- Strona pocz±tkowa
- The Barker Triplets 3 Conceal Juliana Stone
- Cussler Clive Wir Pacyfiku
- Barker Clive Księga krwi 3
- Clive Barker Ksiega Krwi 3
- Cat Adams [Blood Singer 02] Siren Song (pdf)
- Kretz Jayne Ann Zapomniane marzenia
- James Fenimore Cooper The Sea Lions [txt]
- Linda Farstein AC 07 Entombed
- Jane Lindskold Firekeeper Saga 1 Through Wolf's Eyes
- Randall Frakes Terminator 2. DzieśÂ„ sć…du
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wijącej się pod wpływem tych pieszczot.
- Tak, o tak - powtarzała ciągłe, gdy kochanek rozebrał ją całkowicie.
Tego było ju\ za wiele. Odrętwienie doszło do mózgu Lewisa. Czy to śmierć?
To światło w głowie, szum w uszach?
ZamknÄ…Å‚ oczy.
Wreszcie ciemność.
Ocknął się nagle. Drzwi szafy stały otworem, a małpa przyglądała mu się z
uśmiechem. Była naga, ciało miała całkowicie ogolone. Na środku potę\nej piersi
lśnił mały, złoty krzy\yk. Lewis rozpoznał go natychmiast. Kupił ten klejnot dla
Phillipe'a tu\ przed wojną, na Champs Elysees. Szorstka ręka małpy wyrwała go
spod ciała Solala. Nie mógł się wyprostować. Nogi miał jak z waty, nie chciały go
utrzymać. Bestia podparła go. Lewis spojrzał na szafę, w której le\ał Solal zwinięty
jak dziecko.
Dziewczyna w łó\ku właśnie się obudziła.
- Phillipe, kto to? Och... Phillipe... proszę. Czy mam pójść i z nim? Zrobię to,
jeśli zechcesz, tylko daj mi pigułki. Zwykle nie chodzę ze starszymi panami.
Małpa warknęła. Zmienił się wyraz jej twarzy, jakby po raz pierwszy zaczęła
się domyślać, z kim miała do czynienia. Był to jednak problem zbyt trudny dla
oszołomionego umysłu.
Lewis patrzył na małpę. Zdjęła fotografię z kominka. Ciemnym paznokciem
wskazywała na wizerunek Lewisa. Poznała go!
- Lewis - powiedziała. - Lewis - powiedziała znowu i wskazała na kobietę
siedzącą teraz na łó\ku z rozło\onymi nogami.
Lewis pokręcił głową. Na wpół fikcja, na wpół rzeczywistość. Naga małpa
ofiarowuje mu kobietÄ™.
To ju\ na pewno ostatni rozdział w utworze zapoczątkowanym przez jego
stryjecznego dziadka. Zaczęło się od miłości, by przez zbrodnię do niej wrócić. Do
miłości małpy do człowieka. On to spowodował swoimi marzeniami o wymyślonych
bohaterach. Skłonił Phillipe'a do wcielenia w \ycie opowieści z utraconej młodości.
To jego wina. Nie tej biednej, dumnej małpy; nie Phillipe'a pragnącego zachować
wieczną młodość; na pewno nie zimnej Catherine, która zostanie teraz zupełnie
sama. To przez niego. Jego jest zbrodnia, wina i kara.
Lewis odzyskał odrobinę siły i zaczął się wlec do drzwi.
- Nie zostaje pan? - spytała rudowłosa.
- Ta istota... - Nie mógł wymówić nazwy zwierzęcia.
- Chodzi panu o Phillipe'a?
- Nie nazywa się Phillipe - odparł Lewis. - Nie jest nawet człowiekiem.
- Jak pan chce. - Wzruszyła ramionami.
Za nią odezwała się małpa, wymawiając jego imię. Tym razem jednak nie było
to podobne do chrząknięcia. Małpie podniebienie oddało głos Phillipe'a z nieomylną
dokładnością, precyzyjniej ani\eli najlepiej wytresowana papuga. To był Phillipe,
dokładnie.
- Lewis - powiedziała.
Nie prosiła. Nie \ądała. Po prostu nazywała z radości mówienia do równego
sobie.
Na widok starego mÄ™\czyzny wspinajÄ…cego siÄ™ na balustradÄ™ Pont du
Carrousel przechodnie przystawali, ale nie
mogli go powstrzymać. Stanął prosto, zachwiał się i runął w lodowatą wodę.
Parę osób przeszło na drugą stronę mostu, by zobaczyć, czy prąd go porwał.
Samobójca unosił się na powierzchni z siną twarzą, potem jakiś wir chwycił go i
wciągnął w głąb. Woda zalała go i pochłonęła.
- Kim był? - ktoś zapytał.
- Skąd mogę wiedzieć? - padła odpowiedz.
Dzień był pogodny; padał ostatni śnieg tej zimy, który na pewno stopnieje
przed nocą. Ptaki krą\yły nad Sacrć Coeur. Pary\ zaczynał się rozbierać na wiosnę;
dziewicza biel bruka się zbyt szybko, by długo ją nosić.
Póznym rankiem młoda, rudowłosa kobieta, trzymana za rękę przez wielkiego,
brzydkiego mę\czyznę, wspinała się powoli schodami prowadzącymi do kościoła.
Słońce im błogosławiło. Biły dzwony.
Zaczął się nowy dzień.
JACQUELINEESS: JEJ WOLA I TESTAMENT
"Mój Bo\e - pomyślała - nie mo\na tak \yć. Dzień po dniu nuda, harówka,
frustracja. Chryste - modliła się - uwolnij mnie, ukrzy\uj, jeśli musisz, lecz wyrwij z
tego marazmu".
Wyjęła brzytwę Bena i pewnego marcowego dnia zamknęła się w łazience, by
podciąć sobie \yły.
Poprzez dudnienie w uszach ledwo słyszała głos Bena stojącego pod
drzwiami Å‚azienki.
- JesteÅ› tam, kochanie?
- Odejdz. - Zdawało jej się, \e to powiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]