- Strona pocz±tkowa
- Jenkins Kate Stara panna wychodzi za mąż
- Tryzna Tomek Panna Nikt
- MrówczyśÂ„ski BolesśÂ‚aw Dutur z rajskiego ogrodu
- Betty Grover Eisner, Ph.D. Remembrances of LSD Therapy Past (2002)
- Higgins Jack Gniazdo zśÂ‚a
- Chang Eileen MiśÂ‚ośÂ›ć‡ jak pole bitwy
- Artur Conan Doyle Pies Baskervillów
- Lensman 04 Smith, E E 'Doc' Gray Lensman
- H. Beam Piper Fuzzy Papers
- Linda Cajio Jak czysty jedwab
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w nienawiSci i gniewie, za jedyne towarzystwo maj¹c swój wÅ‚asny cho-
ry umysł, który doprowadzi go do wrót piekła.
Rachel szepn¹Å‚, pragn¹c usÅ‚yszeæ dxwiêk jej imienia.
ZapukaÅ‚ w Sciankê, by ponagliæ woxnicê, i odchyliwszy siê na opar-
cie, ponownie przywołał obraz Rachel poSród ruin kaplicy. Jej rozbu-
rzone wÅ‚osy, jej rozchylone usta& DaÅ‚a mu rozkosz wielekroæ cenniej-
sz¹ od zÅ‚ota, poniewa¿ zrodziÅ‚a j¹ miÅ‚oSæ, nie ¿¹dza.
BaÅ‚ siê. CzaiÅ‚ siê w nim duch jego ojca, który sprawiaÅ‚, ¿e byÅ‚ zimny,
kiedy powinien byÅ‚ szlochaæ, gwaÅ‚towny, gdy nale¿aÅ‚o ulec. BaÅ‚ siê, ¿e
mo¿e nigdy nie pokochaæ Rachel tak, jak na to zasÅ‚ugiwaÅ‚a, ¿e mo¿e ona
nigdy nie zrozumieæ tej udrêki. Judith i Charmian lepiej do niego paso-
waÅ‚y. ¯yÅ‚by zgodnie z ojcowskim przykazaniem nigdy nie kochaæ , a one
nie interesowaÅ‚yby siê tym, czy s¹ kochane.
Rachel to co innego. Potrzebowała uczucia. Zasługiwała na wszyst-
ko, co mógÅ‚ zaoferowaæ jej dobry czÅ‚owiek.
Nagle poczuÅ‚, ¿e z caÅ‚ych siÅ‚ pragnie byæ takim dobrym czÅ‚owie-
kiem.
13 Lodowa Panna
193
Rachel poczuÅ‚a dÅ‚oñ na biodrze i ciê¿ar ciaÅ‚a Noela, kiedy usiadÅ‚ na
brzegu jej łó¿ka.
Na wpół we Snie, na wpół ju¿ przytomna, uniosÅ‚a siê i usiadÅ‚a. O maÅ‚o
nie objêÅ‚a go w pierwszym odruchu i nie powiedziaÅ‚a, jak bardzo cieszy
siê z jego powrotu, ale coS j¹ powstrzymaÅ‚o. Byæ mo¿e lêk, ¿e poczuje
zapach innej kobiety na jego ustach i ubraniu.
Zamiast go przytuliæ, odsunêÅ‚a siê w stronê rzexbionego wezgÅ‚o-
wia i spojrzaÅ‚a na niego oskar¿ycielsko w półmroku dopalaj¹cej siê
Swiecy.
Po co przyszedÅ‚eS? zapytaÅ‚a. Nie podobaÅ‚a siê jej ta irytacja we
własnym głosie, ten brak zaufania&
Ja& zacz¹Å‚ i zamkn¹Å‚ usta.
Wyjdx, proszê powiedziaÅ‚a, przyci¹gaj¹c koÅ‚drê do okrytej tyl-
ko batystow¹ koszul¹ piersi.
Nic nie powiedziaÅ‚. Nawet nie drgn¹Å‚.
Ogarn¹Å‚ j¹ smutek. Mo¿e nigdy nie bêdzie do niej w peÅ‚ni nale¿aÅ‚&
Jego sposób ¿ycia zmuszaÅ‚ go do dzielenia uczuæ miêdzy ¿onê i kochan-
kê. Bez trudu opuszczaÅ‚ przychylne Å‚ono kochanki, by zaraz potem ocze-
kiwaæ radosnego powitania ¿ony& Ona jednak nie chciaÅ‚a takiego ¿y-
cia. Nagle zrozumiaÅ‚a, co znacz¹ jego sÅ‚owa, ¿e do niego nie pasuje.
Mo¿e nigdy siê nie dopasuje?
Do tego doszÅ‚o? rzuciÅ‚a ochrypÅ‚ym z przygnêbienia gÅ‚osem.
Musisz tu przychodziæ, chocia¿ nasyciÅ‚eS siê ju¿ inn¹?
Rachel&
Zostaw mnie w spokoju, Magnus.
Nie, Rachel&
WÅ‚aSnie ¿e tak. Zostaw mnie albo zabiorê swoje pieni¹dze i odja-
dê jeszcze tej nocy.
Zesztywniał, jakby przeszyty tymi słowami. Wstał. Jego wysoka syl-
wetka zawisÅ‚a nad łó¿kiem. Rachel przywarÅ‚a do oparcia wezgÅ‚owia.
Bez ostrze¿enia wyci¹gn¹Å‚ dÅ‚oñ i dotkn¹Å‚ jej policzka ruchem jak
gdyby peÅ‚nym têsknoty. Nie drgnêÅ‚a. GÅ‚adziÅ‚ j¹ lekko, Å‚agodnie& Tak
bardzo łagodnie, mimo swojej siły.
Nie poszedłem do Charmian. Nie potrafiłem.
Nie wierzê ci. Ona jest twoj¹ kochank¹. Zawsze miaÅ‚eS inne ko-
biety, nawet kiedy mówiÅ‚eS, ¿e w twoim ¿yciu jestem tylko ja. KÅ‚amiesz,
Magnus. KÅ‚amiesz, a ja za ka¿dym razem ci wierzê odepchnêÅ‚a jego
rêkê i otarÅ‚a oczy.
Uwierz mi, nie poszedłem do Charmian. Spójrz, która godzina.
Nie starczyłoby mi czasu.
194
Powoli odwróciÅ‚a wzrok w stronê drzwi do salonu. Na wysokim sto-
j¹cym zegarze dochodziÅ‚a druga. Noel wyszedÅ‚ niecaÅ‚¹ godzinê temu.
Tym razem mo¿e i nie poszedÅ‚eS rzuciÅ‚a zrozpaczona ale ta-
kie sytuacje powtórz¹ siê jeszcze nie raz i nie dwa. Moj¹ przeszÅ‚oSæ z to-
b¹ zatruÅ‚a Judith, a przyszÅ‚oSæ zatruje Charmian czy inna dziewczyna,
która przyjdzie na jej miejsce. ZgarbiÅ‚a siê. PowiedziaÅ‚eS, ¿e nigdy
nie bêdê pasowaÅ‚a do tego zepsutego towarzystwa. DoszÅ‚am do wnio-
sku, ¿e masz racjê. Idx ju¿, Magnus. Zostaw mnie sam¹. Nie chcê ciê tu
widzieæ.
Umowa byÅ‚a taka, ¿e bêdziesz ¿yæ ze mn¹ jako ¿ona. ZapÅ‚aciÅ‚em
za te trzydzieSci dni sÅ‚on¹ cenê. Nie mam zamiaru daæ siê teraz oszukaæ.
PodniosÅ‚a gÅ‚owê, by zobaczyæ jego twarz w Swietle migocz¹cej Swie-
cy. ByÅ‚a skupiona, nieugiêta.
Nie chcê spaæ w twoim łó¿ku powiedziaÅ‚a wyzywaj¹co.
Dlaczego? Przysun¹Å‚ siê bli¿ej niej. Bo boisz siê, ¿e splami
ciê plugastwo innej kobiety? Có¿, w takim razie przysiêgam ci na wszyst-
ko, w co wierzê: nie poszedÅ‚em dzisiaj do Charmian. WróciÅ‚em tu, bo
chcê ciê mieæ przy swoim boku. Ciebie i tylko ciebie.
Nie bêdê rozkÅ‚adaæ nóg na ka¿de twoje zawoÅ‚anie. To nie byÅ‚o
czêSci¹ umowy.
Zbli¿yÅ‚ twarz do jej twarzy.
Nigdy tego od ciebie nie oczekiwałem. JeSli oddasz mi swoje cia-
Å‚o, masz to zrobiæ z wÅ‚asnej woli, hojnie i z miÅ‚oSci¹, jak zawsze. Nie
bêdê ciê zmuszaæ. Nigdy. UniósÅ‚ jej podbródek i spojrzaÅ‚ gÅ‚êboko
w oczy. Ale nalegam, abyS przez te trzydzieSci dni była u mego boku.
Dzieñ i noc. Nie ust¹piê ci puSciÅ‚ j¹ i wyprostowaÅ‚ siê.
Czekała z zapartym tchem.
PuSæ mnie, Magnus syknêÅ‚a, gdy nagle chwyciÅ‚ j¹ w talii i uniósÅ‚,
jakby wa¿yÅ‚a tyle co maÅ‚y kociak.
Puszczê ciê, ¿ono, ale w naszym pokoju. Tam, gdzie jest twoje
miejsce.
Jego ramiona zamieniÅ‚y siê w ¿elazn¹ obrêcz. SzarpaÅ‚a siê, odpy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]