- Strona pocz±tkowa
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Żšdza złota Primke Robert, Szczerepa Maciej, Szczerepa Wojciech
- Wojownik Trzech Światów 04 Strażnicy Kościuszko Robert
- Tindal Robertson Timothy Fatima, Rosja i Jan Paweł II
- Bauslaugh, Robert A. The Concept of Neutrality in Classical Greece
- Samotność anioła zagłady Robert J.Schm
- Howard Robert E Conan ryzykant
- Ann Roberts Beacon of Love
- Nora Roberts Obiecaj mi jutro
- Barry Eisler Zabojca z Tokio
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dził, i sam ci powiedział. Niektórym jednak tak służba zalazła za skórę, że przyznawali
się głośno i sami rezygnowali, pozbawiając się na zawsze prawa do głosowania w wybo-
rach. Jeszcze inni, zwłaszcza starsi, nie wytrzymywali po prostu fizycznie.
Jednak ważniejszym celem niż jak najszybsze odrzucenie odpadów było uzyskanie
pewności, że żaden piechur nigdy nie wejdzie do kapsuły przed zrzutem bojowym, o ile
nie został do tego doskonale przygotowany. Musi się nadawać, musi być zdecydowany,
zdyscyplinowany i wyszkolony.
Niedotrzymanie choćby jednego z tych warunków byłoby nieuczciwe wobec
Federacji, wobec kolegów, a najbardziej wobec samego piechura.
Ale czy w obozie traktowano rekrutów okrutniej, niż było to konieczne?
Mogę powiedzieć tylko tyle, że przy następnym zrzucie bojowym, gdybym miał go
dokonać, chcę mieć u boku tych, co przeszli przez Obóz Currie lub jego odpowiednik
na dalekiej Syberii. W przeciwnym razie odmawiam wejścia do kapsuły.
Ale w owym czasie uważałem szkolenie za zbiór złośliwości i nonsensów.
Po dwóch tygodniach wyfasowano nam nowe dresy, koloru brudnej ścierki, mają-
ce zastąpić zniszczone, używane dotychczas. Szykowaliśmy się do defilady. Bluzę, któ-
rą mi przydzielili, odniosłem z powrotem do magazynu. Urzędował tam sierżant o ra-
czej ojcowskim sposobie bycia, a ponieważ był zaopatrzeniowcem, uważałem go za pół-
cywila.
Sierżancie, ta bluza jest za duża. Dowódca kompanii mówi, że wisi na mnie jak
namiot.
Rzucił okiem.
31
NaprawdÄ™?
Tak. Chciałbym taką, która by pasowała. Trwał nieporuszony.
Pozwól, że cię oświecę, chłopcze. Tu, w wojsku, są tylko dwa rozmiary: za duże
i za małe.
Ale dowódcy mojej kompanii... Niewątpliwie.
Ale co ja mam zrobić?
Och, a więc życzysz sobie porady! No cóż, na składzie mam tylko te. Nowe sorty
nadeszły dzisiaj. Hmm... Powiem ci, co ja bym zrobił. Masz tu igłę i dam ci szpulkę nici.
Nożyczki nie będą ci potrzebne, wystarczy brzytwa. Dopasuj sobie bluzę do bioder, ale
na ramionach zostaw materiał, bo może się przydać pózniej.
Sierżant Zim na moje szycie zareagował następująco:
Mogliście się lepiej postarać. Dwie godziny karnej służby. Pierwsze sześć tygodni
to była harówka i mordęga zbiórki, przeglądy, apele, przemarsze. W końcu doszliśmy
do tego, że mogliśmy pokonać pięćdziesiąt mil w dziesięć godzin po równinie. Tego nie
powstydziłby się nawet dobry koń. Odpoczywaliśmy nie zatrzymując się, zmieniając je-
dynie krok.
Kiedyś wyruszyliśmy na zwykły codzienny marsz, bez śpiworów, bez racji żywno-
ściowych. Byłem trochę zdziwiony, że nie zatrzymaliśmy się na obiad, ale nauczyłem się
już ściągać z mesy parę kostek cukru i trochę suchego chleba, które ukrywałem przy so-
bie. Ale gdy zaczął zapadać zmrok, a my wciąż oddalaliśmy się od obozu, to już się za-
niepokoiłem. Wiedziałem jednak, że nie należy zadawać głupich pytań.
Zatrzymaliśmy się, gdy było prawie ciemno. Rozstawiono straże, a nam kazano się
rozejść. Odnalazłem Bronskiego i zapytałem:
Kapralu Bronski, co to za numery? Kiedy apel na żarcie?
Uśmiechnął się do mnie.
Mam przy sobie parę sucharów, chcecie, to się z wami podzielę.
Hm? Och, nie, panie kapralu. Dziękuję. Nie będzie kolacji?
Nic mi nie powiedzieli, synku. Ale nie słyszę, by nadlatywały jakieś helikoptery.
Na twoim miejscu zebrałbym swoją sekcję i starałbym się coś wykombinować. Może
któremuś z was uda się trafić kamieniem w królika.
Tak jest, panie kapralu. Ale... mamy tu zostać na całą noc? Bez śpiworów?
Uniósł brwi.
Nie macie śpiworów? Coś takiego! Wyglądał, jakby się zastanawiał.
Hmm... Widziałeś kiedy, jak owce zbijają się w kupę w czasie śnieżycy?
Chyba nie, panie kapralu.
Spróbujcie. One nie zamarzają, więc może i wy nie zamarzniecie. Albo, jeśli nie za-
leży ci na towarzystwie, możesz spacerować całą noc. Bylebyś tylko nie oddalił się poza
wystawione straże. Jak się człowiek rusza, to mu ciepło. Rano, oczywiście, będziesz tro-
chę zmęczony. Znów się uśmiechnął.
32
Zasalutowałem i wróciłem do swoich. Podzieliliśmy się tym, co kto miał do jedzenia.
Trudno uwierzyć, jak smakuje suchar i parę suszonych śliwek i ile to dodaje sił.
Sztuka z owcami też się udała.
Cały nasz pododdział zgromadził się razem. Nie polecałbym tego jako metody na
smaczny sen, bo albo jest się z zewnątrz i marznie z jednej strony, starając się ogrzać od
środka, albo jest się w środku, gdzie jest względnie ciepło, ale za to inni starają się tam
wepchnąć. Przez całą noc przemieszczasz się z jednej warstwy do drugiej, bez możliwo-
ści przyśnięcia na dobre. Noc wlecze się koszmarnie.
Jednakże cały luksus obecności dwóch tuzinów ciepłych ciał w jednym namiocie do-
ceniłem w pełni dopiero po trzech miesiącach, kiedy zrzucono mnie całkiem nagiego
gdzieś w dzikiej okolicy kanadyjskich Gór Skalistych i musiałem czterdzieści mil wę-
drować przez bezludzie. Przeszedłem, ale z każdym krokiem wzrastała moja nienawiść
do wojska.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]