- Strona pocz±tkowa
- L Warren Douglas The Veil of Years 3 Isle Beyond Time
- Beard Henry N., Kenney Douglas C. Nuda Pierscieni
- Douglas_Gail_ _Namiętności_39_ _Dama_w_Teksasie
- Ian Douglas Inheritance Trilogy 1 Star Strike
- Hardy Kate KrĂłlewska narzeczona Romans z szejkiem 22
- Jenkins Kate Stara panna wychodzi za mąż
- 5. Hardy Kate Największy skarb
- Harry Harrison Bill 07 The Final Incoherent Adventure
- Howard Robert E. Conan z Cimmerii
- Kaszubowska Marta Wiktoria Zapach tytoniu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
le\ąc na moście w tej farbie.
Pani Cobb usiadła przy koszyczku z robotą, a wuj Jeremiasz wyciągnął woreczek ze
sznurkami i zajął się rozplątywaniem węzełków. Była to ulubiona jego rozrywka wieczorna.
Rebeka pisała szybko, wprowadzając poprawki i ulepszenia, jakie jej poddawała bardziej
trzezwa myśl.
Dwa \yczenia
przez
RebekÄ™ Randall
Razu pewnego w kwiecistej dolinie@ szły dwie dziewczynki nad rzeką,@ jaśniejszej dano na
chrzcie Emmy imiÄ™,@ ciemniejszÄ… zwano RebekÄ….@ "Ach! gdyby me \ycie jak potok
płynęło"@ tak Emma mówiła mała,@ "by w błogim spokoju i w ciszy tonęło,@ bym nigdy
smutków nie znała!"@
"A ja bym wolała być małą kropelką@ w potoku, co z hukiem z gór spada,@ bo lśniący
spokój martwego jeziora@ mej duszy nie odpowiada".@ (Ciemniejsza Rebeka wyrzekła te
słowa,@ dokładnie tu przytoczone,@ przyjaciółkami były te dziewczynki,@ choć nie były
spokrewnione).@
Lecz, och! niestety, jak rzadko mo\emy@ otrzymać od \ycia to, czego pragniemy!@ I Emma,
być mo\e, \yć będzie burzliwie,@ a mój los popłynie cicho i leniwie.@
Gdy wiersz ten odczytała głośno, państwo Cobb pomyśleli, \e jest niezwykle piękny.
- Sądzę, \e gdyby usłyszał go pisarz, mieszkający w Portland, byłby zdumiony - rzekła pani
Cobb. - Powiem ci nawet, \e jest prawie tak dobry jak jego wiersz pt. "Nie mów mi w
\ałosnych cyfrach"...; a w dodatku bardziej zrozumiały.
- Nie powinnam u\yć słów "mój los". Piszę przecie\ poezję! Nikt nie mo\e wiedzieć, \e to ja
stałam nad rzeką! Powinno być "Rebeka" albo "ciemniejsza dziewczynka". O tych
przyjaciółkach jest tak\e niemądre. Ale nie mogę tego zmienić. Czasem zdaje mi się, \e nigdy
nie zostanę poetką, tak trudno jest uło\yć dobry wiersz. Innym razem pisze się jakoś samo.
Czy tak na przykład nie byłoby lepiej?
Lecz, och! niestety! Jak rzadko mo\emy@ otrzymać od \ycia to, czego pragniemy!@ I \ywot
tego, co szukał spokoju,@ przejdzie w burzliwym z twardym losem boju.@
Nie wiem czy jest gorzej, czy lepiej. A teraz jeszcze ostatni wiersz na zakończenie!
Po pięciu minutach podniosła się poetka, zaczerwieniona i tryumfująca.
- O! To było proste! Posłuchajcie!
Więc jasna czy smutna przypadnie nam dola,@ czy pełna uśmiechów, czy łez,@ myśl, \e
kieruje nami Bo\a wola,@ pomo\e nam cię\ar lat znieść!@
Pan i pani Cobb zamienili spojrzenia, pełne niemego podziwu. Wuj Jeremiasz musiał nawet
odwrócić twarz, aby ukradkiem otrzeć łzy.
- Jak\e\, u Boga Ojca, wymyśliłaś tak prędko - wykrzyknęła pani Cobb.
- Och! - odpowiedziała Rebeka. - Wszystkie hymny kościelne są do tego podobne. Wiecie,
jest gazetka szkolna drukowana co miesiąc w Akademii w Wareham. Dick Carter mówi, \e
wydawcą jest naturalnie chłopiec, ale pozwala dziewczynkom pisać do niej, a potem wybiera
najlepsze utwory. Dick myśli, \e mogłabym spróbować.
- Nie zdziwiłabym się, gdybyś zapisała caluteńki papier! A co do tego chłopca wydawcy,
zaręczam ci, \e pokonasz go w pisaniu, nawet gdyby ci jedną rękę przywiązano do pleców.
Mo\emy dostać kopię tego wiersza do przechowania w rodzinnej Biblii? - zapytała pani Cobb
tonem pełnym uszanowania.
- Chcielibyście naprawdę! - zdziwiła się Rebeka. - Ale\ naturalnie! Przepiszę go na czysto
ślicznym, fioletowym atramentem i nowym piórem. Teraz muszę popatrzeć na moją biedną
sukienkÄ™!
Para starych ludzi przeszła za dziewczynką do kuchni. Suknia była sucha, lecz praca ciotki
Sary nie na wiele się przydała. Od czyszczenia wyblakły kolory, zamazały się wzory, a w
dodatku tu i ówdzie widniały brudne smugi. Przeprasowano ją starannie gorącym \elazkiem,
a gdy Rebeka ubrała się, państwo Cobb patrzyli z nieśmiałą nadzieją, \e mo\e na niej plamy
będą mniej widoczne.
Niestety, prezentowały się wyraznie, nawet dla mniej spostrzegawczych oczu! Rebeka raz
jeszcze spojrzała \ałośnie i rzekła wkładając kapelusz:
- Pójdę ju\. Dobranoc. Jeśli mają mnie zwymyślać, niech się to jak najprędzej stanie.
- Biedne, małe, nieszczęśliwe stworzenie - westchnął Jeremiasz. - Wolałbym, \eby bardziej
zwracała uwagę na grunt pod nogami. Przysięgam, \e gdyby była nasza, pozwoliłbym jej
zaplamić farbą calutki dom. Zostawiła tu swoje poezje. Przeczytaj to jeszcze matko. Mój
Bo\e! - zakończył ze śmiechem, zapalając fajkę. - Zdaje mi się, \e widzę migające poły
kubraka tego chłopca_wydawcy, zmykającego przez lasy, podczas gdy Rebeka zasiada w jego
krześle! Właśnie ona powinna wydawać, bo jest tego warta!
Myśl, \e kieruje nami Bo\a wola,@ pomo\e nam cię\ar lat znieść.@
Mój Bo\e! Tyle w tym prawdy, co w Ewangelii. Jakim cudem to wymyśliła?
Rebeka przetrwała łajanie, (na które zresztą uczciwie zasłu\yła) jak \ołnierz. Miranda
zauwa\yła, \e tak nieprzytomne i roztrzepane dziecko wyrośnie z pewnością na błazeńską
idiotkę. Nie pozwolono jej pójść na zabawę, którą urządzała Alicja Robinson w dzień swych
urodzin i skazano na noszenie nieszczęsnej, splamionej sukni, dopóki się nie zedrze. W sześć
miesięcy pózniej, ciotka Janina złagodziła nieco karę, szyjąc plisowaną bawełnianą
kamizelkę, tak artystycznie skrojoną, \e udało się ukryć pod nią wszystkie plamy. Rebeka
pokornie przyjęła wyrok, poszła na górę do pokoju i zaczęła rozmyślać. Nie chciała wyrosnąć
na idiotkę, a w szczególności "błazeńską idiotkę". Postanowiła więc, \e ukarze się surowo
sama za ka\dym razem, gdy zasłu\y na słuszną naganę cnotliwej krewnej. O zabawę u Alicji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]