- Strona pocz±tkowa
- Fielding Liz Harlequin Romans 1075 Afrykańska przygoda
- 290. Morgan Sarah Przygoda na Karaibach
- Fiedler Arkady Nowa przygoda Gwinea
- Żukowski Lesław Najwieksze klamstwa i mistyfikacje w dziejach Koscioła
- J.A. Saare Dead, Undead, or Somewhere In Between tśÂ‚um. nieof(1)
- Maxwell Megan ProśÂ› mnie, o co chcesz 01
- GrabiśÂ„ski Stefan Nowele
- MacDonald Laura Nasze marzenia duśźe i maśÂ‚e
- 1030. DUO Wilde Lori Rajska wyspa
- Walter Miller A Canticle For Leibowitz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pan żartuje...
- Nie. Masz zjeść zaraz! Całą łyżkę! Przerażony Syfon spojrzał na mnie, ja na niego, a cała
klasa skamieniała z wrażenia. Wszyscy pomyśleliśmy jedno: nasz Mały Einstein bez Wąsów
zawsze był trochę stuknięty, a teraz po prostu zwariował.
- Czemu nie jesz? To smaczne - zachęcał złośliwie Syfona. - No, śmiało! Przekonasz się.
- Nie mam jakoś apetytu - wił się Syfon.
- Wsuwaj! Rozkazuję ci zjeść - chemik zrobił grozną minę.
- Nie... pan... pan nabija siÄ™ ze mnie.
- Mówię serio. Jedz, do diabła! Całą łyżkę! Czy mam karmić cię jak dziecko? , -
- Nie... nie - Syfon cofnął się przerażony. - To..1, to śmiertelna dawka. Zabije mnie!
- Nie zabije - pan Witwicki uśmiechnął się krzywo. - Aobuzów takich jak ty nie zabija!
- To trucizna. Pan nie ma prawa zmuszać mnie -bełkotał Syfon. -Od tego dostaje się szału,
logorei, obłędu, drgawek... i umiera się w mękach.
- Słyszycie, co on plecie?! - Mały Einstein roześmiał się szatańsko. - Kto ci naopowiadał takich
bzdur... No, no, nie grymaś, spróbuj! Potraktujmy to jako degustację. Za-
123
cznijmy od obniżonej dawki, pół łyżki pingu na pewno ci nie zaszkodzi.
Ale Syfon nie miał ochoty nawet na pół łyżki. Cofał się krok za krokiem, wreszcie nie wytrzymał
nerwowo i rzucił się do panicznej ucieczki. Za nim, lawirując między stolikami, puścił się w pogoń
pan Witwicki z łyżką w ręku. Dla nie zorientowanych w sytuacji scena ta mogła wyglądać
komicznie, ale w pracowni nikomu nie był do śmiechu, a już oczywiście najmniej biednemu
Syfonowi. Zaszokowany stracił resztę rozumu i dał się głupio zapędzić do kąta niczym w
przysłowiowy kozi róg, gdzie chemik dopadł go z łatwością i przyskrzynił ryglując mu drogę
odwrotu krzesłem.'
Zdesperowany Dzidek wciąż miotał się w pułapce, jak osaczone zwierzę gotował się do ostatniej
walki. Wszyscy powstali z miejsc, by lepiej widzieć pikantną scenę, jak pan Witwicki będzie karmił
pingiem ucznia. Tego jeszcze w szkole nie było!
A ja... ja zrobiłem znów irracjonalną rzecz, już drugą w ciągu tych paru minut.
- Niech pan puści Dzidka - powiedziałem - on dzisiaj nie jest w formie. Ja zjem ping zamiast niego.
Klasa zamarła z wrażenia, natomiast pan Witwicki,
0 dziwo, wcale nie wydawał się zaskoczony.
- No, no, proszę! Znalazł się ochotnik amator! - zawołał z drwiącą nutką w głosie. -
Uraczymy więc ochotnika. Znakomicie! A ty zmiataj, tchórzu - odsunął krzesło
1 uwolnił z potrzasku spoconego z emocji Syfona, a potem obrócił się do mnie - zaczniemy od
małej degustacji, czy od pełnej dawki.
- Zjem dużą łyżkę, proszę pana - oświadczyłem.
- Nie rób tego - syknął przerażony Baruch. - Oszalałeś?
- Nic mi nie będzie - odparłem. - Nie bójcie się, jestem w formie, zresztą zażyłem antyping,
widzieliście przecież.
124
I rzeczywiście czułem się znakomicie: bezpieczny, silny, odprężony i beztroski... chyba zbyt
beztroski.
- Rany, on sfiksował -jęknął Bas Czandor.
- Nie wierz Arek w żadne antypingi - krzyknął zdenerwowany Rupert. - Nie ma antypingów, nie
ma żadnych od-trutek...
Ale ja już niefrasobliwie wziąłem łyżkę z ręki chemika wpakowałem sobie do ust maksymalną
dawkę pingu i... za-krztusiłem się z wrażenia. Poczułem w ustach niespodziewaną słodycz, słodycz
o tyle niepokojącą, że nigdzie nie słyszałem ani nie czytałem, żeby ping miał smak landryn albo po
prostu cukru.
- No i jak smakowało - zapytał z szyderczym uśmiechem chemik.
O rany, co się stało? To nie może być ping! - pomyślałem - Co robić? Udawanie i uparte
wmawianie chemikowi, że to jest ping, nic nie da. Czemu nie sprawdziłem wcześniej? Teraz trzeba
będzie wypić to piwo, którego sobie nawarzyłem.
- Masz niewyrazną minę, Ciuruś. Co cię tak zatkało? - zadrwił Mały Einstein.
- To jest słodkie! - wybełkotałem ogłupiały.
- Ciekawe! Czyżby ping zamienił się w cukier?
- Nie wiem -jęknąłem - zupełnie nie rozumiem, jak to możliwie.
- Ej, koleżko, nieładnie. Chciałeś nabrać nauczyciela na ping, który okazał się cukrem pudrem do
posypywania naleśników? Fe, wstydz się. To ewidentny faul, kolego! Cukier puder, mój Boże!
- Co takiego?! - krzyknął Syfon. - Jaki cukier? Skąd tu cukier?! - zdenerwowany skoczył do mnie,
wyrwał mi łyżkę z resztką białego proszku i polizał. Oczy mu wyszły na wierzch ze zdumienia.
125
- To faktycznie nie ping! - wymamrotał. - Co to ma znaczyć, Bąbel?! A niech cię Fidrygał pieści!
Coś ty tu po-szachrował?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]