- Strona pocz±tkowa
- MaśÂ‚śźeśÂ„stwo z milionerem Mortimer Carole
- Plan Stwórcy Davies Paul
- A.J.Quinnell Reporter
- James Fenimore Cooper The Sea Lions [txt]
- Cyndi Friberg Therian Prey [EC Twilight] (pdf)
- Zbrojni 01 Zamek Laghortow Thorhall EM
- ep08r4
- She Blows The Man Down
- Leiber, Fritz FR1, Espadas contra la Muerte
- Większy niż nasze serca Kiechle Stefan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niewątpliwie. Okazało się, że zaginął W-439, więc wysłali 1123, żeby go odnalazł. Potem,
za W-439 i 1123 wysłali 519, a następnie 1468, by szukał tamtych. Jaka szkoda, że już tu
jesteśmy. Teraz nigdy się nie dowiemy, ile jeszcze statków zaginęłoby gubernatorowi, nim by
się domyślił, że nie tędy droga.
Dallman przytakująco skinął głową
- Prawda, że dziwne?
- Możemy wykluczyć uszkodzenie mechaniczne. Te statki badawcze są niezawodne, a poza
tym, wszystkie cztery nie mogły nawalić równocześnie.
- Słusznie. Ale co najwyżej na jedną piątą planet w tym sektorze wysyłano kiedykolwiek
sondy kosmiczne, a dokładnie zbadano prawdopodobnie mniej niż jedną dziesiątą.
Niezbadane światy stwarzają czasami dziwne kłopoty. Wszystko wskazuje, że całą czwórkę
znajdziemy na jednej planecie i że to, co unieruchomiło pierwszy statek, zatrzymało
pozostałe. Niech pan zejdzie do kabiny nawigacyjnej i przygotuje plan poszukiwań. Może
nam się poszczęści.
Dwadzieścia cztery godziny pózniej, Sztab Floty przysłał oficjalny rozkaz i "Rirga" zmieniła
kurs. Protz krążył po sterowni i wesoło pogwizdywał, zręcznie przeliczając dane na suwaku
logarytmicznym. Technicy ledwie nadążali ze sprawdzaniem jego obliczeń na komputerach.
W końcu obliczył komplet współrzędnych, sceptycznie przyjętych przez Dallmana.
- Prosiłem o dane obszaru poszukiwań, a nie układu gwiezdnego.
- Założę się, że ich tam znajdziemy - powiedział Protz. Podszedł do mapy.
- Według ostatniego meldunku, W-439 znajdował się tutaj, na tym kursie. Oczywiście
zmierzał w tym kierunku, a tam pewnie jest tylko jedna nadająca się do zamieszkania planeta.
Uwiniemy siÄ™ z tym w ciÄ…gu paru dni.
Dallman złowieszczo pokiwał głową.
- A kiedy z tym skończymy, jeśli w ogóle nam się uda, już ja zadbam o to, żeby służba
badawcza sektora gruntownie zmieniła swe metody. Jeśli pańskie przypuszczenia są słuszne,
cztery statki pod rząd wylądowały na niezbadanej planecie i żaden z nich nie pofatygował się,
żeby zawiadomić centralę, gdzie jest i co robi. Gdyby flota tak funkcjonowała... Obrócił
siÄ™ do Protza.
- Pan chyba postradał zmysły! Kilka dni na odnalezienie czterech statków! Tak długo jest pan
w Kosmosie i już pan zapomniał, ile jest miejsca na planecie.
Protz ubawiony wzruszył ramionami.
- Sam pan powiedział, że może nam się poszczęścić.
I poszczęściło się. Znalezli jedną, nadającą się do zamieszkania planetę, która miała tylko
jeden długi, wąski, podzwrotnikowy kontynent. Już okrążając ją po raz pierwszy, zauważyli
cztery błyszczące statki badawcze, zaparkowane rzędem na łące blisko morza.
Dallman przestudiował dane z obserwacji, rzucił okiem na zdjęcia i wybuchnął:
- Nim wrócimy na kurs, będziemy mieli miesiąc spóznienia, a ci durnie po prostu zrobili sobie
przerwę na wędkowanie!
- Musimy wylądować - rzekł Protz - nie mamy pewności.
- Pewnie, że wylądujemy, ale zgodnie ze wszystkimi przepisami o lądowaniu na
niezbadanych planetach. W każdej fazie będziemy informować sztab o tym co robimy, tak na
wszelki wypadek, gdyby trzeba było nas ratować. To samo, co ich zatrzymało, może
zatrzymać nas. Trzeba, do cholery, mieć jakieś usprawiedliwienie.
- Słusznie - zgodził się Protz - lądujemy, ale przepisowo.
Dallman w dalszym ciągu przeglądał zdjęcia.
- Niech pan dobrze przypatrzy się temu - rzekł z uśmiechem. - Jak już z tym skończymy i jak
kopnę w tyłek tych badaczy, pójdę na ryby.
Protz rozpoczął procedurę "Lądowanie na niezbadanych planetach", ale nim dotarł do połowy
spisu wymaganych obserwacji wzrokowych i badań instrumentalnych, sztab rozkazał im
lądować natychmiast.
Protz przeczytał rozkaz z niedowierzaniem.
- Któż tam mógł być na tym prywatnym statku? Szwagier kongresmena Federacji?
- Co najmniej - powiedział Dallman.
- Będzie pan żądał zmiany rozkazu? Dallman przecząco pokręcił głową.
- I tak bym przegrał, a poza tym co by to było, gdyby w tym czasie coś im się stało? Z
pewnością jest tam ktoś dostatecznie ważny, by ryzykować utratę krążownika. "Rirga"
łagodnie osiadła na brzegu morza w odległości tysiąca metrów od statków badawczych. Po
dokonaniu niezbędnych pomiarów bezpieczeństwa skrupulatnie przeszukał teren lądowania i
Protz poprowadził patrol w kierunku statków, by zbadać je pod osłoną czujnych artylerzystów
"Rirgi".
Dallman czekał na jego powrót u szczytu trapu.
- Nie ma śladu żadnych uszkodzeń - rzekł Protz. - Wygląda to, jakby załogi zaparkowały
statki i po prostu odeszły sobie.
- Zawiadomić sztab - powiedział Dallman. - Gdyby ktoś pytał mnie o zdanie, to albo
wszystko jest bardzo proste, albo stoimy przed jedną z największych tajemnic kosmosu.
Protz wrócił do sterowni, a Dallman zszedł z trapu i skierował się ku plaży, zachłannie
wciÄ…gajÄ…c w nozdrza zapach morza.
- Jak tu pięknie - szepnął. - Gdzież podziewał się ten świat przez całe moje życie?
Za Dallmanem podążał jego radiooficer z przenośnym sprzętem, głęboko wstrząśnięty
faktem, że oficer floty nie będzie kierował operacją wojskową ze stanowiska dowodzenia na
statku.
- Zgłasza się komandor Protz, panie kapitanie. Dallman podziwiał morze i nawet nie zadał
sobie trudu, żeby się odwrócić.
- Posłuchajmy, co mówi - rzekł.
- Proszę, panie kapitanie - powiedział oficer, kierując głos Protza w stronę Dallmana.
- Tubylcy opuścili wieś niedawno - mówił Protz. - Proponuję zwiększyć patrole szperaczy w
tym kierunku. Jeśli krajowcy schwytali załogi statków, z pewnością będą mogli
nieprzyjemnie zaskoczyć mały patrol.
- Zgoda - odpowiedział Dallman.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]