- Strona pocz±tkowa
- Anna BrzeziĹska WilĹźyĹska dolina 01 OpowieĹci z WilĹźyĹskiej Doliny
- C.S. Lewis Opowiesci z Narnii 6 Siostrzeniec Czarodzieja
- Chuck Palahniuk Choke
- Blake Jennifer Z dala od zgieśÂku
- Paradise Island Hilary Wilde
- Dale_Ruth_Jean_Warto_bylo_marzyc
- Fleming Ian Diamenty sć wieczne
- Jennifer Blake HiszpaśÂska serenada
- MAN Seminarium magisterskie E sem 3
- śÂuny nad WośÂyniem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bo będzie ona cię strzegła. Przyślę ci też, chroniąc od gniewu Ossego, przewodni-
ka ostatniego zaprawdę żeglarza z ostatniego statku. Przed wzejściem Gwiazdy
popłynie na zachód. A teraz ruszaj w głąb lądu!
Rozległ się huk gromu i błyskawica zamigotała nad morzem, a Tuor ujrzał
Ulma, który niby srebrzysta i skąpana w płomieniach wieża stał pomiędzy falami.
Ruszam, panie! zawołał, przekrzykując wiatr. Ale najpewniej serce me
tęskniło będzie za morzem.
Wówczas Ulmo uniósł potężny róg i zadał weń, dobywając z instrumentu ton,
przy którym ryk burzy był niczym zefirek ledwie muskający spokojną toń jezio-
ra. Gdy ów dzwięk ogarnął Tuora, zdało się młodzieńcowi, że wybrzeże Zród-
ziemia zniknęło i oto oczom jego ukazały się w wielkiej perspektywie wszystkie
27
wody świata: rzeki od zródeł do ujść, przestwór cały od plaż i delt po głębiny. Uj-
rzał rojące się osobliwymi formami życia, niespokojne i mroczne otchłanie Wiel-
kiego Morza, gdzie w wiecznej ciemności rozbrzmiewały echami głosy napełnia-
jące grozą uszy śmiertelnika. Bystrym spojrzeniem Valara ogarnął wszystkie te
bezkresne przestrzenie skryte powierzchnią wód bezwietrznie trwających pod
okiem Anara lub migocących drobnymi falami w blasku rogatego księżyca, a cza-
sem rozbijających się gniewnymi górami fal o brzeg Wysp Cienia11, aż u same-
go krańca perspektywy, w nie dającej się zmierzyć odległości, dojrzał górę, któ-
rej ogrom przekraczał ludzkie wyobrażenie. Stopami kąpiąc się w przyboju, wierz-
chołkiem ginęła w lśniącej chmurze. Wytężył słuch, by wyłowić szum dalekich fal,
skupił spojrzenie, chcąc dojrzeć lepiej tamten blask, ale wówczas to dzwięk rogu
zamilkł i Tuor znalazł się w samym środku burzy. Widlasta błyskawica przecię-
ła niebo. Ulmo zniknął, morze nacierało, dzikie fale uderzały za sprawą Ossego
w mury Nevrastu.
Tuor umknął wściekłości wód, z wielkim trudem wspinając się z powrotem na
wysoki taras. Wiatr przyciskał go do stromego zbocza, a na samej górze powalił
na kolana. Tuor ponownie poszukał schronienia w mrocznym i pustym wnętrzu
zamku. Całą noc przeczekał na kamiennym tronie Turgona. Burza była tak gwał-
towna, że nawet kolumny drżały pod jej naporem, a Tuorowi zdawało się, że wi-
cher niesie dzikie okrzyki i zawodzenia. Zmęczony, przysypiał chwilami, ale drę-
czyły go wówczas niespokojne sny, z których wszystkie, prócz jednego, umknęły
pamięci przy przebudzeniu. Ten jeden dotyczył wyspy, pośrodku której wznosiła
się stroma góra. Słońce zachodziło za jej zboczami i cienie rosły coraz dłuższe, ale
na nieboskłonie lśniła oślepiająco samotna gwiazda.
Wyśniwszy to, Tuor zasnął wreszcie głęboko, a jeszcze przed końcem nocy bu-
rza minęła, wycofując się czarnymi chmurami na wschód. Obudził się Tuor o sza-
rym świcie, zszedł z tronu i ujrzał, że cała mroczna sala pełna była ptactwa mor-
skiego, które znalazło tu schronienie przed sztormem. Wyszedł z zamku, gdy ostat-
nie gwiazdy bledły na zachodzie przed nadchodzącym dniem. Poznał po śladach,
że w nocy wielkie fale wtargnęły daleko w głąb lądu, sięgając aż szczytu wysokie-
go klifu, wodorosty zaś i wszelkie prądem niesione nieczystości zalegały nawet na
tarasie przed zamkowymi drzwiami. Spojrzawszy zaś na najniższy taras, dostrzegł
Tuor elfa, okrytego szarym, przemoczonym płaszczem, opierającego się o mur tuż
obok zwałów kamieni i wraku statku. Usiadł w milczeniu, wpatrzony w spusto-
szone sztormem plaże i załamujące się na nich fale, i siedział tak nieruchomo. Nic
prócz ryku przyboju nie mąciło ciszy.
11
Wyspy Cienia to zapewne Zaczarowane Wyspy opisane pod koniec jedenastego rozdziału Silmaril-
liona (str. 120). Ciągnęły się z północy na południe niby sieć w czasach Ukrycia Valinoru.
28
Spoglądając na szarą postać, Tuor przypomniał sobie słowa Ulma i jego wargi
same wymówiły właściwe imię.
Witaj, Voronwe! zawołał. Oczekiwałem ciebie12.
Wówczas elf obrócił się i spojrzał w górę, ukazując Tuorowi oczy przenikliwe
i szare jak morze, oczy Noldora. Zaraz jednak pojawiły się w tym spojrzeniu i lęk,
i zdumienie, wywołane widokiem Tuora stojącego wysoko na murze, w mglistym
płaszczu spod którego prześwitywała kolczuga elfów.
Trwali tak przez chwilę w bezruchu, badając nawzajem swe oblicza, aż elf wstał
i skłonił się nisko.
Kim jesteś, panie? spytał. Długom borykał się z niespokojnym mo-
rzem. Powiedz mi, czy wielkie zaszły tu zmiany od czasu, gdy ostatni raz gości-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]