- Strona pocz±tkowa
- Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka
- Dark Space by Lisa Henry
- Kuttner, Henry The Portal in the Picture
- James, Henry Periodicos, Los
- L Warren Douglas The Veil of Years 3 Isle Beyond Time
- Wiggin_Kate_Douglas_ _Rebeka_ze_SĹ‚onecznego_Potoku
- Douglas_Gail_ _Namiętności_39_ _Dama_w_Teksasie
- Ian Douglas Inheritance Trilogy 1 Star Strike
- The Best of Henry Kuttner Henry Kuttner
- Lori Foster The Winston Brothers & Visitation 7 of 12 Fantasy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Moja wizytówka - odparł Goodgulf. Natychmiast wróciła do niego w tuzinie
kawałków.
- Stewarda nie ma. Na wakacjach. śadnych ak - akwizyto - rów!
Otwór zamknięto z trzaskiem.
Jednak Goodgulfa niełatwo było wystrychnąć na dudka i chochliki widziały, \e
rozzłościła go taka bezczelność. Jego oczy powoli zaczęły wychodzić z orbit, przybierając
wygląd dwóch mandarynek. Zadzwonił ponownie, długo i głośno. Oko znów zamrugało przez
otwór napłynęła woń czosnku.
- T - to znowu ty? Mówiłem, b - bierze prysznic.
I dziurkę znów zamknięto.
Goodgulf nic nie powiedział. Sięgnął za pazuchę swojej marynarki w stylu Mao i
wyjął czarną kulę, którą Pepsi w pierwszej chwili wziął za mallomar ze sznurowadłem.
Czarodziej podpalił cygarem koniec sznurówki i wrzucił kulę do otworu na listy. Potem
uciekł za róg, a chochliki rzuciły się w jego ślady. Rozległo się donośne bum! i kiedy
chochliki wyjrzały zza muru, drzwi znikły jak za dotknięciem czarodziejskiej ró\d\ki.
Wszyscy trzej dumnie przemaszerowali przez dymiÄ…cy portal. Zaraz napotkali
niechlujnego, starego gwardzistę, który ocierał sadzę z załzawionych oczu.
- Mo\esz powiedzieć, \e Goodgulf Czarodziej oczekuje na audiencję.
Trzęsący się ze starości wojownik skłonił się z szacunkiem i poprowadził ich przez
duszne korytarze.
- S - Stewardowi to się n - nie spodoba - wychrypiał stra\nik.- ju\ od lat n - nie
wychodził z pałacu.
- Czy lud się nie burzy? - spytał Pepsi.
- Cz - czasami - zapluł się stary.
Poprowadził ich przez salę herbową, której kartonowe arkady i łuki gipsowych
sklepień wznosiły się dobrą stopę nad ich głowami. Szczodrze powielane arrasy opisywały
legendarne czyny króla. Pepsi szczególnie spodobał się ten z dawno zmarłym królem i kozicą,
czego nie omieszkał powiedzieć. Goodgulf dał mu klapsa. Zciany lśniły od wmurowanych
butelek po piwie i sztucznych kamieni, a zbroje z polerowanego aluminium rzucały jasne
błyski na ręcznie kładzione linoleum pod nogami idących.
W końcu dotarli do sali tronowej ze słynnymi mozaikami z pluskiewek. Sądząc po jej
wyglądzie, Królewska Sala Tronowa słu\yła jednocześnie jako Królewski Natrysk.
Gwardzista zniknął i zastąpił go równie stary paz w brudnooliwkowej liberii. Uderzył w
mosię\ny gong i wychrypiał:
- Pokłońcie się i dygnijcie przed Beneluksem, Wielkim Stewardem Twodoru,
prawdziwym regentem Zaginionego Króla, który pewnego dnia powróci - a przynajmniej tak
powiadajÄ….
Siwowłosy paz umknął za kotarę i jedna z zasłon załopotała. Wytoczył się zza niej
wychudły starzec na rozklekotanym wózku ciągniętym przez zaprzęg cię\ko dyszących
szopów. Beneluks nosił frakowe spodnie, krótki czerwony kubraczek oraz muszkę na gumce.
Na łysiejącej głowie miał szoferską czapkę z herbem Stewardów, dość ostentacyjną ozdobą
wyobra\ającą skrzydlatego jednoro\ca niosącego tacę śniadaniową. Moxie wyczuł wyrazny
zapach czosnku.
Goodgulf głośno odchrząknął, bo Steward najwyrazniej był pogrą\ony we śnie.
- Najlepsze \yczenia i przyjemnych wakacji - zaczÄ…Å‚. - Jestem Goodgulf, Nadworny
Czarodziej Koronowanych Głów Zródziemia Dolnego, Cudotwórca i Dyplomowany
Chiromanta.
Stary Steward otworzył jedno ślepawe oko i z obrzydzeniem spojrzał na chochliki.
- C - co to za jedni? Na drzwiach jest napisane \adnych zwierzÄ…t".
- To chochliki, mój panie, twoi mali, lecz godni zaufania sprzymierzeńcy z północy.
- K - ka\ę stra\y rozło\yć kilka gazet - mruknął Steward i pomarszczona głowa
cię\ko opadła mu na piersi.
Goodgulf ehmknął i mówił dalej.
- Obawiam się, \e przynoszę smutne i ponure wieści. Niegodziwe norki Sorheda
zabiły twego ukochanego syna Bromosela, a teraz Pan Ciemności z jakichś, sobie tylko
znanych powodów, chce odebrać ci \ycie i królestwo.
- Bromosel? - powtórzył Steward, podnosząc się na jednym łokciu.
- Twój ukochany syn - zachęcał go Goodgulf.
W zmęczonych starych oczach pojawił się błysk zrozumienia.
- Ach, on. Pisze tylko wtedy, kiedy potrzebuje p - pieniędzy. T - tak samo jak ten
drugi. T - to s - smutne.
- Tak więc przybyliśmy wraz z armią jadącą kilka dni drogi za nami, aby zemścić się
na Fordorze - wyjaśnił Goodgulf.
Steward ze złością machnął dr\ącą ręką.
- Fordor? N - nigdy o nim nie słyszałem. Ani o - o tym cz - cza - rodzieju. Audiencja
skończona - rzekł Steward.
- Nie obra\aj Białego Czarodzieja - ostrzegł Goodgulf, wyciągając coś z kieszeni. -
Albowiem wielka jest moja moc. Masz, wybierz jednÄ… kartÄ™. JakÄ…kolwiek.
Beneluks wyciągnął jedną z pięćdziesięciu dwóch siódemek kier i podarł ją na
konfetti.
- : Audiencja skończona - powtórzył stanowczo.
- Głupi stary piernik - warknął Goodgulf nieco pózniej, w ich pokoju w gospodzie.
Ju\ od godziny miotał się i złorzeczył.
- Co mo\emy zrobić, jeśli nam nie pomo\e? - spytał Moxie. - Ten gość jest stuknięty
jak Å‚epek gwozdzia.
Goodgulf pstryknął palcami, wpadając na chytry pomysł.
- Otó\ to! - zachichotał. - Wszyscy wiedzą, \e stary ma hysia.
- Tak samo jak jego kumple - trafnie zauwa\ył Pepsi.
- Jest psychiczny - głośno rozmyślał Czarodziej. - Zało\ę się, \e ma manię
samobójczą. Psychoza maniakalno - depresyjna. Kliniczny przypadek.
- Manię samobójczą? - powtórzył ze zdziwieniem Pepsi. - Skąd wiesz?
- Mam takie przeczucie - odparł w zadumie Goodgulf. - Po prostu przeczucie.
Wieczorem w mieście rozeszła się wieść o samobójstwie starego Stewarda. Tablice
świetlne ukazywały ogromną fotografię płonącego stosu, w który rzucił się, uprzednio
starannie związawszy sobie ręce i nogi, a tak\e napisawszy po\egnalny list do swych
poddanych. Tego dnia nagłówki gazet głosiły wielkimi literami: STUKNITY BENELUKS
PAONIE, a pózniejsze wydania donosiły, \e CZARODZIEJ OSTATNI WIDZIAA STE-
WARDA: PODAJE SORHEDA JAKO SPRAWC NIESZCZZCIA B. Poniewa\ cały
personel pałacu tajemniczo zniknął, Goodgulf uprzejmie podjął się zorganizować pogrzeb
państwowy i ogłosił lunch godziną \ałoby narodowej po zmarłym władcy. Przez kilka
następnych dni, pełnych zamieszania i politycznego wrzenia, zręczny Czarodziej zwołał
liczne konferencje prasowe. Całymi godzinami debatował z wysokimi urzędnikami,
przekonując ich, \e zgodnie z ostatnią wolą zmarłego przyjaciela, on, Goodgulf, ma dzier\yć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]