- Strona pocz±tkowa
- Douglas_Gail_ _Namiętności_39_ _Dama_w_Teksasie
- Doris Mortman Wichry namiętności
- Celmer Michelle Niebezpieczna namiętność
- Bernard F. Dick Forever Mame, The Life of Rosalind Russell (2006)
- Glyn Eleonora Ślepa miłość
- Jaruzelski Wojciech Pod prć…d. Refleksje porocznicowe
- Jan Brzechwa Czerwony kapturek
- Jack L. Chalker Wonderland Gambit 1 The Cybernetic Walrus
- Du Maurier Daphne Oberza na pustkowiu
- Linda Cajio Jak czysty jedwab
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opaleniznę. Kiedy podniosła wzrok do jego twarzy, zdała sobie sprawę, że z
rozbawieniem obserwował ją. Zmrużyła oczy i gorączkowo myślała nad jakimś
nie zobowiązującym tematem rozmowy, ale ten, który jej przyszedł do głowy,
okazał się daleki od neutralności.
- Czy często widujesz się ze swoją rodziną?
- Aż do niedawna najrzadziej, jak mogłem.
- 64 -
S
R
- To brzmi dość gorzko. - Nie zaskoczyła jej ta odpowiedz. Pamiętała, jak
zareagował, gdy tego wieczoru, kiedy zemdlała, po raz pierwszy spytała go o
ojca.
- Nie wszyscy mogą mieć szczęśliwe rodziny. Mnóstwo rodzin stwarza
sobie piekło i trzeba mieć szczęście, żeby w ogóle to przetrzymać.
Obojętny ton głosu nie zmylił jej. Guy Stern nie tylko unikał spotkań ze
swoją rodziną, ale nie chciał też o tym mówić. Ciekawość jednak zwyciężyła.
- Byłeś jedynakiem? Zaśmiał się krótko, ponuro.
- Aż do dwunastego roku życia. Potem moi rodzice wyciągnęli z
kapelusza starszą siostrę. Przezwyciężenie tego szoku zajęło mi trochę czasu.
- Jak to, starszÄ…?
- Upiór z przeszłości. Poznali się, gdy byli studentami. Ojciec studiował
medycynę, a matka psychologię. Nie mogli sobie wtedy pozwolić na
wychowywanie dziecka, więc oddali je do adopcji. Potem się pobrali. Sądzę, że
byłem ich kolejną wpadką, tylko że mnie postanowili nie oddawać.
- A ona, to znaczy twoja siostra, kiedy dorosła, odnalazła twoich
rodziców?
- Właśnie.
- Ale bomba!
- O ironio, Claire jest do nich bardzo podobna. Pracuje w opiece
społecznej. Zwietny fachowiec. Ja zaś zrezygnowałem ze starań o to, by ojciec
był ze mnie zadowolony. Oparłem się presji jego ataków serca"...
- Czy chcesz powiedzieć, że namawiał cię, byś poszedł w jego ślady i
został lekarzem?
- Dokładnie.
- A ty, zamiast tego, wybrałeś pracę w City?
- Niezle, co? Czy mogę wiedzieć, panno Chester, jakie są powody tego
przesłuchania?
- Przepraszam... Nie przesłuchiwałam cię. Interesowało mnie...
- 65 -
S
R
- A ja się spowiadałem z historii swego życia, jak na łożu śmierci. Jesteś
trudnym, ale dobrym słuchaczem.
- To dość dwuznaczny komplement.
- Trudnym, ze względu na wszystkie twoje tyrady i pouczenia.
Zaliczyłbym cię do osób zbyt zakochanych we własnych, jedynie słusznych
opiniach, by umieć wysłuchać opinii innych ludzi.
- Dziękuję. Słuszność to nic złego!
- O ile nie jest hipokryzją. Zapadła krótka, pełna napięcia cisza.
- Nie jestem hipokrytką i mierzi mnie obłuda - odparła w końcu głosem
zdławionym, drżącym od emocji. - Może to ty wyzwalasz we mnie wszystko, co
najgorsze.
- Rozumiem. Znowu moja wina? - Naigrawał się z niej złośliwie, ale gdy
podawał jej wino, spojrzała mu w oczy i zaskoczył ją ich ciepły błysk.
Wypiła duży łyk wina i przez chwilę obserwowała przepływający obok
zatoki wypełniony turystami statek wycieczkowy, z którego dochodziły śmiechy
i dzwięki muzyki.
- Powiedziałeś, że do niedawna rzadko widywałeś rodzinę. Co się
zmieniło?
- Zachorowała moja matka.
- Bardzo mi przykro...
- Już wyzdrowiała. Siedzenie przy jej łóżku razem z ojcem i siostrą dało
mi... pewnÄ… rekompensatÄ™.
- Wasze stosunki poprawiły się?
- W pewnym stopniu. - Nieoczekiwanie uśmiechnął się rozbrajająco. - A
teraz twoja kolej.
- SÅ‚ucham?
- Twoja kolej, by na moje pytania odpowiedzieć prawdę, całą prawdę i
tylko prawdÄ™.
Lekko wzruszyła ramionami i zaśmiała się.
- 66 -
S
R
- Zapewniam cię, że w moim życiu nie było niczego szczególnie
interesującego. Jeśli znasz Charlesa i Lucy od lat, to znasz w zasadzie całą moją
przeszłość...
- Kim jest ten mężczyzna, Virginio?
- Co takiego? - Mimo opanowania, poczuła nagłe uderzenie krwi do
głowy.
- Mężczyzna odpowiedzialny za twój wyniosły chłód...
- Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym...
- Chwileczkę. - Zdjął okulary i badawczo przyjrzał się jej plecom. -
Opalałaś plecy i słońce je niezle przypiekło. Odwróć się, to ci je posmaruję
kremem do opalania.
Po kilku chwilach wahania doszła do wniosku, że odmowa upewniłaby go
w przekonaniu, że jest zimną małą purytanką, z zahamowaniami wobec
kontaktów fizycznych z mężczyznami. Z rezygnacją skinęła głową na znak
zgody i zmieniła posłusznie swą pozycję.
- Powiedziałaś, że nie masz najmniejszego pojęcia, o czym mówię -
podjął łagodnym tonem, zsuwając ramiączka kostiumu z jej pleców. Zagryzła
mocno wargę, gdy zimny krem zetknął się z rozpaloną skórą. - Ale to
nieprawda. Wiesz doskonale, o czym mówię, Virginio. Przyznaj to.
Trzymała kurczowo przód kostiumu, zagryzając wargi, gdy zataczał
rękami coraz większe koła, rozmasowując krem na jej ramionach i talii.
- Coś lub ktoś jest powodem tego, że boisz się mężczyzn. Nie wierzę,
żebym tylko ja potrafił wzbudzić w tobie tak niepohamowaną niechęć...
- Twoja próżność ci na to nie pozwala - przerwała gwałtownie.
- Nie grzeszysz przenikliwością w poznawaniu prawdy, Virginio. A
gdybym ci powiedział, że Nicola Schreider jest moją byłą narzeczoną i że to
twoje stanowcze potępienie nie ma sensu, czy pozwoliłabyś się znowu
pocałować?
- 67 -
S
R
- Zdarza się, że ktoś może być bardzo odpychający już od pierwszego
wejrzenia. - Cała drżała. Musiał to wyczuwać. Przyszła jej do głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]