- Strona pocz±tkowa
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 3 Imperium Tysiąca Słońc
- Craig Sinnott Armstrong God A Debate between a Christian and an Atheist
- 074. Rimmer Christine Książę jednej nocy
- Morton Shaw Christine Zagadki Epsilonu
- Christine Rimmer Książę jednej nocy
- Feehan, Christine Leopard Series (1 2)
- Hyde Christopher Zgromadzenie Świętych
- Christopher Carter Ostatnia zbrodnia Agaty Christie
- Christie_Agatha_ _Poirot_prowadzi_sledztwo_(SCAN dal_1128)
- Christie Agatha Morderstwo odbędzie się
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieć? Pięć czy sześć lat? Miała bonę. Nie zatrzymaliby dla niej panny Williams. O, właśnie
tak się nazywała: Williams! Dziwne, jak w trakcie rozmowy człowiekowi się przypominają
pewne rzeczy.
To prawda. Pan cofnął się już w przeszłość, prawda? Przeżywa pan na nowo dawne
sceny, słyszy słowa wypowiadane wówczas przez owych ludzi, widzi ich gesty, wyraz
twarzy?
Meredith Blake rzekł powoli:
Tak, do pewnego stopnia& Ale są też i luki. Brak całych fragmentów. Pamiętam, na
przykład, jakim wstrząsem była dla mnie wiadomość, że Amyas chce rozejść się z Karoliną
ale nie mógłbym przysiąc, czy dowiedziałem się o tym od niego, czy od Elzy. Pamiętam,
że usiłowałem to Elzie wyperswadować, starałem się jej wytłumaczyć, że tak postępować nie
wolno. Ale ona roześmiała się tylko zuchwale i powiedziała, że jestem staroświecki. Owszem,
jestem chyba staroświecki, ale nadal uważam, że miałem słuszność. Amyas miał żonę i
dziecko, i jego miejsce było przy nich.
Ale panna Greer była zdania, że tego rodzaju poglądy są przestarzałe?
Tak. A niech pan zważy, że przed szesnastu laty rozwód nie był takim powszechnym
wydarzeniem jak dzisiaj. Ale Elza chciała być na wskroś nowoczesna. Uważała, że jeżeli
małżeństwo nie jest szczęśliwe, to należy je rozwiązać. Jak mówiła, Amyas i Karolina
nieustannie się z sobą kłócą i wobec tego dla ich dziecka będzie lepiej, jeżeli się rozejdą,
niżby się miało wychowywać w tak niezgodnej atmosferze.
A czy jej argumenty trafiały panu do przekonania?
Miałem przez cały czas wrażenie rzekł powoli Meredith że w gruncie rzeczy Elza
nie wie, co mówi. Powtarzała po prostu rzeczy zasłyszane od innych albo wyczytane w
powieściach. Paplała jak papuga. Może się to panu wyda dziwne, ale z tym wszystkim była
wzruszająca. Taka młoda i ufna w swoje siły. Urwał na chwilę, a potem dokończył:
Wie pan, panie Poirot, młodość miewa w sobie czasem coś ogromnie wzruszającego.
Rozumiem, co pan ma na myśli odpowiedział Poirot, patrząc na Blake a z
zaciekawieniem.
Blake mówił dalej, raczej do siebie niż do gościa:
Dlatego właśnie próbowałem przemówić Amyasowi do rozumu. Był starszy od
dziewczyny blisko o dwadzieścia lat. Sądziłem, że ją krzywdzi.
Niestety, jak rzadko udaje się osiągnąć jakieś skutki w podobnej sprawie rzekł
Poirot. Jeśli ktoś sobie cos postanowi, zwłaszcza jeżeli w grę wchodzi kobieta nie ma
na to rady!
Ma pan rację przyznał z goryczą Blake. W każdym razie nic wówczas nie
wskórałem. Ale ja w ogóle nie umiem przekonywać. Nigdy jakoś nie posiadałem daru
perswazji.
Poirot rzucił mu szybkie spojrzenie. Odczuł w jego tonie żal człowieka rozgoryczonego
brakiem silnej indywidualności. W głębi ducha musiał przyznać mu rację. Meredith Blake nie
należał do ludzi, którzy potrafią swą wymową odwieść kogoś od powziętego zamiaru. Jego
wysiłki, podejmowane z najszlachetniejszych nawet pobudek, nie osiągają zapewne nigdy
skutku. Ludzie bez gniewu, raczej pobłażliwie wzruszają ramionami i przechodzą do
porządku dziennego nad jego argumentami. Nie potrafi nadać im wagi, jest człowiekiem
słabym z natury.
Poirot zapytał, jakby pragnąc zmienić przykry temat:
Czy pan w dalszym ciÄ…gu prowadzi swoje laboratorium zielarsko lecznicze?
Nie.
Powiedziane to było ostro, z bolesną niemal skwapliwością. Twarz Mereditha Blake a
zalał rumieniec.
Skończyłem z tym raz na zawsze. Zdemontowałem całe urządzenie. W tym stanie
rzeczy nie potrafiłem kontynuować mojej pracy& no, bo jakże? Po tym wszystkim, co
zaszło! Mógł przecież ktoś powiedzieć, że to ja byłem wszystkiemu winien.
Ależ skądże, skądże, panie Blake! Pan jest przewrażliwiony.
Jak to? Czy pan tego nie widzi? Gdybym nie zbierał tych piekielnych ziół, gdybym o
nich tyle nie mówił, nie chełpił się nimi, nie podsuwał ich uwadze moich gości owego
popołudnia? Ale nie przypuszczałem nigdy& Nie śniło mi się nawet& Skąd mogłem
wiedzieć&
Oczywiście.
Ale ja gadałem i gadałem, dumny ze swych wiadomości. Byłem ślepym, zarozumiałym
głupcem! I właśnie taki nacisk kładłem specjalnie na cykutę. A potem, dureń, poprosiłem ich
do biblioteki i przeczytałem fragment z Fedona, opisujący śmierć Sokratesa. Bardzo zresztą
piękny fragment, zawsze się nim zachwycałem. Od tego czasu prześladuje mnie ustawicznie.
Czy znaleziono na butelce z cykutą jakieś odciski palców? zapytał Poirot.
Tylko jej.
Karoliny Crale?
Tak.
A pańskich nie?
Nie. Bo widzi pan, nie brałem butelki do ręki, wskazałem ją tylko.
Ale przecież musiał ją pan kiedyś mieć w ręku?
Oczywiście, ale od czasu do czasu odkurzałem wszystkie butelki, bo służbie naturalnie
nie wolno było wchodzić do pracowni. Właśnie cztery czy pięć dni przedtem ścierałem kurze.
Czy laboratorium było zawsze zamknięte na klucz?
Zawsze.
A kiedy Karolina Crale mogła odlać cykutę z butelki?
Meredith Blake odpowiedział z pewnym ociąganiem.
Wyszła z pokoju ostatnia. Zawołałem ją, pamiętam, i przybiegła szybko do nas. Miała
tylko trochę zaróżowione policzki i dziwnie błyszczące oczy. Ach! Mam ją jak żywą przed
oczami!
A czy pan w ciągu tamtego popołudnia miał wizję z nią rozmawiać? zapytał Poirot.
Chodzi o to czy rozmawiał pan z nią o sytuacji, jaka powstała między nią a jej mężem?
Blake odpowiedział cicho i powoli:
Bezpośrednio nie. Jak już powiedziałem przedtem, Karolina była bardzo
przygnębiona. W pewnej chwili, kiedy zostaliśmy z dala od reszty towarzystwa, spytałem:
Czy ci coś dolega, kochanie? Na co odpowiedziała: Wszystko mi dolega . Szkoda, że pan
nie słyszał, z jaką to powiedziała desperacją. Słowa te zawierały całą prawdę. Amyas Crale
był dla Karoliny wszystkim na świecie. Dodała jeszcze w końcu: Wszystko przepadło&
skończone. I ze mną też już koniec, Meredith! Ale roześmiała się zaraz, wróciła do reszty
towarzystwa i ogarnęła ją nagle nienaturalna, hałaśliwa wesołość.
Herkules Poirot pokiwał głową niby porcelanowy mandaryn.
Tak, rozumiem rzekł. Zatem to tak było&
Meredith Blake uderzył nagle pięścią w stół i krzyknął niemal:
I jedno panu powiem: kiedy Karolina Crale zeznała w sądzie, że wzięła tę truciznę dla
siebie, przysięgnę, że powiedziała prawdę. W pierwszej chwili na pewno nie myślała o
zabójstwie, ta myśl nasunęła się jej dopiero pózniej.
Jest pan tego pewien?
Przepraszam?& Nie bardzo rozumiem rzekł Blake, otwierając szeroko oczy.
Pytałem pana, czy jest pan zupełnie pewien, że myśl o zbrodni w ogóle nasunęła się
Karolinie? Innymi słowy, czy żywi pan niezbite przekonanie, że Karolina z całą
świadomością popełniła morderstwo?
Meredith Blake oddychał z trudem.
Jeżeli nie? powiedział jeżeli nie& czyżby pan podejrzewał jakiś wypadek?
Niekoniecznie.
Mówi pan bardzo dziwne rzeczy&
Czyżby? Określił pan przedtem Karolinę Crale jako uosobienie łagodności. Czy tego
rodzaju osoby popełniają zbrodnie?
Była naprawdę łagodna& Ale mimo to były między nimi bardzo gwałtowne kłótnie.
Więc nie taka znowu łagodna.
Ależ owszem! Och, jak to trudno wytłumaczyć!
Staram się właśnie zrozumieć.
Karolina była bardzo impulsywna, co się także wyrażało w jej sposobie mówienia.
Potrafiła powiedzieć: Nienawidzę cię! Chciałabym, żebyś umarł! ale to jeszcze nie
znaczyło& to nie pociągało za sobą czynów.
A więc, pańskim zdaniem, morderstwo nie leżało w charakterze pani Crale?
Pan to ujmuje bardzo dziwnie, panie Poirot. Mogę tylko powiedzieć& no więc, tak:
wydawało mi się to zupełnie niezgodne z jej charakterem. Mogę to sobie wytłumaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]