- Strona pocz±tkowa
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Żšdza złota Primke Robert, Szczerepa Maciej, Szczerepa Wojciech
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- Lensman 04 Smith, E E 'Doc' Gray Lensman
- Triple Dog Dare Triple trouble 04 T. Dalton
- Tindal Robertson Timothy Fatima, Rosja i Jan Paweł II
- Stormy_Glenn_and_Lynn_Hagen_ _Lady_Blue_Crew_04_ _Adwaka's_Blade
- Bauslaugh, Robert A. The Concept of Neutrality in Classical Greece
- Hohlbein, Wolfgang Die Saga Von Garth Und Torian 04 Die Strasse Der Ungeheuer
- Backup of Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 04 Truth and Deception (v5.0)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to w ogóle nie poczujesz jego smaku, rozumiesz, tępaku?
- Rozumiem, to już się nie powtórzy, panie - odpowiedział ten gruby.
Wydawało się, jakby stworzenie to było jakąś wielką i mało rozgarniętą istotą.
Pan Szymon wydawał się już w tym momencie porządnie wystraszony i upatrywał pewną
nadzieję w księżycu, który zaczął ukazywać się ponad lasem. Jego srebrzyste światło w końcu
padło na rozległą łąkę i rozświetliło miejsce, skąd przemawiały tajemnicze postacie. Księżycowy
blask wzbudził nerwowe zamieszanie i po chwili ojciec Tomasza ujrzał jakieś wielkie, blade
cielsko. Zwalista gruba istota przypominała gigantycznego pancernika o dziwnie przezroczystej
skórze. Chociaż jego łeb był o wiele mniejszy od tułowia, to przy panu Szymonie wydawał się i
tak ogromny. Pazury stworzenia były długie i silne, niczym łopaty. Można było łatwo
wywnioskować, że ten mało rozgarnięty olbrzym uwielbia kopać tunele.
- Jak to: zeżreć? Kim wy jesteście? - mężczyzna nie ukrywał swego rosnącego strachu.
- Jak zapewne sam się zorientowałeś, wpadłeś w pułapkę, hi hi hi - drwił z niego ten
ochrypły. - Mądrze uczynisz, gdy będziesz grzecznie wypełniał nasze polecenia. Inaczej zginiesz
nie tylko ty sam, ale także twój ukochany synalek.
- Aaahaa ha ha - ryknęły złośliwym śmiechem wszystkie stworzenia jeszcze schowane
gdzieś w ciemności.
Zwiatło księżyca ogarnęło kolejną część łąki, a jego blask ujawnił teraz postać
dowodzącego Ralguta. Jego wygląd trochę zaskakiwał. Był to bowiem stwór przypominający
wychudłą hienę, posiadającą jednak pewne ludzkie rysy. Ralgut nie był zbyt uszczęśliwiony, gdy
srebrna poświata obnażyła go przed oczami człowieka.
- Czego ode mnie chcecie, pokraki? - zapytał przybysz z Hebronu.
Przywódca dziwacznej bandy przybrał zaciekawiony wyraz pyska, jakby nadeszła chwila,
na którą czekał od dłuższego czasu.
- Znasz pewną tajemnicę, Polak, której my jesteśmy bardzo ciekawi.
- Nic wam nie powiem, wstrętne gadziny - pan Szymon próbował uzyskać jakąś przewagę
w rozmowie. Jednak jego drżący głos ujawniał przerażenie.
- Ty ludzki pomiocie! Myślisz, że kim ty jesteś, aby tak do nas mówić? Zaraz wystękasz
nam wszytko.
Po tej grozbie ochrypły szef skierował głos do przezroczystego olbrzyma, wołając:
- %7łerlag, durny psie, bierz go! Tylko nie waż się go połykać.
Wielki stwór przypominający pancernika rzucił dzikie spojrzenie. Odchylił łeb do tyłu,
jakby przygotowywał się do natarcia. Pan Szymon skulił się w sobie i ruszył do ucieczki.
Niestety, zdołał wykonać jedynie dwa kroki, gdy %7łerlag, tylko z pozoru ociężały, rzucił się z
rozdziawioną paszczą na ludzki przysmak. Kłapnął raz zębiskami i w jednej chwili mężczyzna
zniknÄ…Å‚ wszystkim z oczu.
Przerażony pan Polak krzyczał wniebogłosy. Niestety, dzwięk z jego gardła pozostawał
stłumiony wewnątrz gigantycznego pyska. Człowiek poczuł za to, że toczy się po wielkim,
obślizgłym jęzorze. Straszliwy smród poraził jego nozdrza, wstrzymując na jakiś czas oddech.
- Nie połykaj go, grubasie, on zna bezcenną tajemnicę! - wrzeszczał przygarbiony Ralgut.
Jęzor znieruchomiał i mężczyzna leżał teraz skulony gdzieś w środku, zakrywając głowę
rekami.
- Chyba nie połknąłeś go, tłusty głupku? - pytał zaniepokojony szef.
- Ee e! - %7łerlag wydał tylko dziwny odgłos.
Kiwnął przy tym przecząco głową. Obrzydliwie ośliniony pan Szymon znów zaczął kulać
siÄ™ wewnÄ…trz paszczy to w prawo, to w lewo.
- Pokaż go natychmiast, psie.
Wielki potwór rozchylił swe grube wargi i odsłonił wielkie, żółte zębiska.
- Polak, ty ludzki robaku, czy żyjesz? Pokaż się! - zawołał hienowaty stwór.
Zszokowany pan Szymon spróbował wstać. Trudno było utrzymać równowagę na tak
grząskim podłożu. Zdołał jednak podejść na czworaka do wielkich zaciśniętych zębisk i wysunąć
swe ręce na zewnątrz przez szerokie szpary między siekaczami. Oczom kreatur ukazały się jego
przedramiona i dłonie ociekające gęstą, zielonożółtą śliną. Pan Szymon jeszcze nigdy nie czuł się
tak obrzydliwie. Z gardzieli bestii dochodziły bulgocące dzwięki pochodzące zapewne z
olbrzymiego żołądka. Ralgut znów zawołał:
- A teraz słuchaj mnie uważnie, ludzka gnido. Wiemy, że znasz Tajemny Plan
Ostatecznego Uderzenia. Urodziłeś się w czasach przypadających po tej decydującej bitwie.
Gadaj wszystko, co o tym wiesz.
- A wypuścicie mnie? - dobiegł zrozpaczony głos z wnętrza paszczy.
- Nie ty tu stawiasz warunki. Teraz jesteś tylko nędznym kawałem mięsa do pożarcia.
Powiedz nam wszystko, co wiesz, to siÄ™ zastanowimy nad twoim losem.
- Tylko że ja nie rozumiem, o co wam chodzi.
- Posłuchaj uważnie, ludzki synu. W pewnym momencie historii nasz odwieczny Wróg,
którego imienia tu nie wymienię, wyśle do waszego świata swego Syna. Choć nie jesteście tego
warci, On ma stoczyć Decydującą Bitwę o was ludzkie kreatury. To Ostateczne Uderzenie
podobno już zostało wykonane przed twoim urodzeniem. Wyśpiewaj nam teraz grzecznie, jak
wyglądała ta walka.
- Ja nadal nie kojarzę, o czym wy mówicie! - zrozpaczony więzień wołał z wnętrza
paszczy. - A niby z kim ten Ktoś miał walczyć?
- No oczywiście z naszym wszechpotężnym władcą, Lucyferem.
Na te słowa wszystkie bestie skłoniły się nisko i uwięziony poczuł, jak leci nagle w dół, a
następnie znów w górę, niczym pasażer samolotu wpadającego w turbulencję. Po tym ukłonie
paszcza Zerlaga znów znieruchomiała.
- A czy ten wasz Wróg nie nazywa się przypadkiem Elohim?
Na dzwięk tego imienia rozległ się wrzask z diabelskich gardeł. Demony wpadły w
paniczny popłoch. Do tego jeszcze księżyc ogarnął swym blaskiem wszystkie przerażone
kreatury. Ich strach sprawił, że więzień poczuł się trochę śmielej. Mógł je teraz wyraznie oglądać
nie tylko przez szpary w zębiskach, ale także poprzez przezroczyste poliki %7łerlaga.
- Hasz, hasz, cisza, spokój! - próbował zapanować nad sytuacją równie przestraszony
Ralgut. - Tylko bez takich obrzydliwych imion, ludzki pomiocie, dobra?
Tak, to właśnie On wyśle swego Syna. Tfu! - spocona hiena splunęła na ziemię.
- Ahaaa - pan Szymon sprawiał wrażenie, jakby sobie coś w końcu przypomniał. - To
może chodzi wam o Jezusa?
To imię ponownie wprawiło w gwałtowne drżenie wszystkich, a niektórych powaliło
nawet na ziemię. Ralgut niemałym wysiłkiem opanował swój głos i z zaciśniętym gardłem
zapytał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]