- Strona pocz±tkowa
- Gwyneth Jones Castles Made of Sand
- Nowacka_Ewa_ _Kommodus_i_Marcja
- Bingham Lisa Intryga i miśÂ‚ośÂ›ć‡ 25 Kiedy nadcić…ga noc
- Eddings Dav
- Leigh Lora PośÂ›wiecenie
- Clive Barker Ksiega Krwi 2
- Dominiak Ryszard Tenegera 3 wzywa SOS
- Frederik Pohl Best of Frederik Pohl
- Courths Mahler Jadwiga Szcz晜›cie czeka na drugim brzegu
- BIOLOGICZNE I MEDYCZNE PODSTAWY ROZWOJU I WYCHOWANIA cz. I Andrzej Jaczewski
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przewracać, a nie brać się do poważnych spraw!
¦ Z jakiego powodu zaszczyca mnie wizytÄ… nasz rodzimy Sherlock Holmes?
Prawdę mówiąc, to ty i na Putiłowa byś się nie nadał!
Z prośbą przychodzę, Jewgieniju Aleksandrowiczu, dobroczyńco mój łaskawy, z
gorącą prośbą uśmiechając się przymilnie mówił Litowcew.
Znowu jakiś podstęp!" pomyślałem, przypominając sobie, jak poprzedniego
wieczoru ten sam człowiek na-igrawał się i szydził ze mnie w biurze oddziału
śledczego.
Jewgieniju Aleksandrowiczu, niech pan nie gubi starego czÅ‚owieka ¦ mówiÅ‚
płaczliwym głosem tajniak, starając się jak najbardziej zmarszczyć twarz. Osłem,
tę-pakiem byłem, gdy porywałem się na walkę z panem.
Co on znowu knuje? Wymyślił pewnie jakiś nowy fortel" stwierdziłem w duchu,
obserwujÄ…c w lustrze minÄ™ Litowcewa.
80
(i Pan ze Stambułu
81
Streszczaj się, bo nie mam czasu... Zaproszony jestem do sztabu generała
przerwałem mu, wybierając sobie z szuflady spinki do koszuli.
Wiem, wiem, mój złoty, drogocenny Jewgieniju Alek-sandrowiczu...
Powiedz jeszcze mój brylantowy" i już będziesz zupełnie jak Cyganka na
bulwarze.
I powiem... wszystko powiem, tylko niech pan wysłucha mojej prośby. Kim ja
jestem? Małym człowieczkiem, pionkiem, dmuchnąć i nie ma Litowcewa... Zgubić
mnie jest tak samo łatwo, jak zabić komara czy muchę. Jewgieniju
Aleksandrowiczu, błagam pana, na kolana przed panem padnę...
Mów już wreszcie nicponiu, o co ci chodzi! powiedziałem odwracając się do
niego.
Niech mi pan zwróci, drogi Jewgieniju Aleksandrowiczu, te pieniądze, te
nieszczęsne sześćset dolarów... To wszystko, co posiadałem.
Dla dzieciaków na mleczko? zapytałem drwiąco.H
Gołoskuchin tak powiedział, a nie ja! Ten przeklęty? łobuz! %7łeby go Pan Bóg
pokarał! To on mnie nasłał na pana... Czyż ja bym sam...
Widok gęby tajniaka wykrzywionej chciwością i fałszywą pokorą, był odrażający.
O, jak można, braciszku, tak się wyrażać o przełożonym? A gdzie przysięga?
Gdzie zawodowa solidarność?
Zmieje się pan ze mnie i słusznie. Ostatnim draniem jestem, że z takim typem jak
kapitan występowałem przeciwko panu. Nie liczyłem się z siłami, nie rozumiałem
różnicy. Kapitan to zero, tfu, do diabła, po prostu nikt! A pan z generałami za pan
brat, na przyjęcia do nich
jezdzi. Jewgieniju Aleksandrowiczu, niech mnie pan nie gubi! Niech mi pan zwróci
te dolary! Na co one panu? Pan może mieć pieniędzy, ile zechce!
- Dobrze... dam... powiedziałem patrząc na niego ł. obrzydzeniem.
Dobroczyńco mój, w rękę pana pocałuję, modlić się będę za pana... rozpływał
się Litowcew z radości.
...Dam, ale czterdzieści kopiejek!
Czego czterdzieści? nie dosłyszawszy widocznie zapytał Litowcew.
Dam ci czterdzieści kopiejek, ale nawet nie carskimi, lecz ukraińskimi groszami,
psia twoja mać! śmiałem się patrząc na jego przerażoną, z wytrzeszczonymi
oczami twarz,
Parę sekund poruszał bezdzwięcznie ustami, a potem cicho, ale już poważnie,
powiedział:
A to już niepotrzebnie pan mówi, panie Bazylewski. Litowcew oczywiście jest
draniem. Litowcew jest typem, z którym można tak rozmawiać, jednakże Jegor
Litowcew jeszcze może się komuś przydać, zwłaszcza tym, których wzięli sobie na
muszkę rotmistrz Tokarski i kapitan Gołoskuchin.
Zrozumiałem, że ma rację. Popełniłem niedopuszczalną w mojej sytuacji
nieostrożność. Ten sprzedajny tajniak mógł być dla mnie równie pożyteczny, jak i
szkodliwy.
No, pożartowałem tylko, chciałem się na tobie trochę odegrać, Jegorze... jak się
po ojcu nazywasz?
: Jakowlewicz...
Jegorze Jakowlewiczu, za to, na co wczoraj wraz z kapitanem pozwoliliście
sobie w stosunku do mnie przypomniałem mu.
To zupełnie naturalne... Ja sam bym w gniewie tak
82
83
powiedział z nutką nadziei w głosie wymamrotał Litow-cew.
Ale chyba sobie zdajesz sprawę, Jegorze Jakowlewi-czu, że nie należę do ludzi,
którzy wierzą łzom i biadoleniom, zwłaszcza takich pinkertonów, jak ty...
Zdaję sobie z tego sprawę doskonale, Jewgieniju Aleksandrowiczu. Będę
panu służył duszą i ciałem.
Głupcem nie jesteś, Jegorze Jakowlewiczu, i rozumiesz, o co mi chodzi. Służ mi
duszą, ciało mi niepotrzebne zażartowałem a wtedy sześćset dolarów do ciebie
wróci.
Ale one mi są potrzebne jak najprędzej, Jewgieniju Aleksandrowiczu...
Prędko tylko się pchły łapie, a na pieniądze, w dodatku takie, trzeba zasłużyć.
Sprawiedliwie pan mówi, tylko że ja na nie na pewno zasłużę obiecywał
solennie.
Wtedy je dostaniesz, _szanowny Jegorze Jakowlewiczu, i to nie tylko sześćset,
ale i coÅ› ponadto...
Dla dzieciaków na mleczko zażartował przypochlebnie, już nieco ośmielony
moimi słowami.
Na razie masz zaliczkę na poczet przyszłych rozrachunków, czterdzieści... nie
poprawiłem się pięćdziesiąt dolarów. W nocy po godzinie dwunastej przyjdz z
meldunkiem... A teraz muszę już iść do jego ekscelencji generała Szatiłowa
zakończyłem butnie rozmowę.
Słyszałem, słyszałem, Jewgieniju Aleksandrowiczu! To jest potężna
osobistość, niech pan wykorzysta jej wpływy przeciw rotmistrzowi dodał
prawie szeptem. ¦ Ten Tokarski też ostrzy na pana zÄ™by, ale majÄ…c za sobÄ…
Szatiłowa i jego rodzinę nie ma pan się czego obawiać.
Schował pięćdziesiąt dolarów do bocznej kieszeni ma-
84
rynarki, uśmiechnął się przymilnie i powiedziawszy: Przyjdę punktualnie o
godzinie dwunastej wyszedł.
Ten łobuz najwidoczniej wiedział już wszystko o cudzoziemcach i o życzliwym
stosunku Szatiłowa do mnie.
Podejrzany typ i od razu widać, że cham! uchylając drzwi określiła mego
gościa gospodyni. A już naprawdę niepotrzebnie, choć to nie moja sprawa, daje
pan takiemu człowiekowi dolary... Pokiwała głową z dezaprobatą.
Droga Kleopatro Gieorgijewno, człowiek, którego pani nazwała typem" i
chamem" należy do cesarskiej rodziny...
Wdowa po kapitanie otworzyła ze zdumienia usta, a na jej niskim czółku wystąpił
pot.
Jak to? Należy do domu Romanowów? zapytała z przejęciem.
Właśnie. To jest nieślubny syn cara Aleksandra Trzeciego.
A matka? zacna gospodyni pochyliła się ku mnie aż sapiąc z ciekawości.
Cyganka chórzystka, sławna piękność, Stiosza... Kobieta ta była podobno
niezwykle piękna... Car szalał za nią... w rezultacie dziecko...
Ach, cóż to za romantyczna historia. A ja nie mogłam zrozumieć, o co chodzi...
Co prawda mogłam dosłyszeć tylko urywki rozmowy. Drogi Jewgieniju
Aleksandrowiczu, zapozna mnie pan z nim?
Może, może, tylko przyłożyłem palec do ust " tajemnica. Przecież pani
pojmuje, co to znaczy. On jest jedynym pretendentem do wszechrosyjskiego tronu,
innych zamordowali bolszewicy, więc on musi się wystrzegać wszystkich i
wszystkiego. Znowu podniosłem znacząco pa-
85
lec do góry na razie musi się uważać, a kiedy się wszystko skończy i on wstąpi na
tron... zrobiłem uroczysty gest ręką ale o tym ani słowa nikomu, ani słowa...
Wdowa zamrugała oczami i przeżegnała się.
Przysięgam.
I bolszewicy, i monarchiści, stronnicy Kiriłła i Niko-łaja Nikołajewicza tylko
czyhają na niego... Musimy ochraniać następcę tronu dokończyłem z patosem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]