- Strona pocz±tkowa
- Dostojewski Fiodor Wspomnienia z domu umarĹych
- DziÄkuje za wspomnienia Cecelia Ahern
- B Ella Donna Blood Pool (pdf)
- Lawyers in Love 3 Legal Briefs Silber N.M
- Darcy_Lilian_ _Isabelle_Isabelle
- Jay Caselberg Jack Stein 3 The Star Tablet v2
- śÂuny nad WośÂyniem
- 0843. WhiteFeather Sheri CzuśÂy dotyk
- Dlaczego_ Dlaczego_ Dlaczego_ 111 zaskakuj_cych pyta_ i odpowiedzi Martin Fritz
- Cussler Clive Wir Pacyfiku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przygłuchy profesor widocznie nie dosłyszał pytania, bo rękę przyłożył do ucha i spytał: - %7łe co? -
Czemu pan profesor odszedł od socjalizmu? - powtórzyłem pytanie. - Od socjalizmu? Nie pamiętam. -
Była to jedna z najbardziej nieoczekiwanych odpowiedzi, jakie zdarzyło mi się słyszed, ale dośd dobrze
malująca nastroje londyoskie. Bardzo wielu ludzi działających na emigracji wolało nie pamiętad. Jest
takie pismo w Polsce Dziś i Jutro . Pełny tytuł brzmied powinien Dziś i jutro, ale ani słowa o
wczoraj . Emigracja sanacyjna i oenerowska niechętnie odnosiła się do niedawnych, ostatnich lat
przedwojennych w Polsce, kłopotliwych ze względu na haniebne sojusze i zależnośd ideologiczną od
hitleryzmu, jednocześnie przyszłośd wyobrażała sobie w kategoriach lekko tylko zmodyfikowanej
przeszłości. Wojna i wszystkie klęski, które spadły na nasz kraj, uważane były za krótkotrwałe i dośd
błahe zdarzenia. Najlepiej maluje te nastroje list, który w owym czasie dostała pewna pani sanacyjna
od swej przyjaciółki, córki prezydenta Mościckiego. List wysłany w roku 1940 ze Szwajcarii kooczył się
następującą uwagą: Mamy tu bardzo ładny domek z pięknym widokiem na góry i jezioro, wszyscy
jesteśmy zdrowi, tylko ojciec, nie wiem czemu, jest jakiś smutnawy . Nawet nie smutny, tylko
smutnawy. I przyczyny tej smutnawości córeczka domyślid się nie umiała!
Młodzież oenerowska przyniosła ze sobą do Anglii niewygasły kult hitleryzmu, nie wyrzekając się
zresztą tradycyjnej niechęci do Niemców. Hitleryzm imponował tym żołnierzom polskim walczącym z
Niemcami. Podobni byli ci chłopcy do oficerów rosyjskich, którzy w czasie wojen napoleooskich
ubierali się modą francuską i porozumiewali się językiem nieprzyjaciela. Bolesny był żarcik
umieszczony w Punchu . Jaka jest różnica między Anglikami a Polakami? Polacy nienawidzą
Niemców i kochają Hitlera, a Anglicy nienawidzą Hitlera i kochają Niemców. Wyrazicielem tych
nastrojów było pisemko wydawane w Anglii pt. Jestem Polakiem . Pismo to poświęcone było w
połowie wypadom przeciw Rosji i generałowi Sikorskiemu, w drugiej połowie atakom na moją
skromną osobę. Nie było to dowodem jakiegoś mojego specjalnego znaczenia politycznego na terenie
Londynu i Szkocji, ale dalszym ciągiem krajowych animozji przedwrześniowych i porachunków
osobistych. Przypadek sprawił, że byłem na tym terenie jedynym publicystą antyhitlerowskim, na
mnie więc koncentrowały się ataki młodzieży, która w tornistrach żołnierskich nie niosła buław
marszałkowskich, ale pałki oenerowskie. Gdy na zaproszenie generała Kukiela wraz z grupą pisarzy
udałem się do Szkocji, gdzie mieliśmy w obozach żołnierskich czytad nasze utwory, spotkał mnie taki
dośd groteskowy atak ideologiczny. Nim rozpoczęliśmy nasz poranek literacki, ledwie zasiedliśmy na
podium, wstał jakiś żołnierz i krzyknął: %7łądamy skreślenia z programu Antoniego Słonimskiego, który
znieważa młodzież narodową! Podniosło się kilkanaście okrzyków: Precz! , po czym zapanowała
kłopotliwa cisza. Generał, który siedział z nami na podium, nie zareagował na to gościnne przyjęcie.
Nie mogę powiedzied, aby ta scena sprawiła mi specjalną przykrośd, przypomniała mi się ojczyzna,
lata przedwojenne i poczułem nawet coś w rodzaju rozrzewnienia. Koledzy moi jednak zareagowali
na to wystąpienie jednoznacznie i bezkompromisowo. Najstarszy z nas wiekiem, Antoni Bogusławski,
wstał i oznajmił, że poranek literacki nie odbędzie się i że wszyscy solidarnie opuszczamy salę. Za
nami wyszedł zmieszany nieco generał i próbował tłumaczyd, że przecież manifestacja była
skierowana tylko przeciw mnie osobiście i że inni pisarze mogą czytad swe utwory. Solidarna postawa
moich kolegów, interwencje paru oficerów, wreszcie telefoniczne instrukcje z Edynburga zakłopotały
widad generała, gdyż przyszedł mnie osobiście przeprosid i, aby załagodzid sprawę przy wódce,
zaprosił nas na bankiet do kasyna oficerskiego. Przy tym krępującym nieco bankiecie siedziałem przy
jakimś pułkowniku, który jak to zawsze u nas w wojsku mówił nieco z rosyjska. - Wot i
nieprzyjemnośd spotkała pana redaktora - zagaił taktownie rozmowę. Aby coś odpowiedzied
bąknąłem: No cóż, to resztki walki faszyzmu z demokracją... - Zwięte słowa pana redaktora -
powiedział pułkownik - toż ta głupia demokracja, żeby taki żołnierz w obecności generała ośmielał
się głośno mówid, co myśli . Tu zapanowało głębokie milczenie. Spociłem się z lekka i obróciłem w
stronę mego drugiego sąsiada.
W Anglii nie byłem tak samotny jak większośd moich rodaków wyrzuconych na Wyspy Brytyjskie
gniewną falą wojny. Odwiedzałem już Anglię dwukrotnie przed wojną, miałem tam znajomych,
łączyły mnie serdeczne stosunki z H. G. Wellsem, którego książki znaczną odegrały rolę w
kształtowaniu się mojego poglądu na świat. A przecież nigdy nie zaznałem tak pełnej, tak gorzkiej
samotności, jak w czasie mego dziesięcioletniego pobytu w Anglii wśród interesujących i życzliwych
ludzi, w warunkach względnego bezpieczeostwa, w mieście jaśniejącym blaskiem historii, wśród
natury pełnej uroku.
Przyczyniło się do tego osamotnienia dośd wczesne moje rozejście się z emigracją, a ściślej mówiąc z
grupą dawnych przyjaciół z Wiadomości Polskich . A przecież wydawad by się mogło, że miejsce
dawnych przyjaciół zająd mogli przyjaciele nowi, że porzucając getto emigracyjne zyskiwałem świat
intelektualny anglosaski, dla którego zawsze miałem tyle sympatii i podziwu. Bardzo to był
teoretyczny rachunek. Gdy dziś wracam wspomnieniem do tych czasów i staram się odnalezd istotne
przyczyny mego w Anglii osamotnienia, wrócid muszę, jak nieraz w tych wspomnieniach, do
Warszawy. W Anglii nie tyle byłem samotny, co nie byłem po prostu sobą. Całkowitą moją osobowośd
zostawiłem w kraju, a ściślej mówiąc w Warszawie. Tam został mój dorobek pisarski, tam został mój
czytelnik, moje znaczenie, mój sens istnienia. Czyż nie zabrakło wśród tych motywów zwykłej
próżności? Znała mnie warszawska ulica czy kawiarnia, tu byłem szarym przechodniem, tu zdobyd
mogłem tylko współczucie.
Zwykłą jest rzeczą u emigrantów powoływanie się na wielkie magnackie fortuny w kraju
pozostawione, nie miałem fortun magnackich, ale pozostawiłem w kraju wcale dobrze
zagospodarowany folwarczek popularności literackiej.
Pozostawiłem tam jeszcze coś trudniejszego do określenia. Przywiązanie i pamięd. Tęsknotę do
miasta mojego ojca, do przyjaciół, poczucie solidarności z tymi, co w kraju pozostali. Dlatego byd
może instynktownie sprzeciwiałem się niemal od początku polityce emigracyjnej, oddalającej nas od
kraju. Dlatego mimo poważnych oporów i niebłahych obaw zdecydowałem się na ten skok w
ciemnośd, jakim był mój lot w roku 1945 z Croydon do Warszawy. Dlatego - mimo posad i stanowisk
wygodnych - ogarnięty paniką, że dalsze zwlekanie i turystyczne tylko wycieczki -do Warszawy mogą
mnie na zawsze od kraju oderwad, w 1951 roku powróciłem na stałe.
Pytano mnie się wtedy: - Czy to prawda, że pan wrócił na dobre? - Dlaczego zaraz na dobre?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]