- Strona pocz±tkowa
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 03 Tajemnicza gwiazda
- Nora Roberts Tajemnicza gwiazda
- McPhee Margaret Tajemnica księcia
- Goodnight_Linda_ _Tajemniczy_ksiaze
- Margit Sandemo Tajemnica Władcy Lasu
- Alfred Assollant Niezwykłe choć prawdziwe
- Bester, Alfred The Computer Connection
- Jeff Lindsay#Demony dobrego Dextera
- 01 Homeland
- Cartland_Barbara_ _Powrót_syna_marnotrawnego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dla porządku proszę o odręczne pokwitowanie dodał Wilmowski.
Słusznie, słusznie, porządek musi być przestrzegany przytaknął urjadnik. Olga,
przynieś papier, pióro i atrament!
Po chwili Wilmowski schował kwit. Usiedli do śniadania. Butelka nikołajewki szybko
była opróżniona do połowy. Wilmowski zaledwie dotykał ustami kieliszka, za to urjadnik
ochoczo spełniał toast za toastem. Poranny posiłek trwał około dwóch godzin. Urjandik
szeroko opowiadał o warunkach panujących w jego okręgu. Klął na Jakutów, którzy,
przyjąwszy pozornie prawosławie, ukrywali w swoich jurtach szamanów i nienawidzili
carskich urzędników. Narzekał na kłopoty z zesłańcami pracującymi w kopalni złota oraz
zarzucał władzom wojskowym opieszałość w wykonywaniu obowiązków. W końcu
Wilmowski spojrzał na zegarek.
Pózno się zrobiło, a eskorta moja czeka na mnie w obozie w pobliżu miasta. Dziś
jeszcze lub jutro z rana wyruszam w dalszą drogę. Chcę wrócić na południe, zanim spadną
pierwsze śniegi odezwał się, ucinając gadatliwość podchmielonego policjanta.
Rozumiem, rozumiem, już wczoraj w nocy mieliśmy ostry przymrozek zauważył
urjadnik.
Będąc tu przejazdem, chciałbym przy okazji załatwić pewną sprawę służbową
powiedział Wilmowski. W Ałdanie przybywa zesłaniec, którego powinienem dodatkowo
przesłuchać.
Ach, tak! zdziwił się urjadnik. A o kogóż to chodzi?
O jednego Polaczka przysłanego tu z Nerczyńska. Podobno pracuje w faktorii Naszkina.
Jak nazwisko?
Zbigniew Karski krótko odparł Wilmowski.
Urjadnik zmarszczył czoło, jakby sobie coś przypominał.
Zaraz, zaraz, czy to ten, który przemyśliwał o ucieczce? zapytał po chwili.
A jakże, o niego mi chodzi potwierdził Wilmowski. To ja przecież unicestwiłem
jego zamiary...
Tak, tak, pamiętam, osobiście czytałem wasz raport przesłany tu wraz z papierami
więznia. Podkreśliliście czerwonym ołówkiem: Niebezpieczny, wzywać do meldowania co
trzeci dzień.
172
Dobrą ma pan pamięć ostrożnie pochwalił Wilmowski. Władze cenią to; jak widzę,
słusznie należała się nagroda...
Urjadnik zadowolony, naraz okazał niepokój.
Czy to miało być jakieś ważne przesłuchanie? zagadnął.
Może ważne, a może nie. Sprawa dotyczy kogoś innego.
Nie wiem, czy zdążyliście na czas zafrasował się urjadnik. On wprawdzie jest tutaj,
ale to już chyba jego ostatnie chwile... Cyrulik 137puszczał mu krew, podobno po cichu
szaman jakucki go kurował, ale ani jedno, ani drugie nie na wiele się zdało. Umiera, a może
nawet już umarł tej nocy. Kilka dni temu Naszkin przysłał tu kogoś do uporządkowania spraw
faktorii.
Wilmowski mocno oparł łokcie na stole, aby ukryć drżenie rąk. Słowa nie chciały mu się
przecisnąć przez zdławioną krtań. Była to druzgocąca wiadomość. Na szczęście urjadnik
akurat nalewał do kieliszków likieru i dzięki temu nie spostrzegł bladości, jaka pokryła twarz
jego rozmówcy.
Wilmowski ujął kieliszek i jednym haustem opróżnił go do dna.
Cóż, mniej będzie miało państwo kłopotów mruknął.
Zaraz poślę po odpowiedniego człowieka do cyrkułu138 wtrącił urjadnik.
Sprawdzimy, czy przesłuchanie będzie mogło się odbyć.
Gdzie mieszka zesłaniec? zapytał Wilmowski.
Tuż pod miastem, kwadrans drogi najwyżej.
Jeśli tak, to sam pójdę do niego z waszym człowiekiem.
Będę panu towarzyszył zaproponował urjadnik.
Nie, nie, i tak zająłem wam wiele cennego czasu pracy zaoponował Wilmowski.
Wstąpię potem do cyrkułu i poinformuję pana, co zdziałałem.
Jak sobie pan życzy! Wobec tego spotkamy się w cyrkule, a pózniej przyjdziemy do
mnie na obiad. Proszę nie oponować, zaszczyt to i wielka przyjemność dla nas. Olgo, Olgo!
Niech Mariusza biegnie do cyrkułu, żeby Sasza zaraz tu przyszedł.
Wilmowski siedział jak na rozżarzonych węglach. Udawał, że z uwagą przysłuchuje się
paplaninie urjadnika, który pod wpływem alkoholu rozpiął surdut i stał się bardzo wylewny.
Tymczasem myśli Wilmowskiego uparcie wybiegały ku umierającemu zesłańcowi. Jakże los
był dla niego okrutny! Tyle trudów, poświęceń na nic się zdało. Zbyszek konał... Teraz
Wilmowski pragnął tylko ujrzeć go choć na krótką chwilę, pocieszyć, uścisnąć. Jakże
samotny musiał się czuć i opuszczony w tym na poły dzikim, bezludnym kraju.
Sasza, rosłe brodate chłopisko, zastukał w sieni buciorami. Wilmowski wdział kożuszek.
Urjadnik przekazał policjanta do dyspozycji wpływowego kolegi , zobowiązał do przyjęcia
137 Cyrulik - dawniej felczer, golibroda.
138 Cyrkuł - komisariat policji.
173
zaproszenia na obiad i nareszcie Wilmowski znalazł się na ulicy. Policjant z karabinem
przewieszonym przez ramię poprowadził go na przedmieście, gdzie z dala od innych domów
stała mała chatka. Pobielone wapnem belki, nie przylegające ściśle jedna do drugiej, tworzyły
szczeliny nie utkane mchem. Małe okienko, oszklone skrawkami szyb, od wewnątrz osłaniała
chusta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]