieludzki
śmiech. Ale to mi się tylko śniło...Przez chwilę pomiędzy nami
trwała grobowa cisza. Poczułem jakbyśmy tylko my dwaj byli na
świecie. Opuszczeni. Mający wyłącznie siebie. Co by było gdyby
któregoś z nas zabrakło? Na samą myśl do oczu napłynęły mi łzy.
Przyszedł po zapłatę wyszeptałeś martwym głosem.Włosy zjeżyły
mi się dęba. Zacząłem cicho łkać. Boję się powiedziałem,
przytulając się do ciebie. Ja... ja właściwie też. Nie mów więcej o
tym. Nie myśl. %7ładnego szatana tu nie było. Jeżeli masz jakieś
wyrzuty sumienia, musisz się ich pozbyć a wtedy i senna mara
zniknie raz na zawsze. Nie wiem, czy zniknie. Nie
wiem...Pierwszy raz usłyszałem w wibracji twojego głosu taki
strach. Ten strach zalągł się jeszcze bardziej w moim sercu.
Przedostał się do wnętrza głowy i stał się zarazą. Od tamtej nocy
zaczął mnie niszczyć od środka. Był jak robak w dojrzałej śliwce.
Na zewnątrz wszystko wyglądało pięknie, owoc kusił swoją barwą
i zapachem, ale w środku coraz bardziej był drążony przez
intruza.Tej nocy już nie zasnęliśmy. Nie udało nam się. Choć
rankiem nie wracaliśmy do tego tematu, coś się pomiędzy nami
zmieniło. Po południu znalazłem cię siedzącego na skale i
patrzącego w dół na morze. Wiatr rozwiewał twoje piękne czarne
włosy, które podrosły trochę i było ci w nich bardzo do twarzy.
Podszedłem i usiadłem obok. Takie to życie dziwne zacząłeś
mówić sam od siebie. Niby zdaje się długie ale nigdy nie wiemy
kiedy się skończy. Przed nami jeszcze wiele lat życia. Nasz życie
się już kończy.W twoim głosie nie było już owej radości, jaką
słyszałem tam w ciągu ostatnich miesięcy.Zacząłem płakać.
Wreszcie nie wiedząc co zrobić, wybuchnąłem. Dlaczego mi to
robisz? Czy naprawdę musisz mówić takie rzeczy? Co chcesz tym
osiągnąć? Co? Powiedz!Nawet nie drgnąłeś. Siedziałeś jak głaz.
Nie robię tego naumyślnie. To się nazywa przeczucie.
Przeczucie? Czego? Końca? Czy ty chcesz ode mnie odejść? A czy
ty myślisz, że mnie jest łatwo coś takiego mówić? To mam udawać
przed tobą, że wszystko jest w porządku? Przecież nie jest! Jak
mogę cię oszukiwać, wiedząc, że coś wisi w powietrzu?
popatrzyłeś na mnie uważnie. Uważasz, że jestem wariatem?
Położyłem po sobie uszy. Nie uważam. Przepraszam. Ale sam
musisz przyznać, że sytuacja nie jest normalna. Nie jest. Nie jest,
to oczywiste uspokoiłeś się. Ale od tej nocy coś mi po prostu nie
daje spokoju.Wieczorem zaś pierwszy raz straciłeś kontrolę nad
ciałem i upadłeś przede mną. Lampka z winem trzymanym w dłoni
rozbiła się na tysiące kawałków, a jego czerwona barwa jak krew
rozlała się po pokoju. Natychmiast podbiegłem do ciebie. Boże, co
ci się stało? Nic, tylko zakręciło mi się w głowie. Musimy
pojechać do szpitala. Nie, żadnego szpitala zaprotestowałeś.
Należy skontrolować, co się właściwie dzieje. Nie możemy tak
tego zostawiać. %7ładnego szpitala odmówiłeś
kategorycznie.Pomogłem ci przedostać się do łóżka i siedziałem
przy tobie, trzymając cię mocno za rękę. Jakbym się bał, że kiedy
cię puszczę, znikniesz.Od tamtego dnia twoje upadki powtarzały
się często. Nagle traciłeś dech, zacząłeś chodzić powoli, mdlałeś. Z
dnia na dzień opuszczały cię siły.Jednego z tych strasznych dni,
rankiem, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia, przyglądając ci
się z niedowierzaniem. Co tak patrzysz, jakbyś zobaczył ducha?
uśmiechnąłeś się.Nie potrafiłem wydusić z siebie słów. Co ci się
stało? zmrużyłeś oczy i usiadłeś. Spójrz w lustro.Poszedłeś do
łazienki i długo z niej nie wychodziłeś. Kiedy wróciłeś byłeś blady
na twarzy. Nie płacz, tylko proszę cię nie płacz powiedziałeś,
przychodząc do mnie i przyciągając mnie do siebie. Jak nie miałem
płakać, kiedy jednej nocy postarzałeś się o wiele lat i twoje włosy
przyprószyła już siwizna?Co to się działo w tym domu? Co się
działo z tobą? W jaką to zabawę grał z tobą los?Wreszcie
pozwoliłeś mi wezwać doktora do domu. Zbadał cię dokładnie,
wziął próbki krwi, wypytywał o wiek, rodzinę, genetyczne
schorzenia. Wychodząc, powiedział: Nie jestem pewien, ale
wydaje mi się, że to może być progeria. Nazywa się ją zespołem
Wernera. To przedwczesne starzenie, choć właściwie objawiające
się u nastolatków. Wszystkie jej objawy pojawiają się po
dwudziestym roku życia. Nie ma właściwie opisanego objawu, z
którym teraz się spotykam, dlatego nie jestem pewien i byłoby
dobrze gdyby zechciał pan pojechać do szpitala. Przeciętny
człowiek w ciągu roku starzeje się o 7-8 lat. Nie ustalono jeszcze
czy chodzi tu o normalny proces starzenia siÄ™, czy tylko je
przypominający. W pana przypadku choroba objawiła się dosyć
pózno, jak również postępuje bardzo szybko. Za szybko. Szpital
nie wchodzi w grę powiedziałem. On tam nie pojedzie.Wtedy
zareagowałeś ty. Czy ta choroba jest wyleczalna?Doktor
popatrzył na ciebie i westchnąwszy, powiedział: Jeżeli okaże się,
że naprawdę mamy do czynienia z jednym z przypadków progerii,
nie.Pokiwałeś głową. Ta odpowiedz ci wystarczyła.W ciągu
następnych dni nasze życie bardzo się zmieniło. Nagle okazało się,
że nie mamy czasu, że lata gdzieś uciekły, że nie ma już właściwie
nic. Pozostawała już tylko jedna droga do przebycia, na którą
wybierałeś się ty, a ja... wpadałem w czarną rozpacz. Załatwiałeś
wiele spraw majątkowych, wszystko musiało się odbywać w trybie
natychmiastowym, prawa autorskie książek i cały twój majątek
przepisałeś na mnie. Po co to robisz krzyczałem, przerażony do
szpiku kości, czując jak ogarnia mnie szaleństwo. Przecież oboje
żyjemy! Nigdy nie wiadomo. Zaczął nam zagrażać czas. Te rzeczy
muszą zostać załatwione, zrozum. Inaczej nie można. Są
powinności w życiu, które chcąc nie chcąc, musimy załatwić.
Nawet te nieprzyjemne. A jeżeli wszystko skończy się dobrze,
będziemy zabezpieczeni na przyszłość.Przyjechał notariusz,
dokumenty zostały podpisane, twoja ostatnia wola w postaci
testamentu została zatrzymana w jego rękach, potem zamknąłeś
siÄ™ z nim na jakiÅ› czas w swoim pokoju i nie wiem nawet o czym
rozmawialiście. Wyszedł, podał mi dłoń na do widzenia i opuścił
nasz dom.Mijały za krótkie dni, tygodnie uciekały zbyt szybko. Na
siłę starłem się je dogonić, wrócić do przeszłości. Nie
potrafiłem.Lekarz stał się częstym gościem w naszym domu.
Niestety, wyniki krwi nie wypadły dobrze, okazało się, że to ta
dziwna choroba, ale nawet on jej nie rozumiał. Zbyt szybko
postępowały zniszczenia twojego organizmu. Nie było czasu na
przygotowanie się, na leczenie. Nie było już czasu na Przyszłość.
Wszystko zostało nam zabrane. Już nie będzie nam dane nic
więcej. Porcja wspólnego życia się wyczerpała. Ogień nasz, który
wspólnie roznieciliśmy, właśnie dogasał, coraz bardziej zaczynał
się dymić. W kominku widziałem już tylko dopalające się
zgliszcza...Patrzyłem na ciebie tamtego wieczora, kiedy siedziałeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]