- Strona pocz±tkowa
- 05 Bracia Rinucci Gordon Lucy Włoski kaprys
- Clark Lucy Podwójne szczęście
- 67 Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i Zamek Czocha
- Zbrojni 01 Zamek Laghortow Thorhall EM
- Montgomery Lucy Maud Ania Z Szumiacych Topoli 4
- Montgomery Lucy Maud Ania Z Avonlea 2
- F Paul Wilson Repairman Jack 01 Legacies
- Anna Leigh Keaton [Serve & Protect 01] Five Alarm Neighbor (pdf)
- Diana Palmer MiśÂ‚osna magia(MiśÂ‚ośÂ›ć‡_na_próbć™)
- GRD0907.Lovelace_Merline_Swieta_w_Salzburgu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tego od Czerwonych Pigułek? - spytała.
Valancy skinęła głową. - Jest również Johnem Fosterem, autorem tych książek o
przyrodzie.
- Ale... ale... - Panią Fryderykowa nareszcie coś poruszyło, chociaż nie wiadomość, że
jest teściową pisarza. - Doktor Redfern jest milionerem!
- I to wielokrotnym - wtrącił stryj Beniamin.
- Tak - potwierdziła Valancy. - Barney opuścił dom z powodu... pewnych kłopotów...
rozczarowania. Teraz pewnie zechce wrócić. Widzicie więc, że i ja musiałam wrócić do domu.
On mnie nie kocha. Nie mogę zmuszać go do podtrzymywania związku, będącego rezultatem
fatalnej omyłki.
Na twarzy stryja Beniamina pojawił się wyraz niezwykłej przebiegłości. - Powiedział ci
to? %7łe chce się od ciebie uwolnić?
- Nie. Nawet go nie widziałam po wizycie u lekarza. Ale mówiłam przecież, że ożenił
się ze mną z litości, bo go o to poprosiłam, bo myślał, że to potrwa krótko...
Pani Fryderykowa i kuzynka Stickles zaczęły coś razem mówić, lecz stryj władczo
machnął ręką w ich stronę i groznie zmarszczył czoło.
- Pozwólcie, że ja się tym zajmę - rzekł i zwrócił się do Valancy.
- Moja droga, o tym porozmawiamy pózniej. Widzisz, my niezupełnie rozumiemy tę
historię. Jak już wspomniała kuzynka Stickles, powinnaś okazać nam więcej zaufania.
Pózniej... cóż, sądzę, że znajdziemy jakieś rozsądne wyjście.
- Myślisz, że Barney otrzyma rozwód bez trudu? - spytała Valancy nieśmiało.
Stryj Beniamin kolejnym ruchem ręki uciszył okrzyk zgrozy drżący na wargach pani
Fryderykowej. - Zaufaj mi Valancy. Wszystko ułoży się samo. Powiedz mi tylko jedno. Byłaś
szczęśliwa, tam na wyspie? Czy pan Sn... Redfern był dla ciebie dobry?
- Byłam bardzo szczęśliwa i Barney był dla mnie bardzo dobry.
- Valancy wyrecytowała zdanie jak wyuczoną lekcję. Przypomniała sobie, że gdy
uczyła się gramatyki w szkole, to nie lubiła czasu przeszłego, zwłaszcza dokonanego. Wydawał
się taki nieodwracalny i smutny: Skończyłam. Zrobiłam...
- Nie martw się, mała. - Jak zadziwiająco ojcowski zrobił się stryj Beniamin! - Twoja
rodzina stanie przy tobie murem. Zobaczymy, co się da zrobić.
- Dziękuję - głos Valancy brzmiał głucho. Stryj Beniamin zachował się niezwykle po -
ludzku. - Czy mogę pójść na górę i położyć się? Jestem... bardzo zmęczona.
- Naturalnie, że jesteś zmęczona. - Stryj poklepał ją łagodnie, ze zrozumieniem po ręku.
- Zmęczona i zdenerwowana. Idz i połóż się, dlaczego nie. Jak wypoczniesz, zaraz zobaczysz
swoje problemy w innym świetle.
Otworzył przed nią drzwi i gdy wychodziła, szepnął: Jaki jest najlepszy sposób na
zachowanie miłości męża?
Valancy uśmiechnęła się słabo. Lecz skoro wróciła do dawnego życia, do dawnych
więzów... Zapytała więc cicho: - Jaki?
- Nie należy mu jej zwracać - odparł stryj Beniamin. Zamknął za nią drzwi i zatarł ręce.
Pokiwał głową z tajemniczym uśmiechem. - Biedna mała Doss - powiedział przejęty.
- Czy sądzisz, że ten... Snaith... naprawdę może być synem doktora Redferna? -
wykrztusiła pani Fryderykowa.
- Nie mam podstaw, by w to wątpić. Mówiła przecież, że doktor tam przyjechał. A
niech mnie! Ten facet jest bogaty jak Krezus. Zawsze wiedziałem, że Doss ma w sobie coś! Za
krótko ją trzymałaś, za krótko! Nie miała okazji pokazania, na co ją stać. A teraz złapała męża -
milionera.
- Ale przecież... - pani Fryderykowa zawahała się - on... o nim opowiadano takie
okropne rzeczy!
- Same plotki i wymysły. Plotki i wymysły. Często zastanawiałem się, dlaczego ludzie
tak chętnie puszczają w obieg plotki o kimś, o kim absolutnie nic nie wiedzą. Nie rozumiem też,
dlaczego ty tyle uwagi przywiązujesz do pogłosek. Obgadywali go, bo nie chciał spoufalać się z
byle kim. Kiedy przyszedł z Valancy do sklepu, przekonałem się, jaki z niego przyzwoity
człowiek. Zaraz też przestałem słuchać bajd, które o nim opowiadano.
- Lecz przecież widziano go pijanego w Port Lawrence - wtrąciła kuzynka Stickles, i
choć jeszcze miała wątpliwości, już gotowa była się ich pozbyć.
- Kto go widział? - zapytał stryj Beniamin surowo. - Kto go widział? Stary Jemmy
Strang twierdził, że go widział. Ja bym nie wierzył słowom Jemmy ego Stranga nawet pod
przysięgą. Jest stale podpity i ledwo widzi na oczy. Mówił, że widział go pijanego na ławce w
parku. Phi! Redfern śpiący na ławce! Bzdura. Nie zawracaj sobie tym głowy.
- A jego ubranie, ten okropny samochód - panią Fryderykowa trudno było przekonać.
- Ekstrawagancje geniusza - znalazł wytłumaczenie stryj. - Słyszałaś przecież, co Doss
mówiła, że on jest Johnem Fosterem. Sam nie znam się za dobrze na literaturze, ale słuchałem
lektora z Toronto, który uważał, że książki Johna Fostera wprowadziły Kanadę do literatury
światowej.
- No to chyba... musimy jej wybaczyć - ugięła się pani Fryderykowa.
- Wybaczyć! - prychnął stryj Beniamin i pomyślał: Ta Amelia okazuje się
nieprawdopodobnie głupia. Nic dziwnego, że biedna Doss miała po dziurki w nosie
przebywania z nią! - Tak, sądzę, że istotnie lepiej będzie, jeśli jej wybaczysz! Pytanie tylko,
czy Snaith zechce wybaczyć nam?
- A jeśli uprze się i zechce go opuścić? Nie masz pojęcia, jaka potrafi być uparta -
wyraziła wątpliwość pani Fryderykowa.
- Amelio, zostaw to mnie. Wszystko zostaw mnie. Wy, kobiety, już dość namąciłyście.
Spartaczyłyście całą sprawę od początku do końca. Gdybyś kiedyś zadała sobie trochę trudu, to
dzisiaj Doss nie robiłaby takich sztuczek. Zostaw ją w spokoju, nie narzucaj się z radami lub
pytaniami, dopóki nie zechce sama mówić. Najwidoczniej uciekła stamtąd w panice, obawiając
się jego gniewu, gdy dowie się o pomyłce. A tak, nawiasem mówiąc, to zupełnie nie do wiary,
by Trent mógł powiedzieć podobną bzdurę! Oto co wynika z chodzenia do obcego lekarza. Nie
bądzmy dla biedaczki zbyt surowi. Redfern po nią przyjdzie. Jeśli zaś nie, to już ja go znajdę i
porozmawiamy sobie po męsku. Może być milionerem, ale Valancy pochodzi ze Stirlingów.
Nie ma prawa odtrącić jej tylko dlatego, że nastąpiła omyłka w kwestii choroby. Wątpię, czy
będzie chciał to zrobić. Doss jest przewrażliwiona. Och, muszę przyzwyczaić się, nazywać ją
Valancy. Nie jest już dzieckiem. A teraz pamiętaj, Amelio, bądz dla niej dobra i czuła.
Jak na możliwości pani Fryderykowej było to chyba zbyt wygórowane wymaganie, lecz
starała się, jak mogła. Podczas kolacji weszła na górę i spytała córkę, czy zechce napić się
herbaty. Valancy odmówiła. Chciała tylko pozostać sama. Pani Fryderykowa wyszła bez słowa
i nawet nie przypomniała córce, że jej obecna sytuacja wynikła z nieposłuszeństwa i braku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]