- Strona pocz±tkowa
- A. MacLean Ostatnia granica
- MacLean Alistair (1970) Tabor do Vaccares
- Alistair MacLean Zlote wrota
- Eckhart (Mistrz) Traktaty
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 21] A Fortune for Kregen (pdf)
- śąukowski LesśÂaw Najwieksze klamstwa i mistyfikacje w dziejach KosciośÂa
- The Barker Triplets 3 Conceal Juliana Stone
- A Strong Hand Catt Ford
- Lingas śÂoniewska Agnieszka śÂatwopalni 02 Przebudzenie(1)
- Basso Adrienne UwieśÂć aroganta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była pusta. Sprawdziła wówczas jej ciężar i porównała z ciężarem pozostałych pięciu beczek. One
również były puste. Zeskoczyła zwinnie z wagonu towarowego, zamknęła drzwi, wzięła swą torbę i
pobiegła w kierunku ogrodzenia. Przekaże raport Philpotowi natychmiast po powrocie do hotelu.
* * *
Pociąg jadący do Rzymu dotarł do Montreaux z opóznieniem, ponieważ niewielka lawina
zablokowała tory kolejowe pięć mil dalej. Powinien przyjść do Martigny, gdzie zaplanowano postój,
dwadzieścia pięć mil na południe od Montreaux, z pięćdziesięcio minutowym opóznieniem.
Graham już zaplanował, że będzie w Martigny na dziesięć minut przed planowanym przybyciem
pociągu. Gdy dotarł na dworzec, dowiedział się, że ma jeszcze godzinę czasu. Postanowił przeczekać
ją w kawiarni dworcowej i był przy trzeciej filiżance kawy, gdy przez megafon ogłoszono, że pociąg
się zbliża.
Wziął swoje dwie czarne torby i wyszedł na peron, obserwując jak pociąg wtacza się na dworzec.
Zablokowane koła piszczały, ślizgając się po szynach i pociąg stanął w końcu w kłębach syczącej
pary. Odnotował w pamięci ilość wagonów osobowych i towarowych: sześć wagonów osobowych i
osiem towarowych.
Podszedł do konduktora i uderzył go po ramieniu.
Jak długo pociąg ma tu stać?
Dwadzieścia minut odpowiedział konduktor i odszedł szybko, by pomóc komuś przy bagażu.
Oko Grahama pochwyciło jakiś ruch, obejrzał się i zobaczył mężczyznę, stojącego na stopniach
tylnego wagonu osobowego. Mężczyzna przekroczył nieco czterdziestkę. Był mocno zbudowany, miał
czarne jak smoła włosy, sczesane do tyłu i surową, grozną twarz. Wyszedł z wagonu najwyrazniej nie
zwracając uwagi na otoczenie, przeszedł wzdłuż wagonów towarowych, zatrzymując się przy
ostatnim z nich. Otworzył dużą kłódkę i rozsunął drzwi.
Z wagonu towarowego wyszedł mężczyzna wysoki na sześć stóp, kilka cali wyższy od pierwszego,
z twarzą pełną szram i farbowanym blond warkoczem, dyndającym groteskowo z ogolonej całkiem
głowy. Czarnowłosy zasunął drzwi, lecz nie zamknął ich na kłódkę.
Graham zaczekał, aż obaj mężczyzni zasiedli w kawiarni, a następnie poszedł peronem do wagonu
towarowego. Rozejrzał się, zadowolony, że nikt nie zwraca uwagi na jego podejrzane zachowanie.
Uchylił nieco drzwi i zajrzał do środka. Dokładnie naprzeciwko niego leżał nylonowy, kolorowy
śpiwór, najwyrazniej używany w charakterze poduszki. Poczuł uderzający smród moczu i zastałego
potu z wnętrza wagonu. Graham powstrzymał narastające mdłości i otworzył szerzej drzwi, by
zobaczyć co jeszcze znajduje się w wagonie.
Zaplombowana, drewniana skrzynia, dwanaście stóp na sześć, a na jej przedniej stronie napis
farbą: WERNER FRACHT, ERHARDSTRASSE, MUNCHEN".
Położył torbę wewnątrz wagonu towarowego i uruchomił licznik Geigera-Mullera, nie wyjmując
go z torby. Licznik zaczął wydawać monotonne trzaski. Wagon towarowy był skażony
promieniowaniem.
Usłyszał kroki zbliżające się z tyłu po żwirze.
Cosa desidera? mężczyzna o zaczerwienionej twarzy miał pięćdziesiąt kilka lat, gęste, siwe
wąsy i parę kwarcowych szkieł, ulokowanych na bulwiastym nosie. Ubrany był w wyblakłą
niebieską bluzę i spodnie, rękawy i klapy były wykończone czerwoną lamówką.
Co pan mówi? zapytał Graham, zasuwając niedbale ściągacz torby.
Pytałem, czego pan tu szuka. To jest własność prywatna.
Rzeczywiście? A ja myślałem, że pociągi są do użytku publicznego.
Mężczyzna starał się uporządkować z wysiłkiem swe myśli i tłumaczyć je na angielski.
To prawda, ale ten wagon jest własnością prywatną.
Teraz to ma sens Graham wskazał na skrzynię. A czyje to jest?
To ja zadaję pytania! Co pan tu robi?
Patrzę.
Patrzy pan? Czy jest pan pasażerem?
Graham przytaknął. A pan kim jest?
Konduktorem. Proszę pokazać mi bilet.
Oczywiście, gdy będę w pociągu.
Graham wziął swe torby i poszedł do kawiarni, gdzie rozmienił kilka franków szwajcarskich, a
następnie przeprowadził rozmowę telefoniczną z jednego z automatów, lokując się tak, by mógł
obserwować dwóch mężczyzn, których opisywał właśnie Philpotowi. Odłożył słuchawkę po
otrzymaniu nowych instrukcji.
Ma pozostać w pociągu za wszelką cenę. Gdy przez megafon oznajmiono o odjezdzie pociągu,
obaj mężczyzni opuścili kawiarnię. Czarnowłosy mężczyzna zamknął ponownie swego kompana w
wagonie towarowym, nakładając kłódkę na jego drzwi, po czym rozejrzał się. Konduktor pospiesznie
podszedł do niego.
Przepraszam pana, prosił pan by go powiadomić, jeśli ktoś będzie węszył koło wagonu, kiedy
pan będzie w kawiarni powiedział konduktor z podnieceniem po włosku.
Tak? zabrzmiało to niedbale.
Był ktoś, jakiś Amerykanin.
Pięknie. Co on robił?
Konduktor zdjął swą czapkę z daszkiem i podrapał się w zamyśleniu w sztywne włosy. Miał
coś ukrytego w torbie. Nie mogłem zobaczyć co to było, ale wydawało śmieszne, trzeszczące
dzwięki.
A gdzie on jest teraz?
W pociągu, proszę pana. Czy chce pan, bym go obserwował?
Jeśli będę chciał, to powiem.
Tak jest, proszę pana odpowiedział konduktor uniżenie.
Niech pan wskaże tego Amerykanina mojemu przyjacielowi w pociągu. Niech pan mu powie, że
opowiedział mi pan już wszystko.
Tak jest, proszę pana.
Mężczyzna wyjął dwa banknoty i wetknął je w kieszeń bluzy konduktora.
Dziękuję panu odrzekł konduktor i odszedł pośpiesznie.
Przynęta w postaci niezamkniętego wagonu towarowego, została połknięta. Plany musiały ulec
odpowiedniej zmianie i oznaczało to przede wszystkim zajęcie się pewną niezakończoną sprawą na
dworcu w Lozannie.
* * *
Perspektywa kolacji przy świecach z angielską pielęgniarką, która przybyła jako turystka,
spowodowała, że Dieter Teufel przez cały dzień co chwila spoglądał na zegarek. Gdy pozostawało
mniej niż dwadzieścia minut do końca pracy, zdecydował wreszcie, jak się ubierze na tę
niecodzienną okazję. Niebieski lniany garnitur od Rosera Marca i kremowa koszula Christiana Diora.
Nie mógłby nigdy pozwolić sobie na kupno tego typu modelowych ubiorów ze swej skromnej płacy.
Mając jednak pieniądze, które otrzymał za wprowadzenie w błąd tego Amerykanina i jego pięknej
asystentki czy raczej partnerki, przynajmniej raz w życiu mógł być rozrzutny. Musiał tylko ściśle
wypełnić instrukcje. Nie miał pojęcia, o co w tej sprawie chodziło, nie mógł jednak skarżyć się,
dostał dobrą zapłatę. A według czarnowłosego mężczyzny, otrzyma jeszcze więcej.
Obserwował zbliżający się pociąg pasażerski z Interlaken. Był on pełen najmniej lubianego
przezeń typu pasażerów: YUPPIES* (*Pokolenie dawnych hippisów, dobrze urządzone materialnie i dostosowane do
sposobu życia amerykańskiej klasy średniej. przyp.), wyposażeni w drogi sprzęt narciarski, opowiadający
kłamliwe historyjki o swojej brawurze, a właściwie wykrzykujący je do krewnych na peronie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]