- Strona pocz±tkowa
- Caitlin Ricci [Nichols Sisters 02] Give Me Fever [eXtasy] (pdf)
- Wen Spencer Ukiah 2 Taintet Trail
- tech note dedicated heartbeat interface
- Jack L. Chalker, Effinger, Resnick The Red Tape War
- Lewis Jennifer Cenniejsze niśź zśÂ‚oto
- Csalogany Hedwig Courths Mahler
- Backup of Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 04 Truth and Deception (v5.0)
- Laura Baumbach Details of the Hunt (Loose Id)
- Gregory Benford The Sunborn
- Alegria Ciro GśÂ‚odne psy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życzę powodzenia. Sama nie wiedziałam, co się właściwie ze mną dzieje. Po tym dziwacznym seansie z Wilczycą czułam
się dziwnie, inaczej, jakby coś we mnie się zmieniło, ale nie umiałam tego nazwać. Mogłam odpychać od siebie te wątpliwości teraz, ale przyjdzie
mi się z tym zmierzyć. I bałam się, bardzo się bałam tego, co oznaczało to przedstawienie, co znaczyło to, że jakaś futrzana obecność wciąż kłębiła
mi się pod żebrami, a zmysły były dziwnie wyostrzone. Zadrżałam.
- Nie wiem, Olafie. Wiedziałam, że mam wśród przodków wikingów, wyznających Panią Północy, wiedziałam o wiedzmach płodności i miłości, ale
nikt nie wspominał o psychopatycznej Królowej Wilków, która będzie próbowała zmusić mnie do przegryzienia ci gardła. - Odgarnęłam włosy z
twarzy, zmęczona. W przeszłości zdarzało mi się, że zaskakiwałam otoczenie, zmuszałam do weryfikowania tego, co jest możliwe, a co nie, ale TO
mi się wymykało, nie rozumiałam tego. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Julianą. Teraz mogłam tylko ratować się sarkazmem. - Serio, jak
bardzo mogę być recesywna? Po ilu pokoleniach odezwała się we mnie ta maleńka wilcza cząstka? Jakim w ogóle cudem jakiś z moich przodków
dostał się do barłogu kogoś takiego jak ona?
- Może nie tylko anioły są wściekle płodne. - Joshua z uśmiechem podał mi szklankę z czymś, co do złudzenia przypominało Jadeith, mój drink
wszech czasów, choć w Czarnym Płomieniu oczywiście nie mieli ogórka. - Może któryś z twoich antenatów wikingów grabił jakąś wioskę, palił i
używał życia, aż natknął się na drapieżną pannę? To był moment.
- Gdy tak na to patrzeć, byli siebie warci, wiking rozrabiaka i wilczyca - oświadczyłam z przekąsem.
- Cóż, mogli mieć podobne temperamenty - zaśmiał się Joshua.
- Tak, nie ma jak dopasowanie w łóżku. Jak jesteś krwiożerczą suką, szukaj grabieżcy, niemogącego utrzymać ptaka w gaciach. - Parsknęłam
śmiechem.
Kolejny raz upewniałam się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Tą genetyczną. Może dlatego z taką troską budowałam przybraną.
Nagle przypomniałam sobie o Olafie, który patrzył na nas zszokowany.
- Jak możesz tak o niej mówić, to Królowa Wilków -wyszeptał w końcu.
- Och, daj spokój, jest moją nieznośnie apodyktyczną babką, która dziś pograła sobie ze mną jak cholera. Jedyne, co mi zostało, to sarkazm. -
Wzruszyłam ramionami. -Poza tym, teraz jesteś taki pokorny, a gdy miażdżyła mi wolę, podskakiwałeś jak pchła na grzebieniu. Gdyby nie ty, nie
wiedziałabym o jej istnieniu, więc radzę ci, nie strofuj mnie.
W jego spojrzeniu był dystans, jakby wciąż nie był pewien, czy nie robię sobie jego kosztem żartów, by za chwilę pożreć go żywcem.
- Olafie, bądz dość grzeczny, by nie musiała wracać i cię przywoływać do porządku, ale póki jej nie ma, oboje możemy trochę wyluzować, OK?
Odrobinę napięcia z jego ramion zeszło, ale nie wszystko.
- Jeśli nie przyjechałaś odebrać mi stada, to po co? -No tak, musi sobie wszystko poukładać.
- Słyszałam, że straciłeś ostatnio kilka wilków.
- Co to ma z tobą wspólnego?
- Usiłuję dowiedzieć się, kto je zabił i czemu.
- To proste, wampir.
- Mogę ci zagwarantować, że nie, Olafie. Rozmawiałam z wampirami, są bardzo zaniepokojone tą sytuacją.
- Słusznie, pomścimy naszych.
- I właśnie o to chodzi temu, kto je zabił. Przysięgam ci, Alfo, wampiry wierzą, że to nikt z nich.
- Okłamali cię.
- Chcieliby móc mnie okłamać - zaśmiałam się -ale z pewnych względów to niemożliwe, przynajmniej nie dziś, tak jak ja nie mogę kłamać przez to.
- Uniosłam przedramię, pokazując runę. - Gdybyś pozwolił mi o tym powiedzieć, zanim wszcząłeś tę awanturę, miałbyś pewność, że nie kłamię,
mówiąc, że nie jestem dla ciebie zagrożeniem.
- Co to jest? - Skrzywił się podejrzliwie.
- Runa. Pomaga w dyplomacji, ale jeśli skłamię, cóż, boli jak cholera i płonie żywym ogniem. Wybacz, nie będę kłamać tylko po to, byś
organoleptycznie zapoznał się z jej działaniem.
- Nie potrafię cię rozgryzć, wiedzmo - stwierdził w końcu.
- To chyba dobrze? Nie chcę bliskich spotkań z twoją szczęką, bez obrazy - parsknęłam. - A poważnie, Olafie, mam dar snów i jasnowidzenia.
Widziałam coś bardzo złego. Wojnę, pobojowisko, trupy, mnóstwo trupów, wampirów, wilków, magicznych. Krajobraz po Armagedonie. A wśród
wszystkich tych okropności przechadzał się facet, przy którym moja babka jest miłym szczeniaczkiem, kulką puchatej przyjacielskości.
Zrobił wielkie oczy.
- Chcę temu zapobiec, dlatego byłam u wampirów, a teraz jestem u ciebie.
- Oni ci uwierzyli? -Tak.
- Czego ode mnie chcesz?
- Po pierwsze, wstrzymasz się z odwetem. Po drugie, chcę obejrzeć ciała.
- Ciała są w Lunaparze, przygotowane na stos.
- Więc mnie tam zabierz.
- Nie mogę zabrać ludzi do Lunaparu.
- Byłam wilkiem wystarczająco, byś się mnie czepiał i kazał walczyć, wystarczająco, by gryzć twój kark, ale nie dość, by wejść do Lunaparu? Daruj
sobie i nie wkurzaj mnie takimi durnymi zasadami. Nie tylko nie chcesz wkurzać mojej babki. Mnie też nie chcesz wkurzać.
- Lepiej jej uwierz - mruknÄ…Å‚ Joshua.
- A oni?
- Oni sÄ… ze mnÄ….
- Nie sÄ… wilkami.
- Skoro proponowaliście, by Miron walczył za mnie jako mój Geri, znaczy że jest wilkiem wystarczająco. A Joshua jest moim opiekunem, Aniołem
Stróżem, nie wejdę między wilki bez niego.
- Nie dyskutuj, do cholery! - warknęłam, widząc jego minę. Wspomnienie słów, jakimi pożegnała się ze mną babka, sprawiło, że mocnym głosem
powiedziałam: - Jestem Cahan Rhiamon, wnuczka Faoiliarny, jej oczy i uszy między wami. Złożyłeś nam hołd. Zawdzięczasz mi życie. Nie każ mi
tego żałować. Nie każ mi się zastanawiać, czy twój następca nie byłby łatwiejszy w kontaktach, bardziej skory do współpracy.
- Powiedz mi jedno, skoro nie możesz mnie okłamać... - Zawahał się. - Czy to naprawdę nie było tylko przedstawienie
wymyślone przez Królową? Naprawdę powstrzymałaś ją przed rzezią, jak mówiła?
Spojrzałam mu prosto w oczy i uniosłam rękę, by widział znak.
- Przysięgam, Olafie, to nie było przedstawienie. Chciała was zabić, chciała krwi i była wściekła. Nie wiem, czemu, ale usłuchała, gdy prosiłam ją,
by zrobiła to po mojemu, a ja nie chcę, by działa się wam czy komukolwiek krzywda. Wolałabym, żeby do tego, co tam się stało, nigdy nie doszło.
Wolałabym nie wiedzieć, że ktoś taki jak ona był moim przodkiem. Wolałabym nie zastanawiać się teraz, co to znaczy dla mnie i czemu czuję się w
tej chwili tak dziwnie, ani jak to wpłynie na moją przyszłość, na to, kim właściwie jestem. Nie chciałam wkraczać na twoje terytorium w taki sposób.
Ja... miałam jakieś przebłyski tego, co cię spotkało z jej rąk kiedyś, przykro mi, naprawdę. Jeśli zdołam, powstrzymam ją przed powtórką z jej
chorych rozrywek, ale będę potrzebowała twojej współpracy. Znasz ją lepiej, wiesz, czego się po niej spodziewać.
Słuchał mnie uważnie i coś w jego postawie zmieniło się. Z twarzy zniknęła nieufność, pojawił się ślad jakiegoś ciepła, może nawet wdzięczności.
Kalkulował szybko i chyba doszedł do dobrych dla nas wniosków, bo nagle wyprostował się na fotelu i powiedział zdecydowanym tonem:
- Doro Wilk, jako Alfa stada z Trójprzymierza przepraszam za wszelkie niedogodności, jakie cię spotkały. Dziękuję ci za pomoc i za deklarację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]