- Strona pocz±tkowa
- Ostatni dokument Hessa Eden Matthew
- Demons of Eden Mark Ellis(1)
- Chris Manby Sekretne Ĺźycie Lizzie Jordan
- 20,000_Leagues_Under_the_Sea
- Bandler R. Ginger J. Z śźab w ksi晜źniczki
- Elizabeth Mayne Lion's Lady
- PS19 Pan Samochodzik I ZśÂ‚oto Inków t.2 Szumski Jerzy
- Giordano Bruno De l’infinito, universo e mondi
- Christie Agatha Entliczek pentliczek
- Biblioteczka Wabeno Apacze Zachodni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Momentami miałem wrażenie, że jak zjem jeszcze chociaż kęs tego zielonkawego edeńskiego
mięsa, to wyrzygam z siebie wszystko. A przecież nigdy nie próbowałem niczego innego i nigdy
niczego innego nie spróbuję, chyba że zabiję i zjem innego człowieka. A tego nikt nigdy na
Edenie nie zrobił.
Przeszedłem przez mostek z pni przy Zlaniu Strumieni - w myślach błagałem cienie
Tommy ego i Angeli, żeby załatwiły dla mnie, by koło ścieżki przy Strumieniu Dixona nie było
tego cholernego jednonogiego starucha-nudziarza, Jeffo. Poszedłem nad Głęboki Staw, wspiąłem
się po skałach i zanurkowałem prosto do ciepłej ciepłej wody, pomiędzy te jasne kaniony
falorostu, gdzie uciekały ode mnie drobne, świecące rybki.
Mówili, że mężczyzni nie powinni ślizgać się z siostrami, matkami czy córkami -mówili, że
to zle zle - ale z kolei potem mówili, że Harry zrobił właśnie tak, ślizgnął się ze wszystkimi
swoimi siostrami, a potem ich córkami, i że to było dobre, że powinniśmy go za to czcić, bo
gdyby tego nie zrobił, nas by nie było. Tak, i dzięki temu naprawdę wszyscy jesteśmy siostrami i
braćmi. Wszyscy, co do jednego, mieliśmy tę samą matkę i ojca, Tommy ego i Angelę, więc jeśli
ktokolwiek się ślizgnie z kimkolwiek, zawsze to w pewnym sensie będzie zle zle. Bella może i
nie była moją matką, ale była kuzynką, jak wszyscy w całej Rodzinie. Poza tym, na swój sposób
robiła mi właśnie za matkę, bo to ona się mną zajmowała, kiedy byłem mały. Opowiadała mi o
różnych rzeczach. Słuchała mnie.
Była mi bardziej matką niż Jadę, bo Jadę nigdy nie chciała mieć dzieci. (Nie miała ochoty
zostawać w grupie z maluchami, staruchami i krzywostopami). Więc kiedy robiłem to z Bella,
albo pozwalałem jej to robić, to było podwójnie zle. yle zle, mimo że to wcale nie było całe
ślizganko.
Tak właśnie sobie myślałem, pływając w górę i dół Głębokiego Stawu, pływając z całej siły,
żeby się zmęczyć i żeby woda mnie obmyła i oczyściła mi skórę. yle, zle, zle. Jestem zły, zle
zrobiłem, jestem zły . Potem wygramoliłem się na brzeg, tam gdzie siedzieliśmy wcześniej z
Tiną. Zerwałem z drzewa kwiatek białucha i obróciłem go w dłoni: kulka świecącej bieli, z jedną
tylko małą dziurką, żeby przelotki mogły wejść i wyjść. Przytknąłem go do oka i zajrzałem do
środka. W środku pełzała sobie mała muszka, otoczona ze wszystkich stron pięknym białym
światłem. Nie było tam ciemności. Ta muszka nie musiała patrzeć na czarne niebo nad głową ani
na ciemne pnie drzew. Widziała tylko światło. Na samą myśl łzy napłynęły mi do oczu.
I nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie - miałem wrażenie, że to samo już się kiedyś stało,
dawno temu, ale dokładnie w tym samym miejscu. Ktoś inny siedział tutaj nad Głębokim
Stawem, patrzył w kwiatek lampowca i płakał. I tym kimś, ehem... była sama Gela. Nie cholerna
Gela Najstarsza. Pierwsza, kurna, Gela. Angela Young, moja prapraprababcia, matka nas
wszystkich. Przyszła tu, siadła dokładnie tutaj, w miejscu gdzie Tommy i dzieci by jej nie
znalezli. Zerwała kwiatek lampowca i zajrzała mu do środka, wspominając swój daleki świat,
pełen światła i ludzi. Płakała, płakała i płakała, aż nie zostało jej łez, a wtedy zgniotła kwiatek i
wrzuciła go do stawu.
Podobno między Angelą i Tommym się nie układało. Mówią, że się wściekał, kiedy nie mógł
postawić na swoim. Mówią, że był rozgoryczony, że to przez niego - bo to była jego wina, że
Angela przyleciała na Eden - jego i jego kolegów, Mehmeta i Dixona. Sama z siebie nigdy by tu
nie przyleciała i nigdy też nie byłaby z takim mężczyzną jak on.
- Nic dziwnego, że płakała - powiedziałem do siebie.
A potem pomyślałem: na szyję Toma, co to ma być? Zaczynam gadać jak cholerna Lucy Lu.
Szeptać do cieni. Rozmawiać ze zmarłym. Skąd niby ja mam wiedzieć, co czuła Angela? Skąd
wiem, że przyszła w to samo miejsce? Ja po prostu robię to samo co wszyscy, marzę na jawie,
bawię się głupimi opowiastkami i udaję, że to prawda, tęsknię za cholerną Ziemią i użalam się
sam nad sobą, bo nie mogę dostać wszystkiego, co bym chciał.
Zgniotłem kwiatek lampowca i wrzuciłem go do stawu, tak samo jak ona.
- Na fiuty Toma i Harry ego! - powiedziałem na głos, kiedy woda chlapnęła mi w twarz. -
Jesteśmy na Edenie. Może nikt tu nigdy nie przyleci, żeby nas zabrać z powrotem na Ziemię.
Zresztą, to nie jest z powrotem , to żaden powrót , bo nikt z nas nigdy tam nie był.
- Co, John, zacząłeś gadać do siebie? - zapytała Tina.
Przekradła się po skałach, cicho cicho jak drzewny lis. Nie miałem pojęcia, ile czasu tam
siedzi i co widziała.
- To jak, zobaczymy, czy znajdÄ… siÄ™ jeszcze jakieÅ› ostrygi?
- Dobra, ale nie myśl, że wrócimy do tego ślizganka, co wtedy zaczęliśmy, bo nie wrócimy.
Nie mam nastroju.
- Bo?
- Bo nie mam ochoty.
- Poszłam cię poszukać do Czerwoniuchów i Gerry mi powiedział, że Bella wzięła cię do
szałasu i wszyscy myślą, że...
- Daj spokój, dobra?
Przez chwilę wyglądało, że się wścieknie, ale zobaczyła w mojej minie coś, co ją
powstrzymało. Kiwnęła głową, wzruszyła ramionami i rzuciła mi drobny, wymuszony uśmiech.
10. Geny Czerwoniuch
Było mi smutno smutno. Bałem się. Było mi szkoda szkoda Johna. I trochę też Bel li, choć
jednocześnie byłem na nią zły.
Najbardziej lubiłem, kiedy wszyscy się ze sobą dogadują. Kiedy wszyscy myślą, że John jest
świetny. Podobało mi się, kiedy spotykałem ludzi z innych grup i mówili, że John jest odważny
odważny, albo że Bella jest najlepszą szefową grupy w całej Rodzinie. I zle mi było z tym, że
John i Bella rozgniewali ludzi. Chyba bardziej, niż gdybym to ja sam ich wszystkich rozgniewał.
Ale nie winiłem ich za to. Wiedziałem, że ludzie, którzy są silniejsi ode mnie, nie przejmują się
aż tak bardzo, co inni myślą. Wiedziałem, że czasem mają powód, żeby zrobić coś, co jest dla
nich ważne, ważniejsze niż to, czy ich lubią, ważniejsze niż to, żeby być miłym. Właściwie to
dlatego właśnie ich podziwiałem - bo mieli coś, czego ja nie mam, jakby własną wolę, czy coś.
Więc ich nie winiłem, ale strasznie strasznie chciałem, żeby wszyscy lubili Johna tak bardzo jak
ja, żeby cały czas mówili, jaką wielką wielką starostą jest Bella, a nie posyki-wali, szeptali i tak
dalej.
Kolejna rzecz, której nie cierpiałem, to sekrety, sekrety i to, jak ludzie co innego mówią, a co
innego myślą. Na serce Geli, nawet bez tego ciężko było wszystko wyrozumieć!
- Czemu nikt nic nie mówi? - szepnąłem do Lisa, kiedy John wszedł do szałasu Belli i wokół
zrobiło się cicho cicho.
Mrugnął okiem, potargał mi włosy, jakbym był małym dzieckiem, potem wstał i odsunął się
ode mnie. Poszedłem do mamy.
- Czy John tam się ślizga z Bella? - zapytałem ją. - Czemu wszyscy są tak cicho?
Sue ścisnęła mnie za rękę, ale nic nie powiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]