- Strona pocz±tkowa
- James Susanne Dziedzic z Kornwalii(1)
- Glen Cook Black Company 10 Soldiers Live
- H. Beam Piper Fuzzy Papers
- Dlaczego wśÂ‚aśÂ›nie ty
- Andew Gibson James Joyce (pdf)
- James H. Schmitz Agents of Vega
- Gretkowska Manuela Europejka
- Coogan Gertrude, Money Creators Who Creates Money Who Should Create It (1935)
- Konta wynikowe
- She Blows The Man Down
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwinął starannie ściereczkę do zmywania naczyń i odłożył ją
na bok.
- Z początku nie, kiedy pracowałem dla jego rodziny. Ale
po rozpadzie małżeństwa zmienił się. To bardzo skryty
człowiek, który nie okazuje swoich uczuć.
- Czy on... czy bardzo był w niej zakochany? Zwalisty
kucharz uśmiechnął się smutno.
- Jej odejście zniszczyło go. Nigdy jej nie wybaczył. -
Okrył folią półmisek z pozostawionymi kanapkami. -Miałem
nadzieję, że znajdziesz klucz i dostaniesz się do jego
cierpienia.
- Też tego chciałam, Thorny. Ale on go dobrze schował.
Sobota obudziła się pod ciężkimi, stalowoszarymi chmu-
rami; zimny wiatr przebijał się przez kurtkę, sweter i koszulę i
dobierał do skóry Karin. Otulając się własnymi ramionami,
pogadywała z Paddym i Mackiem na parkingu, cze-kając, aż
zajedzie Rowan i zabierze ich do miasteczka. Mężczyzni mieli
zamiar wziąć pociąg z Cairnbeck do Brora, a stamtąd
wyprawić się na dwa tygodnie w góry na połów łososi w
strumieniach. Miała już być daleko, kiedy wrócą.
Mac wziął ją w swe potężne ramiona i cmoknął mocno w
policzek.
- To była prawdziwa frajda móc z tobą pracować,
dziewczyno. Teraz co rano będzie mi brakować twojego
ślicznego buziaka przy stole.
- Będę za tobą tęsknić, Mac. Bawcie się dobrze. I na-
łapcie mnóstwo ryb. - Uściskała go i odsunęła się. - Paddy. -
Wyciągnęła rękę. - Tak miło było z tobą.
Irlandczyk podniósł ją z ziemi i okręcił wokół siebie.
- To było coś, mieć cię z nami. Będzie nam ciebie
wszystkim brakować. - Skinął głową w stronę platformy, od
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
której nadchodził Rowan z kurtką przewieszoną przez szerokie
ramię. - Nawet jemu, choć się do tego nie przyzna. Ale nie
poddawaj się, Karin, walcz o niego - wyszeptał Paddy, nim ją
puścił.
- Nie za dużo tych pożegnań? Nie mam tyle czasu. -W
głosie Rowana czuło się dezaprobatę. Wsunął się za
kierownicę i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Paddy usiadł z tyłu za Mackiem.
- Pamiętaj, co ci powiedziałem.
Karin patrzyła za roverem, póki samochód nie zniknął za
zakrętem. Słowa Paddy'ego rozbrzmiewały echem w jej głowie.
Było za pózno; już zrezygnowała. Rowan nie chciał - nie mógł -
się zmienić. Ona zresztą też nie. Ukończyła swoją pracę i nic
już nie zdoła osiągnąć przedłużeniem swojego pobytu. Wróciła
do przyczepy.
O zmierzchu, zziębnięta i zmęczona sortowaniem
rozmaitych materiałów, Karin przeszła do inżynierskiej
przyczepy. Rowan siedział obok Robina przy komputerze.
Pochylony nad ekranem nie zauważył jejwejścia. Zakaszlała;
wtedy podniósł gwałtownie głowę.
- Zostaję na noc. Nie przejrzałam jeszcze wszystkiego... -
Wciągnęła powietrze. - Wyjadę jutro rano.
Nic nie odpowiedział.
- Jeżeli chcesz jechać do miasteczka, mogę zastąpić cię
przez ten czas.
Rowan wstał powoli z krzesła i popatrzył na nią szarymi,
zachmurzonymi oczyma.
- Nie ma potrzeby. Nie ruszam się stąd. Złapaliśmy
prognozę na czwartym kanale: z Północnej Irlandii idzie niezła
zawieja. Centrala prosi nas, żebyśmy czuwali. -Spojrzał na
Robina. - Chciałbym, żebyś tu był razem z Derrickiem i
Thornym, gdyby coś zaczęło się dziać. -Rzucił okiem na Karin. -
Gdzie jest Ellis?
- Ostatni raz widziałam go w południe. Rowan zmarszczył
brwi.
- Dziwne. No cóż, on też będzie musiał zostać. Powiedz
Jackowi i Cyrilowi, że mogą wziąć mój samochód. Jeden z
roverów został na dole, a wolę mieć inny, gdyby trzeba było się
wynosić. - Rzucił kluczyki Robinowi.
- Dlaczego mówisz wynosić się?" - spytała Karin.
- O tej porze roku burze bywają paskudne. Jeśli będzie
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
tak, jak zapowiadają, szykuje się prawdziwa nawałnica. Chcę
mieć pewność, że w razie potrzeby będziemy w stanie wszyscy
się ewakuować. - Przeczesał palcami włosy. - Mam nadzieję,
że wszystko wytrzyma.
Przeszył ją nagle zimny dreszcz. Teraz już wiedziała, co
ją trapiło. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Obróciła
się na pięcie i wyszła.
Karin podbiegła do platformy i spojrzała ku górze, by
przyjrzeć się usztywniającej konstrukcji. Rzuciła okiem na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]