- Strona pocz±tkowa
- Anna Brzezińska Wilżyńska dolina 01 Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
- J.R.R Tolkien Niedokonczone opowiesci t. 2
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Czarodziejskie_rece
- Lewis Jennifer Cenniejsze niż złoto
- Charon Daria Siostrzenica markizy
- Moretti 2 Taming the Playboy
- Cyberpunk 2020 Reference Book 5.0
- Cierpienia mlodego Wertera
- Nicola Cornick 01 Cudowna przemiana
- Glen Cook Black Company 10 Soldiers Live
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poszarpane szczyty skalistych gór poza torfową wyżyną, a na południu jasną
plamę czegoś, co wyglądało jak pustynia.
Chciałbym, żeby tu był ktoś, kto by nam powiedział, co to za kraje, góry i
rzeki powiedział Digory.
Ale co by nam mógł powiedzieć? Pomyśl, Digory, przecież tam jeszcze
nikogo nie ma i nic się jeszcze nie wydarzyło. Przecież ten świat dopiero dziś
się narodził.
No tak, ale te krainy na pewno zostanÄ… zaludnione. I wtedy zacznÄ… siÄ™ ich
dzieje i będzie co opowiadać.
Ale na razie nic, ale to nic nie ma do opowiadania. I bardzo siÄ™ z tego cieszÄ™.
Nikt nie musi się niczego uczyć. %7ładnych bitew, dat i tych wszystkich innych
okropieństw.
Przelatywali już nad krawędzią skalnego urwiska, a wkrótce, kiedy się obejrzeli
do tyłu, nie zobaczyli rozległej doliny Narnii. Pod nimi był dziki kraj stromych
wzgórz i ciemnych lasów przecięty krętą wstęgą rzeki. Przed nimi majaczyły
białe, wyniosłe szczyty gór. Ale teraz słońce świeciło im prosto w oczy i nie
widzieli już wszystkiego tak wyraznie. Zachodnie niebo oblało się złotem,
słońce zniżyło się, aż w końcu skryło za wielkim, czarnym szczytem o
poszarpanych krawędziach, rysującym się ostro na tle złotej jasności, jakby był
wcięty z kartonu.
Wcale nie jest za ciepło zauważyła Pola.
I skrzydła zaczynają mnie boleć powiedział Pegaz. Nie widać ani
śladu tej doliny z jeziorem, o której mówił Asłan. A może by tak zniżyć się i
poszukać jakiegoś przyzwoitego miejsca na nocleg? Kiedy się zrobi ciemno,
trudno będzie coś znalezć.
Tak, i chyba już czas na kolację zgodził się Digory.
Między zalesionymi wzgórzami było o wiele cieplej. Po tylu godzinach lotu w
ciszy, przerywanej jedynie miarowym poszumem skrzydeł Pegaza, z przy
jemnością słuchali swojskich, ziemskich odgłosów: plusku rzeki w jej
kamiennym korycie i skrzypienia drzew w lekkim wietrze. Poczuli ciepły,
dobry zapach nagrzanej od słońca ziemi, trawy i dzikich kwiatów. W końcu
Pegaz wylądował. Digory ześliznął się na ziemię i pomógł zejść Poli. Oboje z
przyjemnością prostowali nieco zdrętwiałe nogi.
Stroma dolinka, w której wylądowali, leżała wśród gór. Dookoła wznosiły się
pokryte śniegiem szczyty; jeden był zaróżowiony od wieczornej zorzy.
Ale jestem głodny powiedział Digory.
No to wsuwaj rzekł Pegaz i zebrał zębami sporą porcję trawy. Potem
podniósł łeb, żując smakowicie zdzbła, których końce wystawały mu z obu
stron pyska jak wąsy, i dodał: No, dalej, dwunogi. Nie krępujcie się. Jest tu
tego dużo.
Ale my nie jadamy trawy powiedział Digory.
Hm-hm-hm Pegaz z lubością żuł trawę. No, cóż, hm-hm, w takim
razie nie mam pojęcia, co możecie zrobić. Ale to naprawdę wspaniała trawa.
Pola i Digory popatrzyli na siebie z niemiłym zaskoczeniem.
Ktoś chyba powinien pomyśleć o jedzeniu dla nas rzekł Digory po chwili
milczenia.
Jestem pewien, że Aslan by to zrobił, gdyby go ktoś poprosił zauważył
Pegaz.
Czyżby sam o tym nie wiedział? zapytała Pola.
Nie wątpię, że wiedział rzekł koń, wciąż z pełnym pyskiem. Ale tak
mi się coś widzi, że on lubi, jak go się prosi o to, czego potrzebujemy.
No i co teraz zrobimy? zapytał Digory z rozpaczą.
Tego to ja naprawdę nie wiem odparł Pegaz. Chyba że spróbujecie
trawy. Może się okazać, że jest lepsza, niż się wam wydaje.
Och, nie bądz głupi! zdenerwowała się Pola, tupiąc nogą. Przecież
każdy wie, że ludzie nie jedzą trawy, tak jak konie nie jedzą baranich kotletów.
Na miłość boską, Polu, czy musisz wspominać o kotletach? przerwał jej
Digory. To tylko pogarsza sytuacjÄ™.
Potem Digory zaproponował, żeby Pola przeniosła się na chwilę do domu za
pomocą magicznego pierścienia i zabrała stamtąd coś do jedzenia. Sam nie
mógł tego zrobić, bo przecież przyrzekł Aslanowi zmierzać najprostszą drogą
do zaczarowanego drzewa i przynieść z niego owoc. Obawiał się też, że gdyby
się pokazał w domu, coś nieoczekiwanego mogłoby mu przeszkodzić w
powrocie. Ale Pola oświadczyła, że nie zamierza go tu samego zostawiać, a
Digory powiedział, że to bardzo przyzwoicie z jej strony.
Ach, coś mi się przypomniało! odezwała się nagle Pola po dłuższym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]