- Strona pocz±tkowa
- Feehan, Christine Leopard Series (1 2)
- Dzić™kuje za wspomnienia Cecelia Ahern
- Debian
- Kok_Auke,_Michielsen_D
- Lyda Morehouse Archangel 03 Messiah Node
- Offutt Andrew Conan i miecz skelos
- Cook Robin Toksyna
- Docc Hilford Our Magic Edited
- James Susanne Dziedzic z Kornwalii(1)
- Montgomery Lucy Maud Ania Z Szumiacych Topoli 4
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dwustu pięćdziesięciu metrów, skoczył na głowę, a Dillon za nim.
Dął wiatr, mgła kłębiła się na mrocznym niebie. Dillon, wiedząc, że Johnson leci
przed nim, sam też opadał, przekręciwszy się w strumieniu zaśmigłowym leara.
Pociągnął linkę wyzwalającą spadochronu, spojrzał w górę i zobaczył samolot
pikujący do góry.
Pod nim Johnson wylądował na piachu tuż nad morzem. Dillon, nieco za nim,
skoczył w dwumetrową toń bardzo słonej wody, wynurzył się i płynął ociężale
naprzód, bo tamował mu ruchy spadochron. Nacisnął łącznik szybko zwalniający,
żeby oswobodzić się ze sprzętu, po czym dobrnął do brzegu.
Johnson wyszedł mu na spotkanie.
W porządku? Dillon skinął głową.
Wyszli na brzeg, przystanęli przy sosnach, po czym ruszyli w stronę domu.
Wtem zobaczyli wybuch i słup dymu.
Na moje oko to granat dymny orzekł Dillon. Chodzmy. I zaczęli
pędem biec pod górę.
KIEDY Quinn prowadził innych do stodoły, Hedley skupił się na Mullenie. Zabił
go strzałem w głowę, po czym rzucił granat dymny. Reszta rozpierzchła się i
ostrzelała poddasze stodoły.
Hedley leżał teraz u szczytu schodów, głowę miał zwieszoną, kula utkwiła mu w
prawym ramieniu.
Lady Helen kucnęła przy nim.
Nic ci nie jest?
Lekkie draśnięcie. To drobiazg. Quinn wstał.
Do roboty pogonił kolegów. Ruszyli za nim.
Lady Helen uniosła browninga, którego Hedley dał jej wcześniej, i zaczęła
strzelać raz po raz. Rozwaliła Quinna. Inni się wycofali.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Dobra, chłopaki, do stodoły zakomenderował Barry. Nie mają dokąd
uciec.
Jack, to bardzo kiepski pomysł zmitygował go Dolan. Jak tylko
wejdziesz, to ci odstrzelÄ… Å‚eb.
Barry wyjÄ…Å‚ berettÄ™.
Albo idziesz, albo sam ci odstrzelę łeb. No już, grzecznie po schodach.
Dolan, przerażony, ruszył, a Blake Johnson, który właśnie zjawił się na
podwórku, ostrzelał go z kałasznikowa. Facet padł twarzą na kamienie.
Barry podszedł do McGee.
Nie bój nic, damy sobie radę.
Dillon zaszedł ich z drugiej strony stodoły i oddał serię z kałasznikowa.
JesteÅ› tam, Jack?
A to ty, Sean odkrzyknął Barry. Zawsze się zjawiasz za pózno!
Johnson strzelił w kierunku Barry'ego, dostał ogniową odpowiedz. W lewej ręce
poczuł, jakby trzymał rozgrzany do czerwoności pogrzebacz, upadł. Dillon oddał trzy
serie, jedna trafiła McGee.
Zapadła cisza. Barry podczołgał się, uchylił drzwi stodoły, wsunął się do środka.
Zobaczył kobietę na podeście, ciągnęła Hedleya w bezpieczne miejsce.
Jestem zawołał.
Odwróciła się, mierząc z browninga bez zmrużenia powiek.
Tymczasem Barry'emu zacięła się beretta. Mocował się rozpaczliwie z
zamkiem, i wtedy stało się coś dziwnego. Lady Helen, jakby chcąc złapać powietrze,
zachwiała się i osunęła na kolana. Barry wyrzucił jeden magazynek, włożył długi,
wycelował... i wtedy Dillon wpadł do stodoły.
Nie! krzyknął i strzelił. Kula drasnęła Barry'ego w twarz. Odskoczył z
krzykiem.
Po chwili jednak wziął się w garść i zaczął strzelać przed siebie na oślep, aż
Dillon musiał przykucnąć, a następnie wybiegł tylnymi drzwiami.
Dillon zerwał się i wbiegł na górę.
Zastał tam Hedleya pochylonego nad lady Helen. Miała poszarzałą twarz.
Ukląkł przy niej.
Co się siało? zapytał.
Serce, panie Dillon. Już od pewnego czasu żyłam darowanym życiem.
Załatwiliśmy ich? spytała słabym głosem. Ale proszę o prawdę...
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Jego bandÄ™ chyba tak, Barry'ego nie.
Szkoda. Zamknęła oczy.
Po chwili na podwórko zajechali land roverem RAF-u Charles Ferguson i Hanna
Bernstein.
DILLON uwijał się między ciałami. %7łył tylko Quinn, postrzelony kilka razy w
krzyżowym ogniu.
Dillon? jęknął.
Wszyscy Iwoi kumple nie żyją.
A Jack?
Och, diabeł zawsze umie się o siebie zatroszczyć. Umknął.
Sukinkol.
Dokąd mógł uciec?
Quinn zdobył się na upiorny uśmiech.
Powiem, jak mi dasz papierosa.
Dillon wyjął srebrną papierośnicę. Papierosy w środku nie przemokły, mimo
jego skoku do wody. Poczęstował Quinna, przypalił zapalniczką Zippo.
Quinn, ledwie ruszając ustami, powiedział:
Przylecieliśmy z Doonreigh Chieftaincm z Dochertym. Pamiętasz go?
Pewnie.
Wylądowaliśmy na starym pasie do lądowania niedaleko stąd. W Shankley
Down. Docherty miał tam czekać. Głos mu się załamywał. Jack zawsze myśli
tylko o sobie. Chciał wrócić do Ulsteru i machnąć na nas wszystkich ręką. Do
Hiszpańskiej Kopy. Jego wilczej nory.
Trzymaj się rzeki Dillon. Jeszcze go dopadnę. Pamiętasz, że umiem
latać wszystkim, co ma skrzydła. Czy w Shankley Down był jakiś drugi samolot?
Quinn skinął głową.
Był. Taki mały z dwoma silnikami. Do którego wchodzi się po skrzydle.
Cessna trzysta dziesięć mruknął Dillon.
Załatw tego drania, Dillon.
Papieros wypadł Quinnowi z ręki, głowa opadła na bok. Dillon podszedł do
Fergusona, który powiedział:
Posłałem po ludzi, którzy zajmą się ciałami. A ten? Wskazał na Quinna, a
Dillon pokręcił głową:
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Nie żyje. Czterech nie żyje.
Któregoś z nich znam?
O, będzie pan zachwycony. Czterech z listy najbardziej poszukiwanych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]