- Strona pocz±tkowa
- A. MacLean Ostatnia granica
- Baccalario P. (Moore Ulysses) Wrota czasu 06 Pierwszy klucz
- MacLean Alistair (1970) Tabor do Vaccares
- MacLean Alistair Pociąg śmierci
- Awakening Pr
- HT061. McWilliams Judith Bez zastrześźeśÂ„
- Treatise_of_Revolutionary_Psychology
- Warren Murphy Destroyer 095 High Priestess
- Celibacy NOW Clancy Nacht &Thursday Eucl
- Jack Mann Her Ways Are Death
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W imieniu prezydenta zapraszam do spróbowania najlepszych win.
- Nie bardzo rozumiem.
- Kto wie, co knujÄ… nasi przyjaciele_Medyceusze z Presidio?
- O tym nie pomyślałem. Nie ufa pan nikomu?
- Nie.
- Mam więc być królikiem doświadczalnym?
- Owszem. Pan i Cartland niepokoicie mnie.
- To pański słaby punkt. Nigdy nie należy się do nich przyznawać. Prowadz, Macduffie.
Kiedy znalezli się obok furgonetki, Branson zwrócił się do dostawcy, który miał na sobie
bluzę w biało_niebieskie pasy:
- Jak siÄ™ nazywasz?
Chłopak wykonał dziwny ruch ręką, który od biedy mógł uchodzić za salutowanie.
- Tony, panie Branson.
- Jakie masz wina?
- Trzy gatunki czerwonego i trzy białego, panie Branson.
- Postaw je przed nami, Tony. Pan Revson jest sławnym na cały świat sommelier. Innymi
słowy, to znawca win.
- Tak jest, sir.
Na kontuarze pojawiło się sześć butelek i sześć kieliszków.
- Tylko ćwierć lampki z każdego gatunku. Nie chcę w nocy spaść z mostu. Masz chleb i sól?
- Tak, panie Revson. - Tony najwyrazniej czuł się jak w szpitalu psychiatrycznym.
Przegryzając chlebem i solą, Revson spróbował sześciu gatunków win.
- Wszystkie są równie znakomite - oznajmił na koniec. - Muszę o tym powiedzieć
właścicielom francuskich winnic. Najlepsze wino kalifornijskie dorównuje najlepszemu z Francji.
- Wygląda na to, że jestem panu winien przeprosiny, Revson - stwierdził Branson.
- Bynajmniej. Spróbujmy jeszcze raz. A może zechce pan napić się ze mną jednego z tych -
hm - sprawdzonych win?
- Chyba nic nie ryzykuję. - Tony najwyrazniej sądził, że ma przed sobą dwóch pomyleńców.
- Proponuję coś z pańskich stron. Gamay Beaujolais z Almadeny.
- Hm. - Branson zastanowił się chwilę.
- Co ty na to, Tony?
- Pan Revson ma doskonały smak, sir.
Wypili wino bez pośpiechu.
- Zgadzam się z obiema opiniami. Czy możesz już podawać kolację, Tony? - Tak, sir. -
Uśmiechnął się. - Jedną porcję już wydałem. Jakieś dwadzieścia minut temu. Panu Hansenowi.
Złapał ją i powiedział, że jako władca imperium energetycznego potrzebuje energiii. - To się
zgadza. - Branson leniwie odwrócił głowę. - Jest w autobusie, jak sądzę? - Nie, sir. Poszedł z tacką
na wschodnią stronę mostu, do barierki ochronnej. O tam! - Popatrzył w kierunku miejsca, które
wskazywał palcem, i nagle wykrztusił:- O Boże! - Co takiego? - Proszę spojrzeć! Spojrzeli. Hansen,
osunąwszy się z barierki, upadł na jezdnię i leżał tam, wstrząsany konwulsjami. Branson i Revson
mając do przebycia sześć pasów ruchu, znalezli się przy nim w ciągu sześciu sekund. Hansen
gwałtownie wymiotował. Mówili coś do niego, ale wyglądało na to, że nie jest w stanie
odpowiadać. Jego ciałem wstrząsały dziwne, przerażające drgawki. - Proszę tu zostać - powiedział
Revson. - Sprowadzę O Hare. Kiedy dotarł do sanitarki, zastał tam doktora O Hare i April. Jak
należało się spodziewać, powitało go zdziwione uniesienie brwi.
- Szybko - powiedział. - Zdaje się, że pan Hansen był bardzo głodny i wziął niewłaściwą
tackę. Wygląda na to, że kiepsko z nim.
O Hare poderwał się. Revson zastąpił mu drogę.
- Pański doktor Isaacs przyrządził chyba mocniejszy wywar niż mu się zdawało. Jeżeli to
tak działa, niechże pan tam pójdzie i stwierdzi jakieś zatrucie pokarmowe. Proszę wezwać laboranta
czy jak ich tam nazywacie. Nikomu, powtarzam, nikomu nie wolno już dotykać tego jedzenia. Nie
chcę odpowiadać za zbiorowe zabójstwo.
- Rozumiem. - O Hare wziął do ręki torbę lekarską i pospiesznie wyszedł.
- Jak to się stało, Paul? - spytała April.
- Nie wiem. Jakaś brudna sprawa. Może to moja wina. Nie ruszaj się stąd.
Kiedy dotarł na drugą stronę mostu, Branson stał wyprostowany, a O Hare z wolna się
podnosił. Revson spojrzał na nich, po czym zwrócił się do O Hare.
- I co? O Hare puścił bezwładny przegub, który trzymał w ręku. - Obawiam się, że pan
Hansen nie żyje.
- Nie żyje? - Tym razem Branson był wyraznie wstrząśnięty. - Jak to nie żyje?
- ProszÄ™ pana, w tej chwili ja tu decydujÄ™. Ta plastikowa tacka jest prawie pusta. Hansen
zapewne wszystko zjadł.
O Hare pochylił się nad zmarłym i marszcząc nos wciągnął głęboko powietrze. Potem
powoli się wyprostował.
- To nie salmonella. Za mało czasu. Jad kiełbasiany też nie. Działa szybko, ale nie aż tak. -
O Hare spojrzał na Bransona. - Chcę porozumieć się ze szpitalem.
- Nie pojmuję. A może najpierw zechce pan porozmawiać ze mną? W głosie O Hare
brzmiało znużenie. - Chyba tak. Zapach pochodzący z trzustki nie pozostawia wątpliwości. To
jakieś zatrucie pokarmowe. Jakie, tego nie wiem. Lekarze mają swoje specjalności. Ja nie znam się
na zatruciach. ProszÄ™ o kontakt ze szpitalem.
- Pozwoli pan, że będę się przysłuchiwał?
- Niech pan słucha do woli.
O Hare rozmawiał z aparatu w tyle prezydenckiego autobusu. Branson trzymał słuchawkę
telefonu prezydenta, a Revson siedział obok w głębokim fotelu.
- Ile potrzebujecie czasu, żeby porozumieć się z prywatnym lekarzem Hansena? - spytał
O Hare.
- Już jesteśmy w kontakcie.
- Zaczekam. Wszyscy czekali. Obserwowali siÄ™ wzajemnie, starannie to ukrywajÄ…c. W
telefonie znów odezwał się głos.
- Doktorze O Hare?
- Słucham, sir. - Hansen właśnie wraca, to znaczy wracał, do zdrowia po drugim, niemal
śmiertelnym zawale.
- Dziękuję, sir. To wszystko wyjaśnia.
- Niezupełnie. - Branson odzyskał już zwykłe opanowanie. - Chcę, żeby przysłano tu dwóch
laborantów, którzy określą zródło tego zatrucia, jeśli tak to nazywacie. Mam na myśli tackę z
żywnością. Chcę dwóch oddzielnych analiz. Jeśli nie będą zgodne, jeden z laborantów zleci z
mostu.
Głos O Hare wydawał się jeszcze bardziej zmęczony.
- Mamy odpowiednich specjalistów w San Francisco. Znam dwóch bardzo dobrych. Jedyne,
co ich łączy, to całkowita niezgodność opinii.
- W takim razie obu zrzucę z mostu. A pan będzie im towarzyszył. Niech pan się z nimi
natychmiast skontaktuje. O Hare wykonał polecenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]